sobota, 15 września 2018

Od Desideriusa

⸽⸻⸻⸽⸙⸽⸻⸻⸽

Prawdopodobnie po terenach całej gildii zdążyła zostać rozsiana plotka o niejakim lenistwie ze strony Desideriusa. Bo raz poprosił o pomoc kogoś, komu ciężar nie wyrwie rąk, pozostawiając jedynie radośnie sterczące obręcze barkowe, tak?
Najwidoczniej tak i tego mu się nie chwaliło. No cóż, uznał po cichu, że może jednak to znak, żeby zacząć przykładać się do ćwiczeń, ba, żeby w ogóle zacząć jakieś wykonywać i może popracować nieco nad marnie wyglądającą tkanką mięśniową, szczególnie w górnych partiach ciała. Nogi były w stanie przejść, były dość silne, pozwalały na szybkie, zwinne ruchy, nawet jeśli ucieczka, czy skoki przez nie wiadomo jakie przeszkody nie były mu szczególnie w życiu potrzebne. Ot, taki fant genetyczny, tylko co z takim zrobić? Startować w pseudo turniejach dla najlepszego skurczysyna, który to jak głupi będzie zapierniczał przez pół wsi dla czerstwego bochenka chleba i zupy, która przy grochowej to chyba tylko stała? Może zacząć kraść lipne, podsuszone, albo zgniłe marchewki, a później wiać przed spuszczonymi z łańcuchów psami?
Dwa i pół kilometra sprintem. Z przeszkodami! Bo czemu by nie. W końcu ruch to zdrowie, nieprawdaż?
A później kończą z połamanymi nogami, naciągniętymi mięśniami i wiecznym bólem w krzyżu. Takie to, to zdrowie. Nigdy nie wierzył w brednie, które sprzedawali mu na każdym kroku, już wolał siedzieć w nieszczęsnych ziółkach i wdychać dziwne opary, później nie rozumiejąc, jak mu się tak we łbie może kołować. No, a żeby i kołować się przestało, to kolejnych zażywał i tak koło się zamykało, błędnie krążyło, a ten tylko ciężko wzdychał.
Tak, jak teraz, gdy ślęczał nad jakąś ciężką księgą, studiując kolejne akty wypisanych tam sztuk. Nie pamiętał, jak zdobył dzieło, wiedział jednak, że było mu niesamowicie bliskie, a nietypowa dla tego typu lektur oprawa idealnie nadawała się do wmawiania bliskim, że w rzeczywistości najzwyczajniej w świecie spamiętuje kolejne gatunki roślin i sposoby obchodzenia się z nimi.
A gdy ktoś się do niego dosiadł, jedynie pokwapił się na leniwe i dość niechętne uniesienie wzroku, zlustrowanie nowego towarzysza, by następnie ponownie pogrążyć się w dramacie, może potajemnie licząc na to, że siedząca tuż obok persona nie będzie silić się na nawiązanie z nim kontaktu.
Może nieco się bał.
Że wpadnie. Ponownie. Jak śliwka w kompot.
Plum!

⸽⸻⸻⸽⸙⸽⸻⸻⸽

[Ktoś?]

1 komentarz: