niedziela, 16 maja 2021

Od Madeleine - Event

    *tekst pochyłą czcionką oznacza, że mówią po portugalsku
    
    Różowowłosa dziewczyna niczym się nie przejmując, zrelaksowana leżała na kanapie. Nogi miała swobodnie zarzucone na podłokietnik i skrzyżowane w kostkach, a głowę miała położoną na kolanach szatyna. Nad twarzą trzymała telefon, przeglądając portale społecznościowe. Wtem ekran zasłoniło jej powiadomienie o nowej wiadomości. Rozwinęła pasek, aby sprawdzić, od kogo było. Kiedy zauważyła, że pochodziło z grupy RPG, od razu weszła w nie. Szybko przeleciała wzrokiem tekst. Wychodziło na to, że w najbliższym czasie ich sesje były odwołane. Kątem oka spojrzała na Cahira. Widząc, że ten był skupiony na telewizji i najprawdopodobniej nie widział jeszcze wiadomości, w jej głowie zaczął formować się pewien pomysł. Wróciła wzrokiem do telefonu i zaczęła przeszukiwać strony biur podróży. Kiedy zauważyła wycieczkę last minute do Portugalii, mówiąc dokładniej do stolicy, Lizbony, wiedziała, że to jest to. Niewiele myśląc, wykupiła dwa miejsce. Uśmiechnęła się do siebie pod nosem.
- Niepokoi mnie ten uśmiech - do jej uszu doszedł głos szatyna, który tym razem patrzył na dziewczynę, a nie film.
- Pakuj się. Jutro jedziemy do Portugalii - odłożyła telefon i skupiła wzrok na twarzy nad nią. - A! I jak coś to sesje RPG mamy odwołane.
- Czekaj! Co?! Jaka Portugalia?
- Boże, no mówię przecież, że jedziemy do Portugalii, takiego kraju. Dokładniej mówiąc, do Lizbony.
- Nie przypominam sobie, abym kiedyś o czymś takim słyszał ani abym zgadzał się na takie coś.
- Jakby ci to powiedzieć… Ja nie pytałam. Ja cię informuję, że tak jest, a ty nie masz nic do gadania. Zresztą przed chwilą wykupiłam nam miejsca, więc już nic z tym nie zrobisz. Nie pozwolę, abyś zmarnował moje pieniądze - wręcz wepchnęła w twarz Cahira, telefon z włączonym mailem potwierdzającym zapłatę. - Pospiesz się! Musimy się spakować! - wstała i pociągnęła za sobą przyjaciela. - A teraz ściągnij nasze torby - zarządała. Teoretycznie Madeleine mogłaby sama to zrobić, ale zajęłoby to więcej czasu, ponieważ najpierw musiałaby przynieść jakieś krzesło czy drabinkę. Cahir był wyższy, więc niech się na coś przyda.
~***~
    - Jak dawno mnie tu nie było - westchnęła, przystając i rozglądając się wokół. - Ale teraz chodźmy szybko się zameldować. Potrzebujemy odświeżyć się, przebrać, a potem mam już zaplanowany nasz dzień. Nie ma chwili do stracenia - kompletnie nie przejmując się tym czy Cahir podążał za nią, czy nie, szybkim krokiem ruszyła do rejestracji. Ustawiła się w kolejce, czekając na swoją kolej.
- Dzień dobry, w czym mogę służyć?- w końcu głos recepcjonistki skierował się w stronę dwójki przyjaciół.
- Dzień dobry. Mamy rezerwację na pokój dokonaną przez biuro podróży Excalibur - Madeline szybko przestawiła się na język portugalski.
- Nazwisko?
- Zabini.
- Pokój dwuosobowy z łóżkiem małżeńskim i łazienką?
Z łóżkiem małżeńskim? Nie macie może jakiegoś wolnego pokoju z oddzielnymi łóżkami?- dziewczyna zdziwiła się trochę, nie spodziewając się tego, że skończą w łóżku małżeńskim.
- Niestety nie. To jest nasz ostatni wolny pokój.
- Jaka szkoda. Ale no cóż. Niech już będzie ten pokój.
- Dobrze. Oto wasz klucz. Pokój numer dwadzieścia sześć.
Dziękuję - różowołosa odebrała klucz i chwyciła Cahira za nadgarstek, ciągnąc go za sobą do odpowiedniego pokoju. Jakoś wolała nie informować go wcześniej. Chciała zobaczyć, jak zareaguje, widząc ich pokój. Uśmiechnęła się pod nosem, oczami wyobraźni już widząc jego reakcje. Może i byli najlepszymi przyjaciółmi, ale wiedziała, że na ogół chłopak wolałby osobne łóżka. Dwadzieścia trzy. Dwadzieścia cztery. Dwadzieścia pięć. Jest! Pokój numer dwadzieścia sześć. Madeleine odstawiła bagaże, aby łatwiej było jej otworzyć drzwi. Kiedy tylko to zrobiła, popchnęła je tak, że prawie uderzyły w ścianę. Mniejsza. Jako pierwsza weszła do środka i momentalnie rzuciła się na łóżko.
- Jedno łóżko? Małżeńskie? - widziała jak Cahir rozglądał się będąc lekko zdezorientowanym.
- Tak. Jakiś problem? Zresztą i tak nic z tym nie zrobisz. Pytałam na recepcji o to, ale nie mają innych wolnych pokoi. Plus zachowujesz się, jakbyśmy nigdy tego nie robili. Wiele razy spaliśmy w jednym łóżku - wywróciła oczami, ale zaraz wstała i podeszła do chłopaka. - A może boisz się, że w końcu ulegniesz moim urokom? - dotknęła dłonią jego klatki piersiowej, spoglądając zalotnie. - Niestety nie jesteś w moim typie - zaśmiała się odchodząc. - A teraz czas się ogarnąć. Pierwsza zajmuję łazienkę!
~***~
    Madeleine jeszcze raz obejrzała się w lustrze. Ubrana była w czarny koronkowy komplet, na który składała się bluzka z krótkim rękawem, odkrywająca brzuch oraz krótkie spodenki z trenem. Włosy miała związane w wysokiego kucyka. Całą kreację dopełniała bransoletka, wyglądająca jak wąż owinięty wokół nadgarstka dziewczyny. Gotowa wyszła w łazienki.
- Ooo, widzę, że ty nie potrzebujesz łazienki, już zdążyłeś się ogarnąć - jej oczom ukazał się Cahir, który już przebrany w niebieską koszulę z podwiniętymi rękawami i kremowe bermudy, siedział na łóżku, robiąc coś na telefonie.
- Jak widać - mówiąc to schował urządzenie do kieszeni.
- No. To najwyższy czas na nas. Wezmę jeszcze tylko torebkę i lecimy. Za niedługo mamy spotkanie.
~***~
    Rozglądając się, w końcu w oczy różowowłosej rzuciła się rudowłosa dziewczyna siedząca na barierce przy plaży. Ubrana była w koszulkę z jakimś nadrukiem, którą związała tak, aby odsłaniała brzuch, krótkie jeansowe spodenki i adidasy. Spoglądała na nich z lekkim uśmiechem, mając lekko opuszczone okulary przeciwsłoneczne i popijając co chwilę jakiegoś shake’a prawdopodobnie. Madeleine nie miała wątpliwości, że była to jej przyjaciółka Alyia. Rudowłosa zeskoczyła i podbiegła do nich.
- Mad! - przytuliła starszą.
- Cześć Alyia. Dawno się nie widziałyśmy. Co tam u ciebie słychać? - Louise zapytała z uśmiechem.
- Wszystko dobrze. Ale mogę wiedzieć, dlaczego nagle rozmawiamy po portugalsku. Co prawda wiem, że uczyłaś się jego i możliwe, że po prostu chcesz pokazać, co umiesz, ale coś podejrzewam, że jest tego drugie dno - Alyia uniosła jedną brew, patrząc zaciekawiona na przyjaciółkę.
- Jak zauważyłaś, nie jestem tu sama tylko z przyjacielem i mam genialny pomysł. On nie umie ani trochę języka portugalskiego, więc możemy go łatwo wkręcić, że nie znasz angielskiego i cały dzień będzie chodził, nie wiedząc, co się dzieje, szczególnie że ludzie wokół jak wiadomo, też w większości nie mówią w języku, jaki zna.
- Podoba mi się to. Zróbmy to - rudowłosa zaśmiała się, będąc jak najbardziej chętna na zrealizowanie pomysłu Mad.
- Cahir, to Alyia. Moja przyjaciółka od wielu lat. Nie znasz jej tylko dlatego, że jak możesz się domyślić, mieszkamy w różnych krajach. Alyia to Cahir. Mój najlepszy przyjaciel. Ten, z którym mieszkam - przedstawiła ich sobie.
- Jak miło cię poznać! Tak się ciesze! Jak już Mad wspomniała Alyia jestem. Mam nadzieję, że będziemy się razem dobrze bawić - rudowłasa od razu skierowała się w stronę chłopaka, przytulając go. No cóż. Alyia była dość przylepną i bardzo otwartą osobą.
- Em… Tak… Cześć - Cahir kompletnie nie wiedział, co miał zrobić, z racji, że nie miał bladego pojęcia, co właśnie do niego powiedziano.
- Potrzebujesz, aby ci tłumaczyć? - Madeleine zaśmiała się.
- Em… Może?
- To mówiąc w skrócie Alyia po prostu ucieszyła się, że może cię poznać - z ust różowowłosej nie znikał uśmiech. - A teraz chodźmy. Mamy dużo rzeczy do zwiedzania.
~***~
    Cała trójka można powiedzieć, że wręcz biegała po mieście. Z całą pewnością zwiedzili w jeden dzień więcej niż przeciętny turysta w dwa czy trzy dni. Wszystko to za sprawą rudowłosej mieszkanki Lizbony, która to znała każdy zakątek miasta jak własną kieszeń. Wiedziała, gdzie są skróty, które miejsca omijać, a także jakie środki transportu będą najlepsze, najszybsze, najtańsze. Udało im się między innymi zobaczyć Alfamę. Najstarszą dzielnicę. To właśnie jak tam spacerowali, usłyszeli dźwięki fado. Oczywiście Madeleine jako miłośniczka muzyki nie mogła tego odpuścić i zaciągnęła ich do środka, aby posłuchać dłużej tych melancholijnych pieśni. Musiała przyznać, że naprawdę miały coś w sobie, co przyciągało ją. Mogłaby tam siedzieć godzinami, ale niestety nie było jej to pisane. Nie minęło wiele, zanim Alyia stwierdziła, że czas iść dalej. Znaleźli się także w Miradouro de Nossa Senhora do Monte, czyli innymi słowy, najwyższym punkcie widokowym. Tam rudowłosa zmusiła ich do wspólnych zdjęć. A raczej Madeleine, bo Cahir wiecznie zagubiony przez to, że nie rozumiał ich rozmów, starał się po prostu podążać za przyjaciółką, która czasami łaskawie tłumaczyła mu, gdzie są i co się dzieje. Zwiedzali także różne muzea czy kościoły. Jednak te miejsca nie zajmowały im już aż tak dużo czasu. Po całym dniu około godziny dziewiętnastej trzydzieści postanowili iść do restauracji zjeść jakąś kolację. W sumie i tak nie mogli zbytnio wybrać się tam wcześniej, bo ów miejsce było otwarte dopiero od dziewiętnastej. Alyia i Madeleine miały zająć się zamówieniem czegoś, podczas gdy Cahir ulotnił się do toalety.
- Boże, ten dzień jest boski - różowowłosa zaśmiała się.
- Aż mi trochę szkoda tego twojego przyjaciela. Taki wiecznie zagubiony. Był wręcz jak takie dziecko, które nie wie, co ma robić i dlatego podąża wiecznie za mamą - odezwała się rudowłosa.
- Ale jakie to zabawne - z ust Madeleine ponownie wydobył się śmiech.
- No dobra! W sumie jest to trochę zabawne - przyznała jej Alyia. - No ale teraz zajmijmy się jedzeniem. Co by tu…
- Chwila… Czy wy se żarty ze mnie stroicie - oczy dziewczyn zwróciły się w stronę Cahira, który właśnie zszokowany stał przy stoliku. - Nie musiałyście mówić po portugalsku!
- Masz nas, tak, cały czas rozumiałam cię i mogłam mówić w języku, który każdy z nas rozumie. Po angielsku, ale postanowiłyście cię wkręcić, że jest zupełnie odwrotnie - rudowłosa z lekkim uśmiechem postanowiła się odezwać, z racji, że Madeleine jedyne co zrobił to wybuchła głośnym śmiechem, takim, że aż kilka osób spojrzało się w ich stronę.
- Nie… Naprawdę… Nie… - chłopak usiadł, nie wierząc, że nabrał się na takie coś.
- Spokojnie. Od teraz obiecuje, że będziesz już rozumiał nas - Alyia uśmiechając się, przytuliła go.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz