niedziela, 5 czerwca 2022

Od Mairwen CD. Zilke

Podkuć konie, to była pierwsza myśl z którą Mair obudziła się tamtego dnia.
Zadomowiła się w Gildii szybko, niemal natychmiast - bo jakże by inaczej, będąc duszą towarzystwa i dziewczyną która potrafiła sypiać pod gołym niebem miesiącami. Dać jej wodę i kawałek chleba i poradzi sobie wszędzie, nawet w najtrudniejszych warunkach, a tu dostała całą KWATERĘ! Małą bo małą, ale rany boskie, mieli łóżko! I darmowe wyżywienie w zamian za opiekę nad końmi i trzodą, żyć, nie umierać. Na ten moment Gildia bardzo przypominała Mairwen jej dom. Była to bardzo przyjemna myśl, napełniająca jej serce ciepłem, radością.
Wątpiła, aby poczuła się tutaj, w odległej Gildii dosłownie tak jak w domu, ale... tak, podobało jej się tu.
Wstając rano z łóżka przeciągnęła się tak, że chyba dysk jej wypadł, ale nawet jeśli tak się wydarzyło, to Mairwen definitywnie się tym nie przejęła - od niechcenia przeczesała włosy, związując je również od niechcenia w luźną kitkę, przebrała się i tak wyszła. Bez śniadania, po drodze witając się z każdym członkiem Gildii jakiego mijała. Miała dziś dużo roboty i, olaboga, przed nią komunikacja z innym człowiekiem - bo z racji takiej, że do podkucia była na pewno jej Chryzantema i zapewne kilka innych kobył, musiała udać się do Kowala.
A raczej Pani Kowal jak słyszała. Ekscytująca myśl, doprawdy - nie dość, że pozna nową osobę, to w dodatku kogoś z kim pewnie będzie wielokrotnie współpracować, to w dodatku kobietę, zapewne kobietę z mięśniami, bo jaka inna dziewczyna rwałaby się do fachu przy kowadle, jeśli nie taka, co ma mięśnie na mięśniach i mogłaby ukręcić komuś kark jednym ruchem ręki?
Nie myliła się w swoim przekonaniu, zrozumiała to w momencie w którym ot, bez pukania, zawitała w warsztacie kowalskim, niemal wyrywając przy tym drzwi z nawiasów. Uśmiechała się, jak zawsze, rozglądając po kwaterze, i, och, zaraz ujrzała Panią Kowal.
- Ło Bogowie - wypaliła na głos, choć nigdy wierząca nie była, na widok dziewczyny w warsztacie. Mair spodziewała się, że będzie napakowana, ale nie, że aż tak. I nie sądziła, że będzie aż tak wysoka, ledwo jej się mieściła w kadrze. Białowłosa uśmiechnęła się szerzej, a oczy aż jej się śmiały, błyszczały radośnie. - Psia mać, czym Cię karmili, żeś taka wysoka?! Widziałam drzewa niższe i chudsze od Ciebie! - bardzo trudno było jej powstrzymać się od skomentowania mięśni Kowal, ale zdołała ugryźć się w język. Odkaszlnęła, bez pardonu wchodząc głębiej do warsztatu, zaraz znajdując się przy wysokiej Strażniczce i wyciągając ku niej obdartą, poranioną dłoń. - Mairwen Kemble, stajenna, miło poznać, ty pewno jesteś tą Panią Kowal o której wszyscy trąbią, tak? No, to słuchaj, w pewnej sprawie przychodzę, bo mam konie do podkucia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz