czwartek, 13 czerwca 2019

Od Nagi cd. Kai

— Rzeczy przez nas nazwane mają skłonność do zajęcia specjalnego miejsca w naszym sercu — zauważyła, pochylona nad posiłkiem. Grzebała widelcem w swoim talerzu, jednak nie z powodu znudzenia czy złych manier, lecz szukając metalem miękkiej faktury parujących przed nią warzyw.
— Ja z kolei nie pragnę się przywiązywać do... tego. — Tutaj opuściła ślepy, lecz wymowny wzrok na siedzącego pod stołem ptaka, który nieznacznie poruszył się na jej kolanach.
— To tylko zwykłe naczynie, nie lepsze, nie godniejsze niż te tutaj, z których się teraz posilamy. A przecież nie nadajemy im imion, prawda? Znalazłam jego truchło dawno, między zaroślami. Ciało się nadawało, było nienaruszone, umarł więc może od choroby, trucizny, tego nie jestem w stanie powiedzieć. Zatem trzymam go pod zaklęciem, by czas go nie trawił i dalej mi służył. Czy wiedziałaś, iż zajmuję się tutaj egzorcyzmami? —zapytała, nie podnosząc głowy znad posiłku. W końcu i tak nie musiała utrzymywać kontaktu wzrokowego z rozmówczynią.
— Winnam więc wypędzać zgniłe duchy, by nie krzywdziły nikogo z tych ziem, a jednak podjęłam się zadania wysłania ich w lepsze miejsce. Może miękkość serca mnie do tego popchnęła, ale wierzę, że robię to zgodnie z wolą boską. Wszakże czy nie uczono nas okazywać miłosierdzia?
Cień refleksji przeszedł przez twarz kobiety, która na moment zatrzymała sztuciec nad jedzeniem. Zaraz jednak powróciła do przerwanej czynności.
— Tak więc oczyszczam je z zepsucia, wlewając ich brudy prosto do tego opierzonego ciała. Bluźnierstwo nie jest przeznaczone, by latać po świecie w czystej formie, a tym bardziej dotykać ludzkiego ciała, więc gdy je chwytam, potrafią parzyć.
Odłożyła na chwilę trzymany metal, by wyciągnąć lekko dłonie przed siebie, obnażając martwą, wyblakłą skórę powlekającą jej ręce. Przejechała krótko kciukiem po palcach upewniając się, że szorstkie, nierówne blizny wciąż tam są, po czym przyjęła dawną pozycję.
— W każdym razie muszę mieć na kruka oko, bowiem moja magia nie jest w stanie utrzymać grzechów w środku, gdyby coś stało się z naczyniem, gdyby się stłukło. Oczywiście nie mogę w nieskończoność używać tego ptaka, kiedyś w końcu może pęknąć, przeładowany grzechami i obawiam się, że stanie się to za niedługo. Ale nie martw się, mam w zamiarach udanie się do świątyni na Wyspach. Lecz nie mówmy już o tym, to nie jest przyjemny temat do posiłku…
Wtrąciła, kończąc tym samym monolog i wkładając między wargi nabite na widelec warzywa. Zaraz po dołączeniu do Gildii, gdy usłyszała, że serwowane są tutaj posiłki, udała się do kucharki. Uznała ją za przyjemną starszą panią, gdy ta zgodziła się, by w razie przygotowywania mięsa dla innych nie robić tego dla niej. Bardziej sfrasowała się, kiedy usłyszała prośbę Nagi o uszczuplenie jej porcji. Nie chciała na początku na to przystać, jednak po wielu zapewnieniach z jej strony, iż jej to całkowicie wystarcza, nie potrzebuje więcej, bowiem potem przechadza się po terenach Gildii, wpadając od czasu do czasu na jakiś targ. Kucharka w końcu, niechętnie, ale zgodziła się. Egzorcystka czuła się źle z powodu tego małego, białego kłamstewka, lecz usprawiedliwiła się przed Bogami i samą sobą tym, iż inaczej jej jedzenie by się zmarnowało, a w takiej sytuacji może trafić na talerz kogoś innego i zapełnić jego pusty żołądek. Kto wie, może właśnie owe warzywa spoczywały na talerzu Kai?
— Wczoraj nie zagaiłam jakim sposobem znalazłaś się tak wymarznięta na środku drogi. Przypuszczam, że musi być to ciekawa opowieść. Nie pytałam również jak się dzisiaj czujesz, za co przepraszam. Miałaś sporą gorączkę, na pewno nic ci nie jest?
Kai?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz