czwartek, 13 maja 2021

Od Pelagoniji - Event

Słonko grzało mocno, sprawiając, że niektórzy klęli na nie niemiłosiernie i ścierali lejący się pot z czoła skrawkiem koszulki. Nawet chłodne napoje oraz lody nie potrafiły pomóc w tej piekielnej pogodzie. Byli tylko nieliczni, którzy czerpali radość z promieni łaskoczących skórę i wystawiali swoją twarz w stronę twarzy nieba, żeby przyjąć więcej ciepła. Jednymi z nich była Pelagonija, która siedziała przy fontannie na placu obok dużo wyższego od niej chłopaka, właściwie to mężczyzny, ale Aurel w oczach studentki był tym młodszym kolegą z liceum, nieporadnym i niezręcznym pomimo swych zastraszających rozmiarów. Właśnie uzupełniali cukier, objadając się pączkami z lukrem z pobliskiej pączkarni. Wcześniej, oczywiście, musieli wpaść do kwiaciarni kupić jakieś chabazie, koniecznie żółte, jak oświadczyła jasnowłosa. Sobie wetknęła za ucho słonecznika, Hortensji w jego niebieskie włosy wplotła goździki. Lubiła to, że nie oponował, tylko się uśmiechał, kiedy ona się cieszyła jak małe dziecko wśród roślinek i dołączał do jej głupich pomysłów, które pustoszyły jej portfel. Ale kwiatki.
— Szeszje my zawy… — Kaszlnęła, urywając w pół słowa i zaciągnęła się powietrzem, odkaszlując jeszcze głośniej, gdy poczuła konsekwencje mówienia z pełnymi ustami. Przyjaciel delikatnie poklepał ją po pleckach i podsunął wodę.
— Powoli, Pel, udławisz się na amen, kobieto — parsknął rozbawiony, przyglądając się, jak łapczywie brała łyk za łykiem, a czerwień zeszła z jej bladych policzków.
— ...Mistrz jest chory i nie ma sesji dzisiaj, a tak nie mogłam się doczekać, żeby zobaczyć starcie bardów pani Kai i pana Xaviera. I mam nowe kostki z kwiatkami i z kwarcu. Pani Kai by się spodobały, choć pan Xavier się rzuca, żebym nie słuchała jej, bo mi głupot do głowy nawkłada. No i pan Nikolai ponoć odwalił coś dziwnego ze swoją klasą postaci. Tyle tajemnic, które chcę poznać!  — wyjaśniła rozczarowana, wydymając policzki. — Hyy, ale czy to znaczy, że możemy zrobić sobie wieczór filmowy! Możemy, prawda? Prawda? — Nagle się ożywiła na powrót, a jej zielone oczy rozbłysły z ekscytacji
— Znowu Zwierzogród chcesz obejrzeć?
— Duh. — Spojrzała na niego z miną „Jeszcze pytasz?” i wygięła usta w uśmieszku, ochlapując go trochę wodą z fontanny. W odpowiedzi posłał w jej stronę również kilka kropel, prychając.
— To nie tak, że widzieliśmy to już jakieś milion razy?
— To nadal zdecydowanie za mało. Nie pamiętam wszystkich kwestii.
— To jest jakiś miernik, czy obejrzało się coś już dostatecznie dużo razy. Ale poza tym jakieś życzenia? Musiałbym posprawdzać swoje magiczne foldery.
— A to nie tak, że w nich jest dosłownie wszystko? Ale wszystko wszystko? Najwyżej po prostu obejrzymy to, co masz, a następnym razem lepiej się przygotujemy. O, powinniśmy kupić dobrą herbatę po drodze albo sami jakąś zmieszać.
— Na pewno chcesz pić to, co ja zmieszam?
— Ty mieszasz zawsze śmieszne herbatki.
— To jest jedno określenie, którego można użyć.
Pacnęła go w ramię, choć wiedziała, że nic nie poczuje. Podolski teatralnie potarł się po ramieniu, jakby rzeczywiście liche ramiona Eternum były w stanie wyrządzić mu krzywdę, przez którą odczułby ból, po czym objął ją tym samym ramieniem, kiedy lekko wydęła policzki naburmuszona.
— Lubię twoje herbaty. — Tyknęła go w polik, mrużąc oczy.
— Dobrze, zrobię ci śmieszną herbatę.
— I powróżysz mi z gąbek.
— To był tylko raz i byłem wtedy pijany!
— Ale wróżenie z gąbek było zabawne.
— Więc mówisz, że ten internetowy kurs z wróżenia u Mattii D’Arienzo oraz Tomasza Nibyłowskiego nie poszły na marne? — spytał zgryźliwie, na co bardzo roześmiana wystawiła język w jego stronę. Nawet w sumie nie wiedziała czemu. Czuła, że po prostu była to adekwatna reakcja.
— No ba. Ale wróżenie z fusów i filmiki o astrologii ma nawet ciekawe, nie obrażaj jednego z moich ulubionych youtuberów. — Ponownie go pacnęła, ale tym razem delikatniej, bardziej ze śmiechu niż rzeczywistego oburzenia.
— Myślałem, że lubisz tylko ogrodników i zielarzy, czyli jednak astrolodzy też są w twoim ty… — Tutaj już mocniej pacnęła, wkładając więcej oburzenia niż śmiechu. Już podnosiła dłonie, już szykowała się, żeby go uszczypnąć w policzki albo dźgnąć kościstym palcem, choć jeszcze nie podjęła decyzji, ale Hortensja złapał ją za nadgarstki wyszczerzając się, na co tylko prychnęła i przewróciła oczami.
— Wiesz co? Chyba pójdę spytać panią Yuuki, czy potrzebuje kogoś do posiedzenia z Lucjanem. On przynajmniej nie będzie ze mnie sobie w taki sposób żartował i peszył.
— No tak, bo młody załapał na ciebie swojego pierwszego crusha.
— Hortensjo…
— Chociaż jak się nazywał ten, trochę wyższy ode mnie, co niczym rycerz w białej zbroi przyszedł i ci pomógł z koszami pełnymi kwiatów…
— Naślę na ciebie Dropsika i Amigo.
— ...Już się zamykam. Cenię własne życie.
— Dziękuję.
— …
— …
— …
— …
— Ale Antares to był, tak?
I wepchnęła mu ostatniego pączka z lukrem w gardło, prychając i zasłaniając rumiane policzki włosami. Hortensja czasami zdecydowanie za dużo mówił.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz