niedziela, 5 czerwca 2022

Od Zilke

Minęło już trochę czasu odkąd Zilke Fogkeep dołączyła do Gildii. Oczywiście, sama nie liczyła ile dokładnie - nie miało to dla niej aż takiego znaczenia, liczył się jedynie fakt, że znalazła dobre miejsce dla siebie. Bo było dobre… prawda? Tym razem miała dobre przeczucie i choć Gildia również miała jakieś przywództwo, to nie wyglądało ono na okrutne, ani zbyt kontrolujące. To uspokajało dziewczynę, która powoli przyzwyczajała się do nowego miejsca zamieszkania i nowej pracy, która bardzo jej się podobała. Będąc Strażnikiem i Kowalem czuła, że przyczynia się do czegoś dobrego i pomaga otaczającym jej ludziom… a to chyba liczyło się najbardziej w życiu. W jej życiu na pewno. Na tym zawsze jej zależało - aby żyć pełnią życia, nie przeszkadzając nikomu, wręcz przeciwnie, bo robiąc wszystko co mogła aby dzięki niej życie innych ludzi było lepsze, pełne szczęścia. Zamierzała zadbać o bezpieczeństwo członków Gildii jako Strażnik, a jako Kowal ułatwiać im codzienność, pomagać w razie potrzeby. Czy to chodziło o zrobienie broni, czy o wyrwanie zęba, zamierzała być użyteczna. A w temacie bycia Panią Kowal… wydawało jej się, że gdzieś niedaleko jej kuźni jest jakaś stajnia. Będzie musiała się tam wkrótce wybrać, koniecznie, jako że kochała zwierzęta. Może poza psami… Psy ją nieco przerażały.
Tamtego dnia wiele rozmyślała, choć właściwie można stwierdzić, że to żadna nowość. Zilke zawsze zdawała się być nieobecna, pochłonięta swoją wyobraźnią w pełni. Doszło to już do takiego stopnia, że godzinę wcześniej w zamyśle niechcący skaleczyła się w dłoń. Polało się dużo krwi, jak na tak małą ranę.
– Oh. – odezwała się, sama do siebie, zaraz łapiąc pierwszą lepszą szmatkę i owijając nią dłoń. Nie myślała o ewentualnym zakażeniu, jakoś nie wpadło jej to do głowy. Miała jeszcze wiele do zrobienia, to nie była pora na chodzenie po Medykach i inne takie rzeczy… Także zaraz Zilke Fogkeep kontynuowała wykonywanie swoich obowiązków. Był to dosyć spokojny dzień, niewiele osób kręciło się w okolicy, także dziewczyna mogła pozwolić sobie na zwykłe porządki. Zaczęła sprzątać w swojej pracowni, chować niepotrzebne rzeczy i przekładać w lepsze miejsca te nieco bardziej użyteczne. Chciała się przynajmniej trochę lepiej prezentować, w razie gdyby ktoś przyszedł do jej kuźni. Dłoń nieco ją piekła, krew zaczęła przesiąkać przez materiał. Zilke zdawała się tego nie zauważyć i zgarnąwszy włosy z twarzy zaczęła przestawiać krzesła tak, aby to wszystko miało nieco więcej sensu i nie zajmowało tyle miejsca. Nie spodziewała się gości, żadnego towarzystwa. Szczerze mówiąc miała nadzieję, że ten spokojny dzień pozostanie tak spokojny i nikt do niej nie zawita z dziesiątką pytań albo coś takiego... Nieważne, jak kochała pomagać, to w rozmowach nie była już tak dobra. Sprawiały one, że czuła się nieswojo.

(Panna Mairwen)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz