piątek, 24 czerwca 2022

Od Isidoro cd. Inanny

Biedny Ambroży wydał z siebie dźwięk przypominający bardziej kocie miauknięcie, niż groźne ryki dzikiej pantery. Wtulał wielki łeb w dłonie kapitan Rivanni, skarżąc się po swojemu na wszystkie nieszczęścia, które go spotkały, ocierając się o jej nogi i domagając się uwagi.
— Mówiłam, że wróci – Ambroży zawsze wraca, dobrze wie gdzie jego dom. Prawda? — odezwała się kobieta, a monstrualna pantera miauknęła, jakby rozumiejąc jej słowa.
Rivanni wykonała ruch, by wrócić z Ambrożym do karczmy, ale rzecz jasna nie każdy cieszył się na widok wielkiego zwierzęcia tak samo, jak pozostała część załogi jej statku. Co bardziej krewcy klienci protestowali, ktoś burczał pod nosem, ktoś głośniej wyrażał swoje niezadowolenie, zaś załoga, przyzwyczajona do ręcznego tłumaczenia innym, dlaczego źle się zachowują, patrzyła już spod byka na tych, którzy kręcili nosem na obecność Ambrożego. W końcu z karczmy wyturlał się właściciel, przywołany coraz intensywniejszym harmidrem kotłującym się przed jego przybytkiem.
Właściciel, zaprawiony w bojach wódz zaplecza kuchennego, sprawiał wrażenie człowieka zdolnego gniewnym spojrzeniem zmusić stoły, by się same starły, a roszczeniowych klientów, by grzecznie zabrali się z izby razem ze swoimi roszczeniami. I takim właśnie gniewnym spojrzeniem ogarnął wyległych przed karczmę klientów, a także kapitan Rosario wraz z całą jej załogą. Isidoro i Inanna jakoś umknęli temu spojrzeniu, widać zbyt mocno niknąc w tłumie, i to nawet pomimo bojowo ściskanej przez Inannę lutni.
A potem wzrok mężczyzny odnalazł w wieczornych ciemnościach sylwetkę Ambrożego.
— Jaki piękny kotek!
Ambroży, jak do tej pory przyklejony do kapitan Rosario, tak aż zerknął na właściciela, na moment odrywając pysk od znajomych dłoni.
Tymczasem zaś Rosario parsknęła swym charakterystycznym, donośnym śmiechem, zaś Inanna niepewnie opuściła lutnię, gotowa w każdej chwili roztrzaskać ją na głowie kogoś, kto miałby problemy z Ambrożym.
I tak, jak jeszcze chwilę temu zdawało się, że Ambroży, wraz ze swymi obrońcami, będzie musiał czmychnąć z powrotem w ciemności miasta, odprowadzany gniewnymi okrzykami i wygrażaniem pięściami, tak nagle okazało się, że obecność dodatkowego, nieco większego kotka w karczmie nie będzie dla nikogo problemem, zaś Rosario wraz z Inanną i Isidoro mogą bez przeszkód dokończyć swoje ziemniaczki, piwo i rozmowę.
— Skoro Ambroży do nas wrócił, mamy teraz dobrego specjalistę, żeby na poważnie zająć się szukaniem moich dziewczyn — powiedziała Rosario, jedną ręką trzymając szybko pustoszejący kufel piwa, drugą zaś trzymając pod stołem, na łbie pantery.
— Sądzisz, że wpadł w ręce handlarza gdy szukał Amai? — dopytała Inanna, a Rosario pokiwała głową.
— Nie mogło być inaczej. Ambroży jest uważny i ostrożny, a skoro wpakował się w taką kabałę, to tylko dla Amai, nie ma innej możliwości. Także jak się wszyscy wyśpimy i odpoczniemy, weźmiemy Ambrożego na łowy.
Spod stołu wydobyło się bojowe warknięcie, miękkie uszy na moment pojawiły się nad blatem.
— Czy nie mieliśmy najpierw porozmawiać z samym handlarzem? — odezwał się Isidoro.
— Ano właśnie – najpierw pójdziemy do loszku i przetrzepiemy gagatkowi skórę. Zobaczymy, jak mocno trzeba będzie go przycisnąć, żeby nam zaśpiewał jak kanarek.


Noc minęła mu zbyt szybko. Po wszystkim, co stało się tamtego dnia Isidoro miał wrażenie, że położył się, zdążył ledwie mrugnąć i już zrobiło się jasno, już wstał nowy dzień. Zarówno jego jak i Inannę czekały nowe wyzwania i zadania, którym musieli sprostać. Astrolog westchnął. Do rozwiązania problemu z rybami prowadziła naprawdę długa i mozolna droga, ale czy byli choć w połowie? Tego wolał nie rozważać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz