poniedziałek, 17 maja 2021

Od Apolonii CD Adonisa


Rozpływała się w jego ciężkim, ciepłym oddechu, który tak znienacka otulił chudy nadgarstek. Palec wskazujący kobiecej dłoni teraz przytrzymywanej przez tę jego, równie ciepłą, co oddech, drgnął niespodziewanie, może i ją zaskakując. Ale zaskoczona była cała ona, tym zupełnie nieprzewidywalnym ruchem, tym drobnym, aczkolwiek gustownym i eleganckim odegraniem się i szybkim dogonieniem prowadzącej w tym wyścigu. Ale to przecież nie był sprint.
Jeszcze nieraz przecież będzie mógł się potknąć, a jego klatka piersiowa i szerokie barki unoszące się powoli, przygniecione niematerialnym ciężarem, który osobiście na niego zrzuciła, zapowiadały jedynie rychły, prawdopodobnie dosyć bolesny upadek.
Parsknęła cichutko, jedynie dla siebie, gdy uwolnił jej dłoń, gdy chociaż jedno z jej ramion opadło luźno wzdłuż ciała przykrytego zupełnie nieformalnym, wręcz kuluarowym okryciem z futerkiem. Przez głowę przebiegła szybka myśl, że takiej jeszcze chyba nikt jej nie widział, nie w tak niekontrolowanych warunkach, tak bez jakiegokolwiek paktu. Cyrografu wręcz.
Każda podpisana z nią umowa wydawała się jedynie cyrografem mającym poprowadzić głupiego ku jego własnej zgubie.
— Ależ wybaczam, panie Nykvist — stwierdziła w końcu, poszukując smaku brzmienia męskiego nazwiska na własnym języku, rozkoszując się w każdej z twardości głosek, w tym prędkim, zmiękczonym fał, w te, które pozbawiało nagle dechu w płucach, tak bezlitośnie. Obcy akcent doprawiający imię tym cudownym tembrem oczywiście odwzorowała wzorowo. — Przykro mi jednak bardzo i ciężko na sercu, że nie rozkoszuje się pan w sztuce na deskach. Zamknęła drzwi. Bez zapowiedzi i bez przepraszam czy chwilka, pozostawiając ich oboje jedynie z cichym stuknięciem mechanizmu o drewno. Zacisnęła wolną dłoń w piąstkę, poruszyła ramionami, bo te nagle się spięły, gdy na twarzy na króciutką chwilę wystąpił rumieniec, a powieki musiały zasłonić spojrzenie – to skakało okropnie, niespokojne i rozedrgane. Otworzyła usta w zupełnie niemym krzyku, podskoczyła dwa razy, a nagie stopy uderzyły o podłogę, na co spięła się jeszcze bardziej, bo zabolało to ją trochę. W końcu odchrząknęła cichutko, szybko przywołując siebie i swe ciało do porządku, sięgnęła ku łańcuszkowi. Przecież nie wypadało trzymać gościa w tak okrutnej niepewności.
Głupi, beznadziejny ruch pozwalający mężczyźnie na wtargnięcie do pomieszczenia bez jakichkolwiek przeszkód. Ale przecież zdążyła zauważyć, że i słabe ogniwa nie powstrzymałyby go w ewentualnym wyłamaniu drzwi. Wolała do swego czynszu nie dopłacać, nawet jeżeli koszt wymiany zamków byłby dla niej kosztem znikomym.
Łańcuszek uderzył o drewno, dźwięk metalu rozszedł się po dużym, przestrzennym, a przede wszystkim jasnym pomieszczeniu. Niebie. Kobieta ponownie nacisnęła na klamkę, pociągnęła w swoim kierunku.
— Ale nigdy nie jest za późno, by rozsmakować się w czymś nowym, nieprawdaż? — zapytała, tym razem stojąc przed nim w swej całej okazałości, choć dłoń z listem nadal schowana była za plecami; ale jedynie we wrodzonej, czystej kokieterii. Odstąpiła na bok, tym gestem zapraszając go do środka. Prawa stopa zahaczyła o kostkę przeciwnej nogi, oparła się na niej delikatnie. — I doceniam twoją troskę, pozwolę sobie przejść na ty, bo przecież zapraszam cię do swojego mieszkania, jeżeli oczywiście nie masz nic przeciwko, Adonisie — tym razem rozsmakowała się w jego imieniu, zdecydowanie elastyczniejszym i delikatniejszym od nazwiska. — Ale spokojnie, ręka mi nie zdrętwieje. Nie takie pozycje przyjmowała i nigdy w nich nie zdrętwiała — parsknęła śmiechem.
W końcu jednak odpuściła, już całkowicie rozluźniając swe ramiona. Uniosła list do warg, zakryła je upragnionym przez niego papierkiem, topazowe oczęta uśmiechnęły się, gdy kąciki ust uniosły się i zmarszczyły poliki w tym swym nonszalanckim rozbawieniu całą sytuacją.
— Obawiam się jednak, że jesteśmy w potrzasku — stwierdziła w końcu, odwracając się na pięcie i nawet na niego nie zaczekała; po prostu przeszła przez jeden z łuków, podeszła do półki, tuż przy kuchennym blacie.
Wyciągnęła z niej dwa kubki, nie pytając się nawet, czy pragnie herbaty, czy kawy. Decyzję w końcu już dawno podjęła za niego. List położyła tuż obok siebie, na drewnie, lewą dłoń zostawiła przy nim. I przy widelcu zawsze leżącym na kuchennym blacie tak na wszelki wypadek. Długie palce zatańczyły na srebrnej rączce, zaznaczając swą gotowość.
— Listu od tak nie przekażę — oświadczyła w końcu, bezemocjonalnie, bo była to przecież oczywista oczywistość. Sięgnęła po jedną z herbat skrywanych w kuchennej szafce. — Musisz mi wybaczyć, ale nachodzisz mnie tak zupełnie bez żadnego zaświadczenia, powołujesz się jedynie na imiona, a odpowiednich papierów brak. — Trzasnęła drzwiczkami, po czym obróciła się zwinnie i oparła swe biodra o blat. Widelec i list znajdowały się teraz przy prawej dłoni. — Lub pierścienia — dodała szybko. — Oczywiście, powiesz mi teraz, że list mogłeś wyrwać ode mnie już te kilka chwil temu, jeszcze przy drzwiach, ale robiąc w ten sposób postąpiłbyś jak okropny i niewychowany brutal, a ja przecież zapamiętałam twoją twarz i jedynie kwestią czasu byłoby dorwanie się do ciebie i odebranie tego, co pozwoliłam już sobie, uznajmy, przywłaszczyć. I szkoda byłoby tak prędko zniszczyć tym nieeleganckim zachowaniem tak dobrze zapowiadającą się relację. — Posłała mu ciepły uśmiech, posłała równie ciepły śmiech. — Nie wyglądasz też na takiego, który usypia czujność kwiatami i bombonierkami. Żadnego haczyka więc, jak mi się wydaje na pierwszy rzut oka, nie ma. A jednak, czujną muszę pozostać i listu, jak już powiedziałam, od tak nie oddam. Jest zbyt ważny, a szanuję również swoją własną głowę i szyjkę. Te wydają mi się wręcz cenniejszymi od tego zwitka papieru, od którego ich stan niestety zależy, ale praca, to praca.
Uniosła lewą dłoń i jej palce ku swojej brodzie, opuszkami zatańczyła przy wargach. Te palca serdecznego nawet oparły się na tej dolnej mocniej, pociągnęły, gdy brwi zmarszczyły się w doskonale rozpoznawalnej rozterce.
— A więc, co teraz?

[ proszę nie trzymać nas w niepewności ]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz