czwartek, 1 września 2022

Od Jamesa, CD. Kukume

— Nie ma na świecie nic piękniejszego od rodzica, który kocha swoje dziecko.
Nie powinien chcieć się zaśmiać.
Spróbował sobie przypomnieć, ile miała lat, ale na ten moment wszystko wypadło mu z głowy. Każdy pieczołowicie wypełniony formularz, najmniejsze szczegóły zapamiętane z życia gildyjczyków skrzętnie zapisane w postaci raportów dalszych i wszystkich. Czasami przeklinał fakt, że Cervan miał serce na tyle miękkie, żeby przyjmować każde zbłąkane zwierzę czy sierotę, które akurat zjawiało mu się pod drzwiami organizacji. Informacji zawsze było zbyt mało, żeby podjąć faktyczną, racjonalną decyzję. Kogo przyjąć, kogo odrzucić, na jakiej podstawie. Każda taka luka w życiorysie przyprawiała umysł Jamesa o dreszczyk fantazji, gdy wyobrażał sobie, jakie przygody musiał przeżywać każdy kolejny członek z poszarpanym, lichym podsumowaniem jego dotychczasowego życia. Częściej braki wypełniał dobrymi rzeczami, miłymi wspomnieniami i własnymi spostrzeżeniami, które spisywał na boku dla spokoju myśli. Ostatnimi czasy znajdował w tym bardzo dobrego kompana do wieczornego kieliszka wina, gdy rozpoczął przed dwoma, trzema tygodniami odmawiać cięższych trunków…
— Omen to piękne imię. — Skinął głową, nawet jeżeli myślami był zupełnie gdzie indziej. — Mój brat miał na imię Chua. Zapisałam je kiedyś, cóż… nie spodziewałam się, że ludziom władającym iferyjskim zupełnie inne pomysły, jak je wymawiać. Albo odmieniać. Nie wszystkie brzmiały najładniej, a znaczy po prostu "łagodny".
…jeden alkoholik i narkoman w ich rodzinie zdecydowanie powinien wystarczyć, dzieciaki zdecydowanie nie potrzebowały kolejnego.
— To dobre imię — rzucił bez pomyślunku, byle pociągnąć jakoś dalej cierpką atmosferę rozżalenia, jaka wkradła się cichcem do pomieszczenia. Może mentalnie dawno pomieszało mu się w głowie.
W każdym razie z tej perspektywy dopiero zaczął zdawać sobie sprawę, jak młoda była pani Kukume. Owszem, jakby nie było, w świecie tak rozległym jak ten, w którym mieszkali, trudno mówić o jakiejkolwiek dyskryminacji wiekowej. Różne rasy różnie się starzały, na innych etapach życia dorastali, nawet ludzie między sobą mieli zupełnie inne zwyczaje w zależności od regionu i wychowania. Doskonale pamiętał, że wśród demagitów kobieta w wieku posłanki byłaby dawno uznana za starą pannę. Spoglądaliby na jej ruchy ze znużeniem, lekkim grymasem na twarzy. Z odrażającą pieczołowitością wyprostowaliby wszystkie drobne wady, które w normalnych oczach byłyby po prostu cechą charakteru. Tak, zdecydowanie była młoda, chyba w jej wieku już od kilku lat był żonaty.
Może dlatego wydawała się mu taka infantylna. 
Przełknął nieprzyjemny posmak goryczy na języku, goniąc samego siebie, że stała przed nim normalna osoba, zasługująca na szczątkowy szacunek choćby dlatego, że żyła. Tym bardziej że, być może, stanowiła ona ostatnią szansę na znalezienie optymalnego rozwiązania.
— Nie zawsze da się ochronić każdego. Ale Nantan jest mądrym człowiekiem. — Zaczął ponownie kontaktować, na moment tracąc panowanie nad twarzą. Gdyby Kukume była mniej zaangażowana własnymi wspomnieniami, może nawet dostrzegłaby nieprzyjemny cień uśmiechu, który zakwitł na twarzy mężczyzny. — Wiele rzeczy mogłoby ułożyć się inaczej, gdybym go znała wcześniej. Chciałabym móc dać panu gwarancję, że pomoże, ale… 
Porozmawiali. Może nawet ścisnęło go serca na myśl o tym, jak dobrą osobą okazała się jego rozmówczyni, ale poczucie winy zniknęło tak szybko, jak tylko się pojawiło. Gdy kilka dni później wspólnie dyskutowali nad możliwościami wyprawy, zaczął zdawać sobie sprawę, że dłonie drżały mu mocniej niż zwykle. Migreny stały się mocniejsze, brzydsze, przynosiły ze sobą wizje, których nie chciał widzieć. I nawet ciemność zamkniętych oczu zdawała się zbyt jasna, zbyt przyjazna, gdy coraz rzadziej kontaktował, łatwiej się denerwował i mimo wszystko częściej wracał myślami do wizji upojnego kieliszka. Później Apolonia zmyje mu w liście głowę, gdy skłamie jej naprędce. Zajmie się w końcu czymś konkretnym. I nawet ręce po podróży z panią Kukume nieco się zaleczą.
Może wtedy będzie lepiej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz