Chcąc utrzymać historyczkę, kiedy ta zatańczyła w przenośni na prowizorycznej
kładce już wiedział, że to może skończyć się źle. I zapewne tylko w jeden
sposób. Chciał ją złapać, ale wyślizgnąwszy się z jego dłoni wpadła bezceremonialnie
do błotnistej wody w rowie. Głośne westchnięcie wojownika wstrząsnęło lasem.
Dostrzegł również ten rumiany odcień policzków brązowowłosej, choć udawał, że
wcale jego wzrok nie objął owego zjawiska. Nie czekając długo, w trakcie kiedy
kobieta w chwili słabości taplała rękoma w mule, obszedł powalony pniak
dookoła, nie chcąc przeskakiwać go i narażać tym samym na złamanie. Wolał
ostrożnie przejść obok, skoro jego buty i tak zostały już doszczętnie zmoczone,
a między palcami stóp czuł muł. Kładeczka mogła jeszcze nie raz się przydać,
spełnić swoją rolę. To krótsza droga do jego ulubionego miejsca treningowego,
dlatego wolałby nie przechodzić kilka razy w tygodniu przez bagniszcze. Musiałby
inwestować w buty znacznie, ale to znacznie częściej, aż stałyby się jego
głównym wydatkiem i większa część pieniędzy wędrowałaby do szewców. Kiedy więc
wyminął pień i stanął przed Elrą spojrzał na nią. Przeszył ją wzrokiem. Przelotnie
pomyślał nawet, że jest niezdarna i z pomocą nie potrafi przejść po zwykłym
kawałku drzewa. Nie ważył się nawet uwić tego w słowa, by pogrążyć jej i tak
wyszczerbione zapewne samopoczucie. Przez pewien czas nie wiedział nawet co
zrobić i jedynie obserwował poczynania dziewczyny, która już wcześniej
spróbowała wstać. Próba zakończyła się jednak chlupoczącym fiaskiem. Zapewne
czuła się upokorzona. Leithel na nowo zniknął w krzakach i zaroślach,
prawdopodobnie widząc pływającą roślinę o żółtych kwiatach. Tak też było.
Pobiegł zerwać kolejne egzemplarze, by znów wręczyć je dziewczęciu. Zwierzątku
nie przeszkadzał ten fakt. Nie wydawał się być w żaden sposób rozdrażniony. Nie
potrafił na tyle rozumieć, by wiedzieć, że dziewczyna najprawdopodobniej
wstydzi się całego zajścia. Niemniej jednak widząc jak ta smutnieje, jeszcze
wcześniej zerknął na nią dużymi smutnymi oczyma i dopiero potem czmychnął w nieznane
dla nich okolice. Natomiast co do wojaka, nie wyciągnął już dłoni w jej stronę.
- Musisz bardziej uważać. W innym przypadku możesz się uszkodzić. Tutaj było
miękko, więc miałaś szczęście. – wydusił po chwili.
Była to jedynie czysta prawda. Co prawda, wypowiadanie jej w takiej sytuacji
było zbędne i dość czcze, to i tak zrobił to. Skomentował wydarzenie. Nie
myślał o tym czy Elra może poczuć się urażona. A może zareaguje gniewem i
typowym dla kobiet odpyskowaniem, gdy wypomina im się błąd, z którego zdają
sobie sprawę. Wpadł nawet na pomysł, że przecież mógłby przychylić się lekko i
pochwycić kobietę na ręce. Nie mogła być ciężka. A nawet, gdyby faktycznie tak
było, to nie problem. Wiele ciężarów w życiu dźwigał, a Elra z pewnością nie
ciążyłaby w taki sposób.
- Wszystko w porządku? – dodał po chwili dostrzegając jak brązowowłosa opiera
się na omszałej skarpie.
Według niego powinna po chwili podnieść się i próbować wstać na nowo. Czego nie
uczyniła. Zbliżył się do niej po pewnym czasie. Poczuł na sobie jej wzrok,
który potem prędko umknął, odwrócił się. Jakby zakłopotany, nie do końca
wiedzący co zrobić z zaistniałą sytuacją.
- Moja noga utknęła. – usłyszał jedynie.
Nie pytał o więcej, a jedynie bez westchnienia klęknął w wodzie i poprzez muł i
rzęsę odnalazł nogę względnie uwięzionej dziewczyny. Jego poranione dłonie
zaszczypały, gdy ranki zetknęły się z organicznym brudem. Nie zwrócił na to
jednak uwagi i spróbował odnaleźć źródło zaklinowania. Wyrastające z dna glony
pod wpływem uderzenia dziewczyny o muł wyłoniły się i z banalną łatwością
oplotły jak nogę, zwalając obok dwa większe kamulce, które spotęgowały atak.
Przynajmniej to udało mu się ustalić.
- Zaczekaj chwilę. – westchnął i sięgnął do paska spodni.
Chował tam nóż myśliwski, nie chciał się przecież bawić w rozplątywanie
zawiłych glonów. Może nie miałby nic przeciwko, gdyby nie fakt, że musiał
jeszcze wyciągnąć siedzącą wciąż w wodzie dziewczynę, a potem wrócić do Gildii,
wziąć kąpiel, wyczyścić i zeprać swoje
ubrania z całego masywnego brudu. Nie czekając na zgodę dziewczyny postanowił
interweniować. Bez większego problemu przesunął na boki skałki i rozciął glony.
Obrzydliwie oślizgłe, które po rozcięciu wypłynęły na powierzchnię bagna. Nie
różniły się jednak od całości otaczającej ich wody. Zjednały się jedynie z
rzęsą i liśćmi unoszącymi się na niej. Wstał po chwili i schował do skórzanej
pochwy nóż ze zdobieniami na drewnianej rękojeści.
- Przed nami jeszcze kilka podmokłych terenów, trzymaj się blisko i przy
utracie równowagi nie szukaj oparcia w powietrzu. Wolałbym być w Gildii przed
zmierzchem. – spojrzał na nią.
Chwytając ją bezceremonialnie pod boki pomógł jej wstać. A raczej najzwyczajniej
w świecie po prostu podniósł ją i postawił na nogi. Nie uważał tego za coś złego.
Żadna z niej księżniczka, której nie mógłby dotknąć palcem bez jej zgody.
Zależało mu na czasie, a słońce coraz bardziej chyliło się ku zachodowi. Potem odszedł,
odwrócił się i wyszedł z rowu, rozchlapując wodę i muł dookoła, idąc niezbyt
dbając o to, czy ktoś jeszcze ucierpi na bagniszczu. Puchata biała kulka znów
stanęła nad brzegiem i zaczęła podskakiwać w miejscu i zerkając na uwolnioną
już Elrę – skrzeczeć cicho z zadowoleniem. W pysku znów trzymał żółtokwieciste
rośliny.
Ale Blennen nie był zły.
- Chodźmy. – dodał.
{Elro?}
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz