sobota, 19 czerwca 2021

Od Antaresa cd. Aries

— Cóż mam powiedzieć - chętnie — przystał Antares na propozycję pójścia po jedzenie. Pani Irina, której prywatną misją było chyba utuczenie wszystkich gildyjczyków tak, by każdy z nich przyjął idealny kształt kuli, na pewno nie protestowałaby, gdyby poprosił o jeszcze jedną porcję kotleta z ziemniakami.
Irina śmiała się, nakładając Antaresowi nową porcję, polała mu też ziemniaki nieco większą ilością tłuszczu, niż zazwyczaj.
— Jedzcie na zdrowie, kochaneczki. Weźcie sobie jeszcze kompot!
Shio nie pokusiła się więcej o posiłek rycerza i Antares mógł w końcu w spokoju napełnić brzuch, rozmawiając z Aries. Żadne z nich nie było jednak mistrzem niezobowiązującej konwersacji, toteż rozmowa rwała się od czasu do czasu, krążyła wokół Shio i ogólnych tematów. Widać jednak, że Aries musiała spieszyć się na spotkanie z Mistrzem Cervanem, bo gdy tylko ostatni kawałek ziemniaka zniknął z jej talerza, zniknęła i ona wraz z Shio.
"Następnym razem spytaj się, jakiego gatunku jest ten żarłoczny stwór," podsunął ten drugi. Antares jeszcze nie wiedział, że już niedługo będzie miał ku temu okazję.


Nie było jeszcze południa, ale mocne, letnie słońce już dawało się we znaki. Żar lał się z nieba, w powietrzu zaczynała wisieć przytłaczająca duchota. Antares czasem zastanawiał się, czy nadciągająca fala upałów przewidziana przez braci D'Arienzo nie jest czasem w jakiś pokrętny sposób związana ze zbliżającą się katastrofą. Bo jakaś w końcu miała nastąpić, prawda?
Antares siedział na płocie padoku, błądził wzrokiem po przestrzeni, gdzie przebywały konie. Teraz większość z nich szukała cienia z boku padoku, gdzie było poidło, wiata i cień drzew. Na kolanach Antares trzymał niewielki, płócienny worek. W worku - jabłka. Zdążył ledwie wyjąć i ugryźć pierwsze z nich, gdy jeden z koni oderwał się od reszty, porzucił przyjemny chłód cienia i pokłusował w kierunku Antaresa. Widząc, że rycerz w pośpiechu bierze kolejny kęs, Favellus przyspieszył, ruszył swoim ciężkim galopem - mocarne kopyta zadudniły o ziemię, a wiatr rozwiał śnieżnobiałą grzywę.
— Nawet nie jest ci wstyd — mruknął Antares ze śmiechem, gdy Favellus bez najmniejszego skrępowania poczęstował się całym jego jabłkiem, a potem wpakował ociekający musem jabłkowym pysk do worka, szukając kolejnych smakołyków.
Koń nagle poderwał łeb, zastrzygł uszami i parsknął ostrzegawczo. Antares zaraz spiął się w sobie i wyprostował, a jego dłoń instynktownie powędrowała do biodra. Rycerz rozejrzał się. Odetchnął z ulgą.
Zza jednego z drzew wypadła Shio, jej jasna sierść i łuski wyraźnie odcinały się na tle wszechobecnej zieleni. Wilczyca przypadła do ziemi, zaraz podskoczyła i wykręciła ciasne kółko, jakby mówiąc "Znalazłam!". Zaraz zza drzewa wychynęła również Aries - podeszła do Shio, dotknęła jej boku, a następnie skierowała się prosto do Antaresa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz