środa, 22 czerwca 2022

Od Ayrenn cd. Antaresa - Misja

W przedsionku kopalni było głośno. Wbrew zakazom i prośbom burmistrza, górnicy faktycznie udawali się pod ziemię, zdradzali po sobie nawet szczątkowe oznaki poczucia humoru. Jeden drugiego zagadywał, ktoś inny wskazywał na nich kilofem, jeszcze kto inny komentował jakieś trzy czarne psiska, które widział zeszłego wieczoru. Temat tego, co lęgło się w tunelach i wybijało pracujących ludzi został zepchnięty na bok, jakby mężczyźni nauczyli się już z nim żyć i – co gorsza – przyzwyczaili się do tego.
Ayrenn mimowolnie wzdrygnęła się na taką myśl. Było jej żal tych ludzi, tak samo jak tych, którzy nie doczekali się pomocy. Chciałaby żeby ich obecność jakoś podniosła ich na duchu, ale nie była wcale pewna, czy tego właśnie potrzebują. Skupiła spojrzenie na podarowanej przez burmistrza mapie, westchnęła lekko.
Wysłużony mechanizm drewnianej windy zajęczał i zazgrzytał, klatka zatrzymała się u szczytu. Kolejnych parę osób zniknęło w jej wnętrzu.
― Spójrz ― zagadnęła stojącego obok Antaresa. ― Tutaj tunel się jakoś rozgałęzia, niby mamy oznaczone trzy jaskinie w których już nie ma surowca, ale dalsza część jest jakoś… rozmyta?
Rycerz prześledził wzrokiem wskazany fragment mapy i skinął głową.
― Tak samo jest tutaj. ― Wskazał palcem inny fragment mapy. ― I tu. Szkoda, że nie zapytaliśmy wtedy burmistrza…
― Szkoda ― zgodziła się, zwijając mapę. ― Ale wyglądał tak, jakby już bardzo-bardzo chciał zakończyć tamto spotkanie.
Antares westchnął, spojrzał w kierunku znikającej windy.
― Teraz będzie chyba nasza kolej w końcu?
― Na to wygląda. ― Ayrenn schowała mapę do torby i poprawiła wrzynający się w ramię pasek. Nabrała tyle potencjalnie przydatnych rzeczy, że teraz było jej ciężko.
Zbliżyli się do pustego szybu, Ayrenn nieśmiało wychyliła się za krawędź. Niknąca w dole drewniana klatka była coraz to mniejsza i mniejsza, tak samo jak ogniki trzymanych przez górników pochodni. Zakręciło jej się w głowie i gdyby nie szybka reakcja Antaresa, zapewne już nie byłoby z niej co zbierać.
― Uch, nigdy nie podejrzewałabym się o jakiś lęk wysokości ― mruknęła nieprzekonana, trochę zawstydzona reakcją własnego ciała na wysokość.
― Każdy ma jakieś słabości. ― Antares uśmiechnął się pokrzepiająco, szybko wycofał rękę, jakby nie chciał zbyt długo naruszać jej przestrzeni osobistej.
Mechanizm znów zajęczał, szyb wypełniło echo osiadającej na dnie klatki. Ayrenn miała wrażenie, że za chwilę serce jej wyskoczy z piersi, choć przecież nie było jeszcze powodu by się stresować. A przynajmniej nie aż tak.
Nie zauważyła, kiedy właściwie znaleźli się w tej parszywej windzie, która wyglądała tak, jakby trzymała się tylko i wyłącznie na słowo honoru. Antares też musiał mieć jakieś wątpliwości względem jakości transportu na dół, ale nie wypowiedział nawet słowa w tym temacie. Mężczyzna sterujący mechanizmem zamknął za nimi furtkę.
― Pochodni nie chcecie? ― spytał jeszcze niedbałym tonem.
― Nie, poradzimy sobie ― odpowiedziała Ayrenn nerwowo i przywołała do siebie kulkę mglistego, zielonkawego światła.
― Jak tam chcecie. Złapcie się czegoś, bo szarpnie. Ostatnie wciągnięcie na górę robimy po trzecim dzwonku, kierownik tam na dole ma taki przy pasku i…
― Dziękujemy za informację, ale chyba nie wrócimy dzisiaj. Ani jutro.
Mężczyzna uniósł brwi, pokręcił głową.
― Jak tam se chcecie. Ale ostatni co tak mówili, to w ogóle nie wrócili.
― Czy to byli…
― Te pajace mądralińskie. Jeden z drugim zleźli, a potem, jak nie wrócili, to reszta już tylko groszem sypie za przywleczone stwory.
― To… to my poprosimy na dół.
Odpowiedziało jej wzruszenie ramion i znajomy, nie tak straszny już, jęk mechanizmu. Klatką faktycznie szarpnęło, Ayrenn złapała się uchwytu przy ścianie, Antares złapał jakiś pas dyndający z sufitu. Krawędź zaczęła powoli znikać im z oczu. Przez dłuższą chwilę żadne z nich nie przerywało ciszy, Ayrenn posłała więcej magii ku światełku, wzmocniła jego moc. Mleczna poświata rozlała się po okolicy, ześlizgiwała się po widocznych skałach, oblewała zsuwającą się w dół klatkę chłodnym światłem.
Na sam dół dotarli zdecydowanie za szybko.
― Zbadajmy najpierw ten korytarz ― zawyrokował Antares, przejmując rolę lidera. ― Tam ostatnio zaatakowały ririny, może znajdziemy jeszcze jakieś ślady.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz