środa, 14 lipca 2021

Od Cahira — Do hrabiego

Hrabio D'Arienzo,
najlepsze życzenia. Odczuwam żal, nie mogąc przekazać Ci ich osobiście. Wierzę jednak głęboko, że spędzasz ten dzień w dobrym nastroju, otoczony gronem przyjaciół, a moja tymczasowa nieobecność w Tirie nie jest odczuwalna.
Mam nadzieję, że moja wiadomość dotarła do Ciebie bez przeszkód i terminowo, a Fiona przekazała Ci w moim imieniu paczkę, o co prosiłem ją, wyjeżdżając. 
Pozwoliłem sobie przygotować dla Ciebie skromny prezent. Przyjmując go, sprawiłbyś mi przyjemność, choć, naturalnie, jestem świadom, że podarunek tego rodzaju, ze względu na swój charakter, może nie być postrzegany w dobrym tonie. Jeżeli zdecydujesz się mi go zwrócić, odbiorę go, wierząc, że darujesz mi nietakt. Ręczę, że moje intencje były szczere. Wybierając prezent, miałem na myśli jedynie Twoje dobro, nec plus ultra.
Decydując się na podarunek, pomny byłem na pewien przykry incydent, w którym uczestniczyliśmy wspólnie jeszcze nie tak dawno temu, a którego szczegóły i okoliczności, z wiadomych powodów, pozwolę sobie pominąć. Mając go na uwadze, postanowiłem podjąć próbę zatroszczenia się o Twoje bezpieczeństwo. Znasz mnie trochę, rozumiesz zapewne, że dobro przyjaciół stanowi dla mnie kwestię nie tylko istotną, ale i wielkiej wagi.
Jeżeli nie znalazłeś jeszcze czasu, by rozpakować prezent, proszę, byś otwierając kasetkę zachował szczególną ostrożność.
Znajdziesz w niej niewielkich gabarytów puginał, mówiąc ściślej i bez ogródek: sztylet. Jest to, jak sam możesz zauważyć, broń lekka, smukła, poręczna, niezwykle łatwa do ukrycia. Pochodzi z daleka, bo z Ovenore. Klinga wykuta została ze sprowadzanego z Białych Turni srebra. Nie jest jednak, nolens volens, srebrna całkowicie, nosi w sobie domieszkę stali. Czyste srebro nie daje się odpowiednio naostrzyć.
Rękojeść broni, zdobiona na elfią modłę, pokryta jest symbolami związanymi z nocnym firmamentem. Jeżeli przypatrzysz się głowni, dostrzeżesz, że wytrawiono na niej inskrypcję: luna plena. Księżyc w pełni.
Puginał nie jest nowy, posiadam go od lat. Nigdy nieużywany, zaśniedział. W grawerunkach na rękojeści osadził się brud, pochwa zupełnie zmatowiała, pokryta szarym nalotem. Pozwolę sobie wspomnieć tu o Nicolasie, który okazał mi życzliwość, pomagając przywrócić broni dawną świetność. Dzięki niemu klinga wygląda jak nowa, odbija światło jak lustro.
Jestem pierwszym właścicielem sztyletu, co za tym idzie, mogę zaręczyć, że ostrze jest niewinne, nigdy nie zaznało walki, nie było wykorzystywane w żadnym celu, który można by uznać za niegodny. Nie ważyłbym się podarować nikomu broni, nie wiedząc, komu i do czego wcześniej służyła.
Jak widzisz, w kasetce znajduje się wolna przestrzeń, puste miejsce po drugim, bliźniaczym sztylecie, zdobionym słowami: luna exoriens. Księżyc w nowiu. Broń ta należy do mnie. Nigdy mnie nie zawiodła. Choćby w tym momencie mam ją przy sobie.
Jeżeli zechcesz przyjąć mój podarunek, mam nadzieję, że nigdy nie znajdziesz się w sytuacji, w której będzie Ci potrzebny. A jeżeli do tego dojdzie, nie sprawi Ci zawodu.
Nie kłopocz się odpisywaniem na list. Gdy go otrzymasz, albo nie będzie mnie już w Verbornie, albo właśnie przygotowywał się będę do podróży. Jeżeli po drodze nie zatrzymają mnie nieprzewidziane wypadki, zjawię się w Tirie lada dzień.
Sprawy w Verbornie przybierają pomyślny obrót, Belmaro wydaje się zadowolony z naszej współpracy, traktuje mnie więc ze względną uprzejmością, jeżeli nie szczerą, to przynajmniej noszącą szczerości wszelkie pozory. Nie chcę nudzić Cię relacją zdarzeń i wypadków oraz niepotrzebnie zajmować Ci czasu. Wierzę, że masz na ten dzień przewidzianych wiele planów, od których, naturalnie, nie chcę Cię odwodzić. Jeżeli jesteś ciekaw przebiegu naszej misji, chętnie opowiem Ci wszystko ab ovo, gdy spotkamy się w Gildii.
Cura, ut valeas,
Cahir

2 komentarze:

  1. Tak, jak zapowiedział, Cahir pojawił się w Tirie kilka dni później. Letni żar lał się z nieba, gdy wraz z Taavettim zajechali w końcu do siedziby Gildii - zakurzeni pyłem drogi, ze strużkami potu spływającymi po karku. Nim ich wierzchowce znalazły się w stajni, nim mężczyźni zdołali się choć trochę odświeżyć, Irina zdążyła już zetrzeć blaty po obiedzie, a masywne, żeliwne garnki po zupie i gulaszu schły szybko w promieniach słońca.
    — To jakaś kpina! — prychnął gniewnie Taavetti, widząc, że z posiłku nici. Do kolacji zostało jeszcze dobre parę godzin, a szlachcic nie zamierzał czekać z pustym żołądkiem. — Idę do Cervana! Tak nie może być, nikt nie będzie mnie tu tak traktował!
    Posłaniec nie czekał, nie konsultował. Ruszył korytarzem niczym burza, echo jego kroków długo jeszcze niosło się w powietrzu. Cahir został sam w progu jadalni - głodny i zmęczony.
    — Widzę, że te upały nie przytępiły zmysłów Isidoro - przewidział wasze przybycie co do minuty. — Mattia pojawił się z drugiej strony korytarza, niespiesznym krokiem podszedł bliżej. — Jak minęła podróż?
    — Weź, kurde — mruknął Cahir, Mattia parsknął śmiechem.
    — W takim razie zapraszam do obserwatorium. Usiądziesz chociaż na czymś nieco wygodniejszym, niż siodło albo ława.
    Cahir potrząsnął głową.
    — Dziękuję za zaproszenie, ale spróbuję szczęścia w kuchni. Może ostało się jeszcze trochę kaszy...
    — Ręczę, że ani ziarenko - Sophie i Tallulach dokonały dzisiaj jakiejś alchemii kuchennej, każdy chciał dokładkę, i chyba nawet Ignatius oddał pusty talerz.
    — Och, widzę, że znowu ominęło mnie coś dobrego — westchnął Cahir, odwracając się plecami do stołówki, rzucając pomieszczeniu ostatnie, rozczarowane spojrzenie. Chcąc, nie chcąc, podążył w końcu za Mattią.
    — Cóż, taki los. Jedne rzeczy przechodzą koło nosa, inne zaś - cierpliwie czekają na twe przybycie — zauważył filozoficznie astrolog.
    — Mam wrażenie, że te, które czekają, zazwyczaj nie są dobre.
    — Doprawdy? Mam wrażenie, że tym razem los cię nieco zaskoczy — Mattia uśmiechnął się szelmowsko, pchnął drzwi obserwatorium. — Zapraszam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brąz regałów pełnych książek, złoto teleskopu i błękit rozpartego w kącie astrolabium. Delikatny zapach kurzu i metalu, teraz kompletnie zdominowany przez woń wędzonej szynki i plasterków sera. Brzuch Cahira zaburczał, wzrok szpiega zaraz złowił dwa obite pluszem fotele i niski stolik między nimi, na którym znajdowało się źródło smakowitych zapachów - deska mięs i serów, do tego koszyk chleba i pękata karafka z winem.
      — Rozgość się — Astrolog wskazał dłonią jeden z foteli.
      Mężczyźni usiedli. Mattia skubnął kawałek sera, zaraz wziął się za rozlewanie wina do dwóch kieliszków. Przez ten czas Cahir skusił się na kawałek pasztetu, urwał też nieco chleba.
      — Dotarł do mnie twój list, a Fiona przekazała mi paczkę — zaczął Mattia, przerywając ciszę.
      Dłoń Cahira, trzymająca chleb z pasztetem, zawisła w powietrzu. Astrolog odstawił karafkę, uśmiechnął się.
      — To bardzo piękny prezent, sprawił mi ogromną radość. Dziękuję ci za pamięć i życzenia, winszuję też samego pomysłu.
      — Dobrze, że się podobał — mruknął Cahir, sięgając po kieliszek. Może to kwestia światła, a może czubki uszu szpiega naprawdę przybrały ciemniejszą barwę.
      — W swoim liście wspominałeś, że mogę liczyć na ciekawe opowieści po twym powrocie do Gildii.
      — To zależy, co uznajesz za ciekawe.
      Mattia rozsiadł się głębiej w fotelu, sięgnął po kolejny kawałek sera.
      — Przekonajmy się.

      Usuń