poniedziałek, 21 czerwca 2021

Od Talluli CD. Antaresa

Związała błękitną wstążką rudy włos, uczesany w starannego, ciasnego warkocza. Smukła, nietknięta ciężką pracą dłoń, powędrowała w stronę cienkich sznureczków założonej przez czarodziejkę koszuli, sprawnie chowając za nimi odkryty dekolt, sięgający niemal do samej linii niewielkich, kobiecych piersi. Westchnęła cichutko, wstając wreszcie od przestarzałej toaletki i jej skorodowanego, pełnego czarnych plam, lustra, w zlęknionym pośpiechu odwracając modre oczyska od własnego odbicia. Od blizny na prawej skroni – pamiątce po nagłej ucieczce z ethijskiej stolicy i łuczniku, niemalże przyczyniającego się do jej własnego końca, od tej ceglanej czerwieni, nigdy jej własnej, nigdy do królewskiej doradczyni nienależącej. Lata praktyki, ciągłego wirowania wśród śmietanki towarzyskiej całego, północnego kraju, sprawnie nauczyły Tallulę wchodzić w kolejne to role, przywdziewać maski, nigdy nie ukazując prawdziwego oblicza. Postać uciekinierki, zbiega i niesłusznie oskarżonego przestępcy, okazała się jednak o wiele trudniejszą do odegrania, niż sama mogłaby się tego spodziewać.
Złapała za ciemny pas, ciasno obwiązując go wokół wąskiej talii, zaraz upewniając się, czy aby na pewno dowiązała do skórzanego rzemienia drobną torebeczkę z zasuszonymi ziołami, jak i bukłak z wodą – tak na wszelki wypadek, gdyby jej nauczycielowi przypadkiem przyszło co do głowy głupiego, bądź gdyby zwyczajnie zdecydował się przekroczyć wyznaczone przez Tallulę granice, o których Antares sam przecież wiedzieć nie mógł. Sprawnie wsunęła na nogi długie kozaki, by zaraz skierować się w stronę drzwi i wreszcie, bez jakiegokolwiek odwracania się za siebie, bez krzty zwątpienia, czy niepewności, wyszła ze swego pokoju, szybkim krokiem kierując się w stronę gildyjnego placu treningowego. Nigdy nie sądziła, że może znaleźć się w tak wielkim niebezpieczeństwie, by lata nauki w defroskiej akademii, spędzone na dokładnym studiowaniu sztuki magicznej, okazały się niewystarczające.
Ciepło wiosennego słońca w chwilę znalazło swe promienie na ostrych policzkach rudogłowej, pozwalając licznym, jasnym piegom wyjść wreszcie na porcelanową twarzyczkę. Różane ustka wykrzywiły się w szerokim uśmiechu, modre oczyska zatrzymały na soczystej zieleni traw, a zapach porannej rosy połaskotał, równie piegami obsypany, zadarty nosek. I to uczucie, to towarzystwo wszechobecnej w Tirie natury, ta niezwykła wolność, radość z tak małymi rzeczami związana, niezwykle Tallulę w nowej, a od ucieczki z Phale również przeklętej, roli cieszyły. Gdyby tak miast na trening, wybrać się nad wodę w ten niesamowicie słoneczny dzień, kolejne godziny spędzając pod grubą taflą rzeki, gdzie choć na moment mogła poczuć się bezpieczna. Dzisiaj jednak na kąpiel mogła sobie pozwolić co najwyżej wieczorem.
Zrobiła krok w przód, potem jeszcze następny, a zbliżając się z wolna do drewnianej szopy, zaraz poczuła na swej sylwetce bystre spojrzenie rycerza. Westchnęła, niby to z niezadowolenia, a może zwyczajnego rozczarowania. Zatrzymała się, dopiero słysząc krótkie pytanie Antaresa.
— Zawsze — kiwnęła głową, a na bladą twarzyczkę kobiety wstąpił kokieteryjny uśmiech.
Śpiew samotnej kukułki rozniósł się gdzieś za plecami czarodziejki.
Modrakowe ślepia wylądowały na wystawionej przed szopę broni i z wyraźną w spojrzeniu iskierką zainteresowania, pozwoliły Talluli bezpardonowo ominąć sylwetkę rycerza, gnając prosto w stronę błyskających w słońcu ostrzy. Jasna rączka powędrowała do rapierowej rękojeści, unosząc ku niebu smukłą, nie za dużą szpadę, swą jednosieczną głównią nader przypominającą pałasz. Zważyła miecz w dłoni, wyciągnęła w przód dzierżącą broń rękę. Doskonale zdawała sobie sprawę, iż ze swoją siłą, nigdy szczególnie dużą, nie mogła co liczyć na cięższy oręż. Krótkie miecze i rapiery mogły jednak spokojnie czarodziejce starczyć, sama bowiem wiedziała, iż więcej zdziała swą zręcznością oraz kombinatorstwem, niżeli faktyczną krzepą. Na leżące nieopodal sztylety nie zdecydowała się nawet zerknąć. Gardziła bronią skrytobójców, podrzynaczy i złodziejaszków.
— Co myślisz? — spytała, dalej nie odwracając spojrzenia od srebrzystego sztychu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz