czwartek, 24 czerwca 2021

Od Talluli CD. Ophelosa

Blask, odbijającego się w niespokojnej tafli strumyka, światła pognał prędko do tych kobiecych ocząt, swą głęboką niebieskością wciąż wpatrujących się w sylwetę potulnego pastuszka, kurczowo zaciskającego swe szlachetne, lecz zniszczone walką, jak i pracą dłonie na wysokim kiju, którym wspomnianego potwora mógł co najwyżej porządnie bachnąć w twardy czerep. Po zbudowanym ładnie, odkrytym ramieniu, szybko wywnioskowała, iż siły jasnowłosemu nie brakowało, a jakie straszydło może i ubiłby gołymi rękoma. Rudogłowej do wodnej gadziny było jednak dość daleko, wymachiwanie kijem i pięściami w jej stronę sensu większego nie miało, a i wszelkie zamieszanie, wzbudzone nagłym wynurzeniem się z wody kobiecego cielska, okazało się równie zbędne, co poddenerwowanie pasących się nieopodal owiec, teraz na powrót zajętych mozolnym przeżuwaniem zieloności wiosennych traw. Pochyliła głowę, zadzierając wysoko smukły, drobny nosek, rudym falom pozwalając w całej swej okazałości rozłożyć się po odkrytych, wyziębionych nagłym przerwaniem kąpieli, plecach. Wzięła głęboki wdech, wypełniając płuca upragnionym powietrzem, którym przez ostatnie, spędzone w głębinach minuty, obdarować swej osoby nie mogła.
— Dobrze już, dobrze, wybaczam — odparła, a słodki głosik czarodziejki, mogłoby się wydawać, iż chowający w sobie usypiający pomruk raźnego strumyka, rozniósł się elegancko po okolicy, docierając nie tylko do uszu młodego blondyna, ale również do tych należących do wszystkich, znajdujących się w pobliskim stadzie, owieczek. Gładka, lewa rączka wskazała na nadbrzeżne, skąpane w promieniach słońca, rogoże, w których postanowił ukryć należący do kobiety, niesforny ręcznik, zdmuchany w zarośla zapewne pod wpływem silniejszego powiewu. Tallulah była przekonana, że sama zostawiła go wraz ze swoimi ubraniami, które posłusznie jednak trzymały się wybranego przez rudogłową miejsca. — O, o tam! Najmocniej cię, mój drogi, przepraszam, teraz musisz przeze mnie chodzić po jakichś chaszczach, ale musiało po prostu, w której chwili mocniej zawiać i tak oto ręcznik mi wcięło. A ja, nieboraczka, nawet tego nie zauważyłam.
Z wyraźnym zainteresowaniem w modrym roku rzetelnie obserwowała poczynania młodego pastucha, wypatrując każdego zgięcia na opalonej skórze, każdego, nagłego drgnięcia wyraźnych, malujących się pod zdecydowanie na chłopaka za dużą koszulą, mięśni. Wyziębione ustka dalej krzywiły się w delikatnym uśmiechu, długie rzęsiska zatrzepotały z dawno wyuczoną gracją, a prawe ramię kryło odkryte piersi, choć zaraz miała się jasnowłosemu ukazać w całej swej szacownej okazałości, odbierając od pastuszka należący do niej ręcznik. Odwróciła ciałko w stronę brzegu i wolnym krokiem ruszyła przed siebie, przedzierając się biodrami przez silne, rzeczne prądy. Przestąpiła z nogi na nogę, zacmokała cichutko. A wszystko to wyczekując, aż blondyn wykona wreszcie powierzone mu przez czarodziejkę zadanie, mimo iż ta znajdowała się już na samej mieliźnie, skąd równie dobrze sama mogła sobie ów ręczniczek sięgnąć.
Blada twarzyczka rudogłowej rozpromieniała, choć mogło się wydawać, iż promienieje już wystarczająco, gdy pastuch wyciągnął w jej stronę dłoń trzymającą należący do Talluli skrawek grubego materiału. Odebrała swoją własność, całkowicie wydostając się na brzeg. Języki zielonych traw połaskotały mokre podeszwy.
— Dziękuję ci, słońce, twa pomoc okazała się nieoceniona — mruknęła, szybko zabierając się za wycieranie wychłodzonej sylwety, na której już dobrą chwilę temu pojawiły się wyraźne ciarki. Westchnęła cichutko. — Miła odmiana, wreszcie prawdziwy dżentelmen. Nie to, co te młokosy, które chowają się o tam, za tym drzewem i podglądają brzydko, myśląc, że ja nie widzę. Ale ja widzę, widzę wszystko. Szkoda, że żaden się nie pofatyguje, by chociaż ręcznik panience podać, no. Dlatego uwierz mi, doceniam, doceniam bardzo. — Przysiadła zaraz obok swych złożonych ubrań, dalej jednak zajmując się dokładnym suszeniem włosów, zupełnie nie obawiając się zimnego spojrzenia mężczyzny. — Ty też z gildii, prawda? Jestem prawie pewna, że gdzieś mi tam mignąłeś, pewnie na stołówce. Ciekawy sobie tu ten przytułek urządziliście, nie ma co.
luzik arbuzik, na tak supi odpis warto było czekać uwu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz