sobota, 17 lipca 2021

Od Hotaru cd. Talluli

Hotaru nie przebywała w tych rejonach długo i z zaciekawieniem przechylała głowę widząc ten jeden wspólny nurt dla tutejszej sztuki, który to nurt zdawał się iść w poprzek temu, co było cenione w jej stronach. Tutejsza sztuka nie miała w sobie wiele z naturalności. Kwiaty układano, to prawda, ale w symetryczne, dopasowane kolorystycznie wiązanki, składające się niemal wyłącznie z rozkwitłych pędów. Liście i gałązki były tam jedynie dodatkiem, a jeśli jedna z roślin otulała swe łodygi kolcami, starannie je wszystkie przycinano. Hotaru pamiętała, że w pierwszym odruchu wydawało jej się to bardzo dziwne, niemal brutalne, tak sztucznie kształtować to, co dała przyroda. Po pewnym czasie doszła jednak do wniosku, że niewłaściwym jest takie wartościowanie. Sztuki nic nie powinno ograniczać, każdy sposób wyrazu był dobry, każda ścieżka - właściwa. Czy dzieło oddawało chaos natury i stworzenia, czy też kosmiczny porządek firmamentu, nie rzeczą jednej osoby było decydować co wolno, a co nie.
Ikebana... — podjęła po chwili Hotaru, zerkając na drugą kobietę zza firanki długich rzęs. — Nie wiem, czy znalazła by tu wielu zwolenników.
Spojrzała na wyciągniętą nagle rękę, sama zacisnęła mocniej swe splecione dłonie. Tak, wiedziała, że to powitanie. Nie, wciąż nie mogła przywyknąć, że dotyk dłoni darowano tu ledwie poznanej osobie. Wielu rzeczy zdołała się oduczyć, jak chociażby kłaniania się innym - wiedziała już, że o wiele lepiej po prostu skinąć głową, zaś ukłony rezerwowano jedynie dla o wiele wyżej urodzonych. Jednak wciąż nie umiała przemóc w sobie tej bariery, która nie pozwalała dotknąć drugiego człowieka bez wyraźnego ku temu powodu.
— Hotaru — odpowiedziała krótko, skinąwszy głową tak, jak nakazywał tutaj obyczaj. — Bardzo mi miło.
Na moment podniosła oczy na drugą kobietę, zaraz jednak jej wzrok znów uciekł gdzieś w bok. Jak mogła zatuszować swój nietakt? Tallulah musiała być szlachcianką, miała obycie, maniery i nazwisko. I w ojczyźnie Hotaru obyczaj nakazywał, by wyżej urodzeni zaznaczali ród, z którego pochodzili, zaś ci, których bogowie stworzyli do pracy i służby, przedstawiali się jedynie krótkimi imieniem.
Nie było jej dane zastanawiać się nad tym zbyt długo, nie było też dane zareagować. Kolejne słowa Talluli sprawiły, że Hotaru uniosła brwi, przechyliła w zdziwieniu głowę. Tak, w tej krainie, a w samej Gildii już w szczególności, ludzie mniej wagi przykładali do tej naturalnej różnicy wynikającej z urodzenia - Hotaru sama widziała, jak jakiś (bez wątpienia) szlachcic rozmawiał ze stajennym niczym równy z równym.
Nie bój się.
Słowa ojczystego języka wybrzmiały na granicy jej świadomości, Hotaru instynktownie powiodła dłonią do swego obi, gdzie zawinięty między fałdami materiału spał jej wierny wachlarz. Rzadko cokolwiek mówił, nigdy nic nie odpowiadał, za całą komunikację wystarczał mu dotyk serca i emocje, które dzielił z Hotaru w trakcie tańca. Może też dlatego, gdy postanowił się odezwać, jego słowa sięgały duszy niosąc z sobą większą moc.
— Jeśli pozwolisz... Możemy razem zająć się śniadaniem. Chętnie przygotuję herbatę - to też jest sztuka z mych rodzinnych stron.
Hotaru znów podniosła wzrok, tym razem jednak jej spojrzenie nie uciekło od razu gdzieś w podłogę. Tym razem spotkało się na dłuższy moment ze spojrzeniem błękitnych tęczówek. Nieśmiały uśmiech zaigrał w kąciku ust Hotaru, jego lustrzane odbicie pojawiło się na twarzy Talluli.
— W takim razie chodźmy.
Kobiety udały się do kuchni. Hotaru po drodze zawinęła rękawy, odsłaniając ręce aż do łokci, podwiązała kawałki materiału tak, by nie przeszkadzały jej przy pracy. Zajęła się rozpalaniem w wygaszonym na noc piecu, zaś Tallulah sprawnie wyłowiła z jednego z pustych dzbanków niewielki, żeliwny klucz, który otwierał drzwi spiżarni. Proste zabezpieczenie zapewne broniło nocnym markom dostępu do zapasów jedzenia i trunków. Ciekawe, jak często pani Irina musiała zmieniać miejsce ukrycia klucza?
Na kuchennym stole pojawiła się zaraz miska twarogu, Tallulah sprawnie pokroiła chleb, a następnie znów zniknęła w trzewiach spiżarni - Hotaru słyszała tylko, jak kobieta przestawia jakieś rzeczy na półkach, ewidentnie czegoś tam szukając.
— Może mogę jakoś pomóc? — Hotaru podeszła, wsunęła głowę do spiżarni.
— Nie, już znalazłam — Tallulah pojawiła się w przejściu, niosąc ciężki, szklany słój. — Szukałam gryczanego.
Postawiła słoik na stole i zaraz podeszła do szafek - odsunęła szufladę, szukając jakichś lepszych sztućców. Hotaru zaś, nie chcąc stać próżno i czekać, aż woda na herbatę się zagotuje, postanowiła otworzyć słoik i zająć się miodem.
Dłoń sięgnęła klamry, palce dotknęły lekko zaśniedziałego metalu, opuszek nadział się wprost na wygięty drut.
— Och! — wyrwało się Hotaru, kobieta zaraz cofnęła rękę patrząc na zraniony palec. Na jego końcu błyskawicznie rozkwitała czerwień.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz