piątek, 17 czerwca 2022

Od Serafina cd. Antaresa

Serafin jeszcze chwile spoglądał za odchodzącym Mattią, po czym doszedł do wniosku, że z Małgorzatą nie będzie więcej tracił czasu. Odwrócił się więc, odszedł w przeciwnym do astrologa kierunku, prosto do miejsca ludzkiej tragedii, które jak można się było tego spodziewać, nie robiło na nim większego wrażenia. Przystanął nieco z boku, dłonie wsunął w rękawy ciemnej szaty. I po prostu obserwował.
― Mógłbyś mu pomóc, wiesz? ― Doleciał do niego znajomy głos nielubianej elfki. Serafin złapał się na całkiem zabawnej myśli, że z przydzielonej mu grupy praktycznie nikogo nie lubił.
― Mógłbym ― zgodził się opieszale, obserwując jak Antares szarpie się z licznymi kamieniami i odpryskami skał.
Ayrenn dmuchnęła ze złością w opadające na oczy włosy, posłała mu pogardliwe spojrzenie. Leżący na ziemi człowiek stęknął boleśnie, kaszlnął krwią. Zmiażdżona masa, która kiedyś niewątpliwie była nogą, pozostawiała pod sobą krwistą plamę. Serafin nawet się nie ruszył.
― Mógłbym ― odezwał się znowu ― ale miałem badać ruiny, nie heroicznie ratować górników. ― Wzruszył ramionami.
― Nie wierzę ― sarknęła Ayrenn. Widmowa ręka przeniknęła przez skórę, zanurzyła się w ciele poszkodowanego na wysokości uda. ― Naprawdę nie obchodzi cię ich los? Zdrowie?
Z zagłębienia wyłonił się Antares z kolejnym rannym na rękach. Ten był dla odmiany cały, choć nieprzytomny; rana na głowie nie prezentowała się najlepiej. Rycerz ułożył mężczyznę tuż obok poprzednika i zaraz wrócił do przetrząsania osuwiska w poszukiwaniu ostatniego przygniecionego.
― Naprawdę mnie nie obchodzi. Poza tym, magia uzdrawiająca to marnowanie czasu. I many.
― To twoje zdanie.
― Lepiej byłoby, żebyś zachowała siły na później, dla naszego mości rycerza. Ci tutaj ― Serafin wskazał rannych krótkim ruchem podbródka ― i tak umrą.
― To twoje zdanie ― powtórzyła uparcie Ayrenn i zacisnęła wargi. Wyglądało, że chyba poruszył jakąś czułą strunę, ale znów, nie miał zamiaru się tym interesować.
Dyskutujący od pewnego czasu ludzie innych organizacji robili się coraz śmielsi, wypowiadane uwagi przybierały ostry i niewygodny kształt, niektóre były otwarcie niesprawiedliwe.
― Mówiłem ci, że mydlą tylko oczy tą pracą przy Katastrofach ― mówił jakiś wysoki mężczyzna z błyszczącą w słońcu łysiną. Ton miał pewny, mocny, prawie, jakby chwalił się wiedzą do której tylko on ma dostęp. ― A tak naprawdę chodzi o to, co wszystkim.
― Kto ich tu ściągnął? ― spytał ktoś inny.
― Czort wie. ― Łysy splunął pogardliwie. ― Pewnie ten zawał to też ich sprawka, zobacz, elficę przywlekli. Bogowie chrońcie.
Serafin słuchał wymiany zdań z cieniem zainteresowania, dzielił uwagę pomiędzy grzebiącego w kamieniach Anatresa, walczącą ze słabościami cudzych ciał Ayrenn i cała resztę ludzi zebranych wokół osuwiska w charakterze pospolitych gapiów i plotkarzy. Doprawdy, po co oni wszyscy pchali się do jednych ruin, kiedy nawet nie mieli ze sobą dość wykwalifikowanych ludzi, by oczyścić coś tak prostego jak sterta kamieni przygniatająca ich ludzi? Książę pokręcił z rozczarowaniem głową. Iferia i jej niewielki odsetek magów.
W osuwisku coś zgrzytnęło brzydko, kolejny z większych głazów został przesunięty na bok, jakby był ledwie marną, teatralną imitacją z malowanego papieru. Antares wyciągnął kolejnego człowieka, wrócił z nim do elfki. Trzeci i ostatni mężczyzna prezentował się najgorzej, ostre kamienie zostawiły po sobie wiele stłuczeń i ran, a najgorsza z nich musiała znajdować się gdzieś w okolicy brzucha – koszulę miał przesiąkniętą krwią, obficie ściekała na ziemię. Ayrenn na jego widok tylko pokręciła głową, łowiąc przy tym spojrzenie rycerza. Niewypowiedziane słowa zawisły w powietrzu, wraz z pewnym ciężarem jaki za sobą niosły.
― Mówiłem. ― Serafin wzruszył ponownie ramionami.
*
Główny korytarz był szeroki, na ścianach wciąż utrzymywały się bogate zdobienia, kanciaste runy i słowa mocy z których sączyła się słaba magia. Serafin przyglądał się im z autentycznym zainteresowaniem, na razie nie zaprzątając sobie głowy czymś takim jak wykonanie zadania, czy misji. W zasadzie zdążył już zapomnieć po co w ogóle wysłano ich do tuneli.
― Uwaga, tu się osuwa ziemia ― ostrzegł ich idący na przedzie Antares. Ayrenn skinęła krótko głową, przywołała do siebie niewielkie, zielonkawe światełko by rozświetlało drogę.
Serafin jeszcze krótką chwilę spoglądał na runy. Krasnoludzkie ruiny, niemalże nietknięte, nadgryzione jedynie zębem czasu. Tego się raczej nie spodziewał. Szybkim krokiem ruszył za grupą, machnięciem dłoni przywołał swój ognik.
― Czego właściwie tu szukamy? ― spytał Antaresa, kiedy przebyli nierówny, osuwający się chodnik. ― Co ci mówił Mattia?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz