środa, 21 lipca 2021

Od Cahira cd. Madeleine

Cahir nie poruszył się, nie odpowiedział od razu. Przyglądał się dziewczynie uważnie, mierzył ją podejrzliwym spojrzeniem. Słysząc jej słowa, w pierwszej chwili pomyślał, że się przesłyszał. W drugiej, że to żart. W trzeciej uznał, że to jakaś jej nowa gierka. Madeleine, która się zacina i jąka? Madeleine, która mu dziękuje? Nie chciało mu się w to wierzyć.
— Co powiedziałaś? 
— To, co słyszałeś — fuknęła dziewczyna, najwyraźniej odzyskując rezon.
— Możesz powtórzyć?
— Chyba żartujesz. — Zadarła hardo głowę, jednym ruchem odrzucając w tył pasmo włosów, które opadło jej na oko. Popatrzyła na Cahira, wzięła się pod boki. — No co? Co się tak gapisz? Coś nie tak?
— W porządku — odpowiedział spokojnym tonem, choć nieco nieufnie, z pewnym skonfundowaniem, nadal zastanawiając się, czy cała ta scena to nie podstęp. — Nie ma za co.
Madeleine zrobiła pół kroku w tył, spojrzała za siebie. Wzrokiem człowieka, który spieszy się i szykuje do odejścia.
— No, więc skoro mamy to załatwione...
Cahir nie miał zamiaru jej zatrzymywać.
— Oczywiście.
— Masz może ochotę iść z nami? — zapytał niespodziewanie jeden z towarzyszy dziewczyny, wysoki, porządnie ubrany białowłosy młodzieniec. Stał za jej plecami, spoglądał na Cahira znad jej ramienia.
Drugi chłopak, ciemnowłosy, skinął głową na znak aprobaty.
— Mamy zaraz próbę, mógłbyś zobaczyć, jak...
Madeleine zgromiła go spojrzeniem.
— Obawiam się, że to niemożliwe — powiedziała, wpadając mu w słowo. — Cahir to bardzo zajęty człowiek, zapewne sprowadzają go do miasta ważne interesy. Lepiej pozwólmy mu odejść, z pewnością ma wiele spraw na głowie.
Cahir wykrzywił wargi w grymasie, który, jego zdaniem, pozorować miał zbolały uśmiech.
— Mam wiele spraw na głowie — zgodził się.
Białowłosy westchnął.
— Szkoda.
— To może innym razem — dodał czarnowłosy chłopak o żółtych oczach kota. Do tej pory stał nieco z boku, zachowując milczenie. 
— Taaaak — przeciągnęła zgłoski Madeleine, z umiarkowanym zainteresowaniem przyglądając się własnym paznokciom, w dalszym ciągu nie zadając sobie trudu, by sobie ich przedstawić. — Wielka szkoda, oczywiście. Bardzo nam wszystkim żal, bla-bla-bla. Kiedyś jeszcze na pewno nadarzy się okazja. To co, idziemy?
Brunet przytaknął jej.
— Nie będziemy cię dłużej zatrzymywać — powiedział Cahirowi.
— Do zobaczenia — pożegnał się Cahir uprzejmie, choć trochę zbyt szybko.
Białowłosy pomachał mu.
— Cześć!
Cahir zawahał się, przez moment chciał udawać, że nie zauważył. Ostatecznie zatrzymał się, odmachał. W końcu chłopak nic mu nie zrobił.
Odszedłszy trochę z rękami wbitymi w kieszenie, obejrzał się przez ramię, objął wzrokiem cztery wciąż majaczące w oddali sylwetki. Pokręcił głową. Co-to-do-cholery-było.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz