wtorek, 6 września 2022

Od Isidoro cd. Tadeusza

Isidoro nabrał więcej tchu.
— Głównie to. O trupie, a raczej jego braku.
— Dobrze, ale to już wiemy. — Żabie oblicze skrzywiło się, Tadeusz przesunął łapą po wilgotnym czole. — Musiało być coś jeszcze, skoro tak bardzo chciałeś wypluć to z siebie, jeszcze na dodatek przed naszym „pomocnikiem".
— Nie ufasz Rosewoodowi.
— Ufam tylko sobie — odparł, stuknął laską w podłogę. — I tobie radzę bardziej zaprzyjaźnić się z tym podejściem. Ale wracając – do rzeczy.
— Pamiętasz, jak jeszcze przed rozpoczęciem turnieju mówiłeś, że jeśli zobaczę w swoich wróżbach elementy rozgrywki, to żeby ci nic o nich nie mówić?
Tadeusz, gdyby mógł, pokiwałby głową. Brak szyi sprawił, że pokiwał, ale całym ciałem.
— Pamiętam, pamiętam. Dziwiłeś się temu podejściu, wydawało ci się, że kwestia honoru jako gracza. — Medyk uśmiechnął się krzywo. — Podczas prawdziwej gry umysł musi być jasny i czysty, zajmować się tylko tym, co na planszy. Gdybym poznał fragmenty gry i najbardziej prawdopodobne ruchy mojego przeciwnika, myśli same skierowałyby się na te tory, nie widziałbym jasno i wpłynęłoby to negatywnie na przebieg rozgrywki. A do tego nie mogliśmy przecież dopuścić.
— Prawda. Ale teraz, kiedy przypominam sobie tamte wróżby, kiedy ponownie zacząłem je rozważać... — Isidoro urwał, westchnął, skubnął rękaw. — One nie mówiły o szachach ani o przebiegu konkretnych partii. To były metafory, a ja tego nie dostrzegłem.
Tadeusz obrócił w łapach laskę, ponownie przetarł czoło. Na krótki moment w pokoju zapadła cisza.
— Dobrze, to nie jest tak, że coś takiego nigdy się nikomu nie zdarzyło. Historia zna wiele przypadków, gdy dosłowna interpretacja wróżby wydawała się pewna i oczywista, a gdy wypadki już się potoczyły, nagle stało się jasnym, że chodziło o coś zupełnie innego. Od tego upadały imperia, a królewskie głowy toczyły się po schodach. — Czarnoksiężnik znów urwał, znów obrócił laskę w łapach. — Źle, że przytrafiło się to akurat nam. Jedyne pocieszenie może stanowić fakt, że żaden z nas nie nosi korony.
Isidoro pokiwał głową. Atmosfera była grobowa, a wieści, które przyniósł Tadeuszowi, nie napawały optymizmem. Mogłoby się wydawać, że rozmowa z astrologiem i usłyszenie wróżby sprawi, że ścieżka stanie się nagle jasna i prosta, że od razu będzie wiadomo, co robić. Ale gdyby astrologia była tak prosta, astrologowie nigdy by się nie mylili; każdy chciałby chociaż liznąć temat, by ujrzenie przyszłości mogło sprawić, by poznał odpowiedzi na dręczące go pytania. Ale magia tak nie działała. Tadeusz miał pełne prawo natrzeć Isidoro uszu – w końcu miał swymi zdolnościami wspierać ich obydwu w całym tym zleconym przez Cervana przedsięwzięciu. A jak na razie wychodziło na to, że przez jego niedopatrzenie znaleźli się w samym środku bardzo ciężkiej sytuacji.
— Opowiedz mi w takim razie, jak wyglądały te partie.
I Isidoro zaczął opowiadać.
Od tej pierwszej, którą dojrzał jeszcze nim dotarli w ogóle do Vallmory, zaś ich wspólna podróż wciąż koncentrowała się głównie wokół partii szachów rozgrywanych w drodze. Wydawało się, że tamten sielski czas wydarzył się rok temu, jeśli nie więcej, choć tak naprawdę minęło ledwie parę dni. I już wtedy przeznaczenie przemawiało do Isidoro, ostrzegając go przed czyhającym na niego niebezpieczeństwem, starając się przekazać mu, że idzie prosto w pułapkę. I choć, patrząc na to wszystko wstecz, Isidoro był pewien, że nawet mimo tych ostrzeżeń, razem z Tadeuszem, postąpiliby dokładnie tak samo – wzięli udział w turnieju, dali się wciągnąć w te wszystkie machinacje – to chociaż zrobiliby to bardziej świadomie.
A potem Isidoro opowiedział też o kolejnych wróżbach – tych, które pojawiły się w kartach tarota później – zaś Tadeusz marszczył czoło, mrugał migotką, wydawał z siebie zamyślone „hm", dopytywał o to czy tamto.
— Faktycznie, ten fragment jest bardzo podobny do partii, jaką sam rozegrałem i którą omawialiśmy wtedy, w karczmie. Pamiętasz?
Isidoro skinął głową. Pamiętał, skupiał się na szachach i radach Tadeusza na tyle, że to mu akurat nie umykało. Może dlatego nie skupiał się na innych rzeczach.
— Czy było coś jeszcze? — spytał na koniec Tadeusz, lustrując Isidoro uważnym spojrzeniem.
Astrolog przymknął oczy, zastanowił się, sięgnął myślami wstecz, starając się przetrząsnąć zakamarki pamięci w poszukiwaniu chociażby śladów i resztek tego, co jeszcze mogło być istotne i co mogłoby pomóc w interpretacji całości. Ale nie znalazł już niczego – co tylko było w jego umyśle, przekazał już czarnoksiężnikowi.
— Nie, to już wszystko. Nie przypominam sobie niczego więcej.
Tadeusz westchnął, odchylił się na swym siedzisku, zapadł w miękkie oparcie. Splótł łapy, a czoło zmarszczyło mu się w wyrazie głębokiej kontemplacji.
— Że też jeden raz nie może być prosto — mruknął, bębniąc palcami po oparciu fotela. — Ale wydaje mi się, że mam pewne poszlaki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz