piątek, 7 maja 2021

Od Aurory c.d. Syriusza - Misja

Rzadko miała okazję robić sobie takie przejażdżki. Jako człowiek niby mogła, ale koń nie był jej w żadnym wypadku potrzebny przy polowaniu. Natomiast gdy była jeszcze przerośniętym zającem to nie miała nawet co myśleć o jeździe wierzchem na choćby kucyku, a co dopiero koniu.
Kobieta jechała obok Syriusza niezgrabnie podskakując przy każdym kroku wierzchowca. Od tego całego skakania w siodle bolały ją nie tylko nogi, ale też i tyłek. Mimo to wcale nie żałowała propozycji pojechania konno. Całkiem dobrze bawiła się próbując dopasować się do ruchów zwierzęcia, co nie wychodziło jej tragicznie, ale też nie jakoś dobrze. Po prostu dobrze się bawiła ucząc czegoś nowego. Zwłaszcza, że na własne życzenie, wbrew zaleceniom Theo, wybrała sobie większego i bardziej narowistego wierzchowca. Gniadosz próbował zrywać się do galopu ilekroć wyjeżdżali na bardziej otwartą przestrzeń. Pomimo takich zagrywek ze strony konia, Aurora jeszcze nie dała się zrzucić z siodła. I nie zamierzała. Dobrze rozumiała zwierzę. Ogier był tak samo podekscytowany podróżą jak sam jeździec. Kobieta gdyby mogła, to sama by się puściła pędem do przodu. Ale nie mogła. Już pomijając, że nie podjęła się tego zadania sama i nie mogła tak po prostu zostawić Syriusza samego sobie, to takie gnanie przed siebie na chybił trafił za nieznanym drapieżnikiem było skrajną nieodpowiedzialnością. Nieodpowiedzialnością, która zgasiła życia wielu młodych łowców zbyt pewnych siebie po kilku polowaniach na drapieżniki.
Po kilku godzinach takiej jazdy Aurora i Syriusz dotarli na miejsce. Uwiązali je do drzewa na skraju terenu wykopalisk i poszli zbadać okolicę. Pierwszym co rzuciło się w oczy kobiecie były już na nowo porośnięte doły wykopane przez ekspedycję. Gdzieniegdzie spod gęstej roślinności wystawały zarastające pnie ściętych drzew. Białowłosa delikatnie pociągnęła Syriusza za rękaw i wskazała na wystający spośród krzewów jeden z wozów oplątany dziwnymi pnączami.
Wolała się teraz nie odzywać. Nasłuchiwała. Tak najbezpieczniej. Nieznany teren, nieznany łowca w okolicy. Lepiej być czujnym i nie dać się zajść od tyłu.
Pnącza były grube i ciasno oplatały wrak wozu. Gdy się bliżej przyjrzała to w zasadzie unosiły go nieco w powietrze. Śladów koni nie dostrzegała, co choć nie chciała, nieco uderzało w jej dumę, bo wierzchowców z całego obozu powinno być cała masa i w popłochu powinny zostawić po sobie jakieś ślady. Połamany krzak. Wgłębienia w miękkiej ziemi. Cokolwiek.
Syriusz przywołał ją do siebie. Pokazał jej zaprzęg. Dopiero po chwili Aurora zrozumiała o co mu chodzi. Był cały. A konie musiały zostać wyprzęgnięte.
- To się robi coraz dziwniejsze. Spodziewałam się, że chociaż konie zeżre. - powiedziała szeptem - Idziemy dalej?
 
Syriusz?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz