poniedziałek, 6 czerwca 2022

Od Ayrenn cd. Talluli

― Objawy potwierdzają podejrzenia ― zawyrokował grobowym głosem Lothar i zanurzył dłonie w misie wypełnionej ziołowym płynem.
Ayrenn westchnęła ciężko, ucisnęła palcami nasadę nosa. Ostatnimi czasy trudno było jej skupić myśli, a odkąd Tallulah zachorowała było to prawie niemożliwe. Powiedzieć, że się o nią martwiła to jak nie powiedzieć absolutnie nic.
― Jesteś absolutnie pewien? Nie ma… nie ma cienia szansy, że to zwykła grypa? Albo coś innego?
Pokręcił głową, osuszył dłonie poszarzałą szmatą. Ruchem głowy wskazał na leżącą na sienniku czarownicę. Oddychała płytko, szybko, a jednocześnie z wielkim trudem. Jej zazwyczaj blada cera stała się jeszcze bielsza, żyły nabrzmiały niebezpiecznie, błękitnymi wstęgami wyraźnie odcinały się od niezdrowego koloru ciała. Pociła się, śniła złe sny, czasem szeptała coś w gorączce, ale zazwyczaj słowa były nieskładne, pozbawione sensu.
― Każdy objaw, który widzimy pokrywa się z tym, czym walczymy. ― Elf odsunął się od misy, wskazał jej naczynie dłonią. ― Może jedynie te sny są czymś nowym, ale ― zastrzegł od razu ― nie robiłbym sobie nadziei.
Ayrenn w milczeniu przemyła dłonie; napar pachniał przyjemnie, ale szczypał w drobne ranki powstałe na dłoniach od pracy. Cervan przestrzegał je przed zbytnim ryzykiem, poza tym, logicznym było, że martwe nikomu nie pomogą. A teraz, kiedy połowa sił Gildii oddelegowanych do badania sprawy tajemniczej zarazy była – delikatnie ujmując – niedysponowana…
Wytarła dłonie w szmatkę, westchnęła po raz kolejny. Gdzieś obok przemknęła młoda dziewczyna, chyba Ingrid, która pomagała z chorymi.
Co się stanie, jeśli zleceniodawca się zirytuje brakiem widocznych postępów? Będą jakieś inne, jeszcze boleśniejsze konsekwencje? Blokada miasta trwała już wystarczająca długo, nie docierały towary z zewnątrz, żywności było coraz mniej. Na ulice aż strach było wychodzić, a niebo poczerniało od ilości stosów na których palono trupy.
Sytuacja, mówiąc oględnie, była chujowa.
― A próbowałaś… ― zaczął po chwili ciężkiego milczenia Lothar.
― Sny?
Skinął głową.
― Próbowałam nie raz i nie dwa. To są… nie wiem, trudno mi określić co to właściwie jest, bo na pewno nie zwykłe koszmary. Nie mogę do niej dotrzeć. ― Spojrzała odruchowo na twarz Talluli, na sperlone od potu czoło, na popękane, wysuszone wargi. Musiała się powstrzymać, by jej nie dotknąć. Wyglądała tak, jakby byle ruch mógł ją rozbudzić, wyrwać z otępienia.
― Zatem jesteśmy bezradni. ― Elf rozłożył ręce. ― Pozostaje czekać.
― Nienawidzę czekać ― burknęła.
― Są ozdrowieńcy, paru ludzi dzięki naszej opiece wyrwało się śmierci. Tallulah wyglądała mi na twardą wiedźmę, martwisz się na darmo.
― Obyś miał rację, Lot.
Uśmiechnął się miło, poklepał ją po ramieniu.
― Jak chcesz to zostań jeszcze, ja muszę wracać do depresyjnej rutyny.
Skinęła głową bez słowa i po prostu klapnęła na ziemię tuż przy sienniku. Kroki medyka wkrótce ucichły, utonęły w chrapliwych oddechach chorych i szumie wiatru rozbijającego się o ściany budynku.
Nie powinna spędzać tutaj tyle czasu. Najnowsze zalecenia mówiły o częstych wymianach personelu, o wietrzeniu pomieszczeń w miarę możliwości, o myciu rąk w płukance ziołowej, o odpoczynku. Tylko jak miała iść spokojnie spać, wiedząc – och, doskonale wiedząc – że kiedy się obudzi, już może być po wszystkim?
Zacisnęła wargi, powiodła spojrzeniem raz jeszcze na twarz czarownicy. Modre oczy tym razem były otwarte i wpatrywały się w nią uparcie, niezdrowo błyszcząc.
― W końcu ― szepnęła ucieszona, pochyliła się nad nią, czułym gestem odgarnęła mokre, rude pasmo z jej szyi. ― Myślałam, że już się w ogóle nie obudzisz. Jak się czujesz?
Tallulah skrzywiła się, przewróciła oczami, rozglądając się po pomieszczeniu. Przez jej twarz przemknął cień niezadowolenia.
― Na pewno lepiej niż wyglądam.
― Aj, nie przesadzaj. Nie jest tak źle.
― Ile dni… ― urwała, rozkaszlała się nagle, skuliła na sienniku. Oddech urwał się na krótki moment, w modrych tęczówkach mignęło widmo strachu. ― Ile dni spałam?
― Ze trzy będzie.
― Jak… sytuacja…
― Robimy co możemy, ale zaraza postępuje. Nie powinnaś teraz o tym myśleć, tylko odpocząć ― upomniała ją łagodnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz