poniedziałek, 2 listopada 2020

Od Cahira cd. Leonarda

Leonardo, nie przestając przerzucać stron, uniósł głowę, popatrzył na Cahira. Miał nieobecny wzrok, wyglądał, jakby właśnie został wyrwany z rozmyślań. Stanął trochę porządniej, poprawił się w miejscu, wyprostował. 
— Pewnie będziesz chciał odnieść to do siebie, zanim zajmiemy się naszym drugim bojowym zadaniem — mruknął, spojrzeniem wskazując trzymane przez Cahira rulony pergaminu. Przeniósł ciężar ciała z nogi na nogę, dodał ciszej, jakby do siebie: — O ile w ogóle się nim zajmiemy.
Cahir skinął głową, uśmiechnął się grzecznie.
— Pewnie będę chciał — zgodził się, poprawiając mapy w swoich ramionach. — Trochę mi z nimi nieporęcznie. 
Popatrzył na drzwi, zrobił krok w kierunku wyjścia, stłumił westchnienie. Deska pod jego butem zatrzeszczała przeraźliwie.
— Może chodźmy już stąd. Po drodze do mojej kwatery zastanowimy się, jak rozwiązać sprawę tej naszej półeczki. Mam wrażenie, że spędziliśmy tu już za dużo czasu.
Gdy opuścili bibliotekę, Cahir poczuł cień ulgi. Zmęczyło go kręcenie się między regałami, grzebanie w woluminach, wertowanie pergaminów. Rozluźnił ramiona, złożył usta w półuśmiechu. Ruszył z Leonardem w kierunku części budynku przeznaczonej na prywatne pokoje członków Gildii. 
Na korytarzach było jasno. Zbyt jasno. Słoneczny blask wylewał się z przestronnych okien, błyskał na mosiężnych klamkach i zasuwach. Wypastowana posadzka odbijała światło jak lustro. Cahir zmrużył oczy, gdy jakiś zabłąkany promień zamigotał na ozdobnym guziku jasnej, luźnej koszuli Leonarda, zajarzył się złotą, oślepiającą iskrą.
— Co do półeczki — zaczął, szukając spojrzeniem jakiegoś zacienionego miejsca, na którym mógłby skupić wzrok. — To chyba mógłbym sam zająć się tą sprawą. Wydaje mi się, że zabrałem ci już wystarczająco wiele czasu. Nie chcę cię nudzić swoim towarzystwem, wierzę, że masz lepsze rzeczy do roboty, niż kręcenie się po Gildii i załatwianie cudzych spraw. I tak już bardzo mi pomogłeś, gdyby nie ty, założę się, że nawet nie trafiłbym do biblioteki. — Zaśmiał się cicho, krótko. Kosmyk włosów opadł mu na oko. Ręce miał zajęte, więc spróbował go zdmuchnąć. 
Poza tym, pomyślał, spoglądając na Leonarda kątem oka, arystokracji chyba nie wypada tak spoufalać się z proletariatem, prawda? 

Chapeau bas, panowie ♥
Już myślałam, że się zestarzejecie w tej bibliotece XD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz