niedziela, 1 listopada 2020

Od Mattii cd. Cahira

— Szafir — odparł Mattia, starając się skupić na jeździe.
Zauważył, że ten sam Cahir, który zawsze szukał najbardziej odosobnionego stolika w Sali Wspólnej, prawie nigdy nie zabierał głosu w konwersacji i poruszał się cicho jak duch, miał jakieś niewyjaśnione upodobanie do barwnych, lśniących kamieni szlachetnych. Proste, niewyróżniające się odzienie kontrastowało mocno z licznymi pierścieniami zdobiącymi smukłe dłonie Cahira, a gdy wiatr szarpnął jego płaszczem, błysnęła srebrzysta klamra paska. Ciekawe. Szpieg powinien przecież wyglądać do bólu przeciętnie.
Mattia czekał na pytanie o kolczyki. O ile pierścień, naszyjnik lub bransoletkę można było w każdej chwili zdjąć czy założyć według swego widzi mi się, o tyle by nosić kolczyki trzeba było najzwyczajniej w świecie zrobić sobie dziury w ciele. Poza tym mężczyźni raczej nie decydowali się na ten typ ozdób. Zaraz cisnęło się na usta pytanie “dlaczego?”
— Przegrałem zakład. — Mattia odpowiedział na niewypowiedziane pytanie, decydując się nie trzymać Cahira w niepewności zbyt długo.
— Ty, astrolog, przegrałeś zakład? — Na zazwyczaj niewzruszonej twarzy Cahira widać było autentyczne zaskoczenie. Szpieg uniósł jedną brew, zwrócił spojrzenie prosto na Mattię.
— Założyłem się z drugim astrologiem.
— Z Isidoro?
Mattia lekko się uśmiechnął widząc, jak Cahir próbuje sobie wyobrazić sytuację. Nawet na moment przestał martwić się depczącą im po piętach burzą. Ale tylko na moment.
— Nie, z Eleną. To nasza młodsza siostra.
Astrolog zamilkł, stanął w strzemionach, Aldebaran gładko przekroczył jakiś zwalony konar. Nic trudnego, mimo to Mattia mocno zaciskał dłonie na wodzach.
— Dałeś się przechytrzyć młodszej siostrze? — Cahir parsknął pod nosem. — Zaczynam wątpić w powodzenie naszej misji.
— Nie znasz Eleny. Jest przekorna, uparta i zawsze stawia na swoim. — Twarde słowa, jednak głos Mattii był nadspodziewanie łagodny gdy mówił o siostrze. — Rodzice uczyli nas astrologii w domu, ale chcieli, byśmy wszyscy mieli pokończone jakieś szkoły, co Elena uważała oczywiście za stratę czasu. Żadne argumenty do niej nie trafiały. Po prostu “nie” i koniec.
Cahir przechylił głowę, gwałtowny powiew wiatru rozwiał nagle jego włosy i mężczyzna zmrużył instynktownie oczy.
— Niech zgadnę. Powiedziałeś jej, że nie chce się uczyć bo wie, że sobie nie poradzi. A ona postanowiła udowodnić ci, że się mylisz?
— Mhm, przegrałem z kretesem i w zamian muszę nosić jej kolczyki. Elena otrzymała dyplom z wyróżnieniem. Kto by się spodziewał? — Mattia tylko na moment zerknął w stronę Cahira by posłać mu lekki uśmiech, i z powrotem utkwił wzrok w drodze przed nimi.
Aldebaran biegł szybko, starając się dotrzymać kroku Al-Fali. Mattia widział, że niepokój klaczy mu się udzielał i nie miał pojęcia, co z tym zrobić. Nie był dobrym jeźdźcem. Jeżeli jego koń się spłoszy, to albo on sam wyleci z siodła jak worek kartofli, albo zatrzyma się dopiero dwie wioski dalej, gdzie go Aldebaran poniesie.
Cahir odwrócił się w jego stronę. Mężczyzna otworzył usta, by coś powiedzieć, ale nie dane było mu skończyć. Mattia mylił się w swoich przewidywaniach. Wcale nie zostały im dwie godziny. Błysnęło, świat utonął w bieli, a niebo pękło z hukiem, wylewając z siebie wodospad lodowatego deszczu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz