piątek, 25 czerwca 2021

Od Antaresa cd. Talluli

— To dobry wybór — pochwalił ją Antares, biorąc w takim razie drugi z bliźniaczych rapierów. — Rapier jest lekki, jego ostrze giętkie i łatwo poddaje się woli szermierza. Kosz zaś chroni dłoń przed urazami. — Wykonał szerokie, spokojne cięcie, a ostrze zaśpiewało cicho i melodyjnie. — Nim przejdziemy do użycia broni, trzeba opanować podstawy. A zanim przejdziemy do podstaw, trzeba się rozgrzać.
To mówiąc Antares odłożył rapier, wskazał Talluli by uczyniła to samo i... ruszył spokojnym truchtem wokół placu do ćwiczeń. Kobieta podążyła za nim, a rycerz zrównał tempo.
"Ty tam nie szarżuj z tą swoją rozgrzewką. Dziewczyna ma tyle siły, co ty bez magii."
"Gdybym cię nie znał powiedziałbym, że brzmisz niemal jakbyś się troszczył..."
"Od kiedy zrobiłeś się taki pyskaty, co?" prychnął gniewnie mag. "Masz wrażliwość kołka w płocie, doświadczenie z niewiastami żadne, to ktoś cię musi poratować. Zginąłbyś beze mnie."
Antares westchnął tylko w duchu, kątem oka zerkał na biegnącą obok Tallulę. Sam starał się nie sięgać do własnej magii zbyt wiele pozwalając, by ten niespieszny trucht męczył jego naturalnie wątłe ciało - dzięki temu starał się mieć jakąś kontrolę i wyczucie tego, co serwuje kobiecie.
Ich oddechy przyspieszyły, podobnie i tętno. Tyle wystarczyło, mieli się w końcu rozgrzać, nie zmęczyć. Antares przystanął z powrotem przy szopie, gdzie czekały na nich rapiery, nie sięgnął jednak po broń.
— Gdy już hm... rozgrzeje się całe ciało, trzeba skupić się na poszczególnych partiach mięśni i stawach. Przy walce jakimkolwiek orężem szczególną uwagę trzeba zwrócić na nadgarstki. Z nimi najłatwiej o problemy — zakończył splatając dłonie i zaczął luźno rozgrzewać nadgarstki. Tallulah powtórzyła jego ruch.
Zapadła cisza, Antares nie do końca miał pomysł, jaką konwersację poprowadzić. Czy w ogóle powinien mówić coś innego? Wracał myślami do treningów z sir Roderykiem, ale nie dało się ich porównać - Antares spędził z nim całe życie, był jego paziem i giermkiem, do tego obaj byli mężczyznami, a sir Roderyk był od Antaresa dużo starszy. I bardziej doświadczony.
"Ale pociesz się chłopie - taki milczący mężczyzna to też dobra inwestycja. Przynajmniej widać, że nie mielesz ozorem, jak nie masz nic sensownego do powiedzenia."
Przyszło do skłonów, Antares bez problemu położył obie dłonie obok stóp, dotknął czołem kolan. Zaraz jednak podniósł się trochę i zerknął kątem oka na Tallulah.
— Na początku rzadko kto jest w stanie dotknąć całymi dłońmi ziemi — powiedział widząc, jak kobieta muska opuszkami piasek.
— Dam radę — odparła, wyciągając się trochę mocniej. W końcu złapała się za kostki i spróbowała przyciągnąć czoło do kolan.
— Wiem, że dasz. Ale to nie musi być dzisiaj.
Kręcenie bioder, wykroki, rozciąganie ramion. Proste ćwiczenia, jednak Antares już czuł to przyjemne ciepło, które rozlewało się po dobrze przygotowanym do treningu ciele.
— Dobrze, to teraz możemy przejść do właściwej części — powiedział.
Tallulah wyprostowała się, odgarnęła z czoła te kilka kosmyków, które wymsknęły się z ciasno splecionego warkocza. Policzki miała zaróżowione, oddech głębszy i przyspieszony, ale oczy jej się zaświeciły, gdy wzrok powędrował w kierunku rapiera. Podeszła do szopy, pewną ręką chwyciła swoją broń.
— Zacznijmy od samego chwytu... Może na ten moment wezmę inną broń — Antares wybrał smukły miecz o podobnej rękojeści, ale bez kosza, który zasłaniałby jego dłoń. — Na pozór chwyt na rękojeści wygląda tak, jak na rączce każdego innego narzędzia. Ale jest nieco inny. Zazwyczaj ludzie trzymają rzeczy mocniej zaciskając na nich środkowy i wskazujący palec. Są silniejsze, więc to naturalne. Przy walce mieczem jest na odwrót - mały palec i serdeczny przytrzymują mocno broń, są dość sztywne, zaś palec wskazujący i środkowy powinny być nieco luźniejsze... To ma duże znaczenie, szczególnie przy rapierze. Niektóre techniki wymagają wplecenia palców w kosz, ale to materiał na dużo dalsze lekcje.
Tallulah przypatrzyła się, poprawiła uchwyt i wyciągnęła rapier przed sobą.
— Tak dobrze?
— Tak, o to chodzi. Teraz opuść nieco koniec ostrza, niech wisi spokojnie. Rozluźnij też rękę i ściągnij nieco ramiona. Stań w większym rozkroku, o tak — Antares przyjął pozycję, zakołysał się nieco na ugiętych nogach. — Kiedy się przyzwyczaisz, ta pozycja będzie wygodna i stabilna. Pozwoli ci bardzo szybko się przemieszczać i reagować.
Tallulah ugięła lekko kolana, stanęła szerzej.
— Jeszcze trochę.
Kobieta przysiadła niżej, zachwiała się, a koniec rapiera zakreślił nierówne koło. Ale zaraz odzyskała równowagę.
— Pamiętaj o ramionach.
Tallulah wyprostowała się, jej usta zacisnęły się w lekkiej frustracji. Gdy rapier dobrze się układał, jej kolana same się prostowały, gdy zaś nogi były poprawnie ustawione, mimowolnie spinała ramiona i pochylała głowę. Utrzymanie wszystkiego na raz w odpowiedniej formie zdawało się trudne i nienaturalne. Lekko wyprostowała kolana.
— Trochę niżej — poprawił Antares.
— Tak, staram się...
"Wiesz co, weź jej pokaż, po co to wszystko."
Rzadko się to zdarzało, ale rycerz musiał zgodzić się z tym drugim. Od czasu do czasu mag nawet współpracował, ale łatwiej było chyba o zaćmienie słońca, niż kooperację z jego strony. Jedynym wyjątkiem było, gdy coś go osobiście zainteresowało - w przypadku ognistowłosej niewiasty nie było o to tak trudno. Antares doszedł do wniosku, że nie pogardziłby sytuacją, w której ten drugi na co dzień zachowywałby się racjonalnie.
— Poczekaj, zrobimy małą przerwę — powiedział.
— Radzę sobie!
— Tak, to prawda. Ale chciałem ci coś pokazać.
Tallulah wyprostowała się, stanęła normalnie, ale gdy chciała opuścić zupełnie ostrze, Antares ją powstrzymał. Sam zmienił miecz z powrotem na rapier, jego dłoń zniknęła w rozbudowanym, choć nieco już sfatygowanym koszu.
— Po prostu trzymaj go tak, jak teraz. Nic nie rób. I nic się nie bój.
— Nie boję się — Zmarszczyła brwi. — Ale co chcesz zrobić.
— Pokazać ci, po co to wszystko.
Antares stanął naprzeciw Talluli w pewnej odległości, koniec jego wyciągniętego ostrza nawet nie dotykał sztychu rapiera kobiety.
— Teraz jestem daleko. Gdybyśmy oboje dzierżyli zwykłe miecze, nie byłoby problemu - to zupełnie bezpieczny dystans, który daje duże pole do manewru i nie sprawia, że któreś z nas jest bezpośrednio zagrożone przez miecz tego drugiego. Ale dla osoby wprawnie dzierżącej rapier to jest żaden dystans.
Wydawało się, że Antares się nie poruszył - jego sylwetka zdawała się tak samo naturalna i rozluźniona, miecz kołysał się leniwie, nogi znajdywały pewne podparcie w piaszczystym gruncie placu. Ale coś się zmieniło. W jednej chwili rycerz stał w bezpiecznej odległości, w następnej był tylko srebrny błysk i nagły, chłodny gwizd powietrza, gdy ostrze przemknęło tuż obok głowy kobiety, jej ostrze uwięzione w wymyślnych zdobieniach kosza drugiego rapiera.
— Błyskawiczne pchnięcia rapiera są mordercze. Ludzie nawet nie wiedzą, co ich trafiło — powiedział, cofając powoli ostrze i prostując się. — Ale nie są możliwe, jeśli nie opanuje się poprawnej postawy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz