piątek, 27 sierpnia 2021

Just a man and his will to survive

Kukume | 23 lata, 21.06 | Tiedal | ♀ | Posłaniec

❉❉❉

Członkowie plemienia Mushi od wieków byli wybrańcami – a przynajmniej tak lubili o sobie myśleć – którzy byli szczególnie blisko związani ze światem duchowym, zakrytym dla oczu zwykłych śmiertelników. Przez lata parali się egzorcyzmami, niektórzy z nich utrzymywali, że otrzymali od bóstw dar magii i potrafią przewidzieć przyszłość czy wyczuć z daleka, kto stał się ofiarą złego ducha. Wędrowali przez kolejne lądy, dzieląc się swoim darem, ozdrawiając ludzi i walcząc z demonami. Jedli wyłącznie ryby lub wodne rośliny, uparcie twierdząc, że cokolwiek wyrosło z ziemi, jest nieczyste i pochodzi od zła, sprawia, że człowiek nieomal zaprasza do siebie demony. Zatrzymywali się na dłużej tylko przy wyjątkowych okazjach, jak przesilenie letnie czy porody - bowiem to, co nieruchome, rozpada się i popada w stagnację.
Początkowo plemię robiło wiele dobrego, oczyszczając niewinne dusze. Sami jednak często padali ofiarą ataków - oczyszczali się zatem w nieraz bolesnych rytuałach. Powoli wymierali, gnębieni jednak częściej nieleczonymi chorobami niż faktycznymi opętaniami, i stawali się mniej waleczni, większość wiedzy przepadła wraz z upływem lat: pozostali jednak wierni tej garści zwyczajów, która nie odeszła w zapomnienie. Dalej też nie jedli niczego, co wyrosło bezpośrednio na ziemi a zamiast tradycyjnie rozumianej medycyny, mieli swoje rytuały; stali się jednak przede wszystkim koczownikami zamiast wojowników-egzorcystów, nawet jeśli wciąż zwykli tak o sobie myśleć.
~
Kobieta raz jeszcze wolno podniosła ręce i obróciła się dookoła własnej osi, cały czas intonując monotonną pieśń, której słowa zaczynały się coraz bardziej zlewać w jeden ciąg. Wydała z siebie jeszcze głośny, skrzekliwy dźwięk, niepasujący zupełnie do dotychczasowego spokojnego tempa – skutecznie zbudził dziewczynki, które drzemały na stojącego – Kukume nie była wyjątkiem, poderwała zaraz głowę i skupiła zamglony wzrok na ohamie, ich szamance – najstarszej kobiecie w plemieniu, która wciąż była w stanie dotrzymywać im kroku. Dziś jeszcze cieszyła się wielkim szacunkiem, jednak jeśli jutro nie będzie w stanie dotrzymać im kroku, a syn lub wnuk nie zaoferuje jej silnego ramienia, reszta pozostawi ją gdzieś w tych przesmykach, by wybrać nową szamankę.
— Kiedy nie będziecie uważać — zganiała młódki — osłabicie naszą barierę ochronną. Złe duchy przyniosą choroby i słabość.
Kukume przywołała w głowie obraz matki – choć nigdy jej nie widziała, w swoich myślach ukuła obraz kobiety, która sprowadziła ją na ten świat, skazała na wieczną tułaczkę. Sama obawiała się dnia, kiedy to ona zostanie przyobiecana mężczyźnie z plemienia – możliwie dalekiego więzami krwi, ale przecież wszyscy oni byli kłębkiem nici splątanych ze sobą w skomplikowane wzory, których nikt już nie był w stanie przejrzeć. Kiedy razem z dziewczętami wykonają pierwszy raz samodzielnie taniec, chłopcy – a także starsi członkowie plemienia, w większości wdowcy – będą się im uważnie przyglądać, szukając wybranki. Wtedy też osobom przeciwnej płci, spokrewnionym z nią dalej niż jako ojciec lub brat, będzie wolno się do niej odezwać, bez ryzyka zbrukania jej czystości. Skomplikowane zasady zalotów – jakże nie znosiła tego słowa! – przyprawiały ją jednak o ból głowy. Wolała pobawić się z braciszkiem. Tymczasem uniosła jednak wolno ręce, niezgrabnie naśladując ruchy staruszki.

❉❉❉

Urodzona między nienazwanymi przesmykami górskimi, w chłodną, gwiaździstą noc, w przerwie między jednym a drugim dniem marszruty, kiedy organizm matki, wycieńczony nieustanną wędrówką, nie zniósł wysiłku związanego z wydaniem na świat dziecka. Ojciec – niby obecna, ale wciąż bardzo zagadkowa figura w jej życiu – utulił jednak swój żal w ramionach innej kobiety z plemienia, o silniejszym i zdrowszym ciele. Doczekał się wreszcie upragnionego syna, Chua, który miał ponieść dalej ducha rodziny – między kolejne, jeszcze niewydeptane ścieżki, gonić dalej za czymś niedookreślonym – a może raczej uciekać?
~
Chłopiec znów spróbował nabrać powietrza, ale choroba uniemożliwiała przedostanie się do płuc życiodajnego tlenu. Zamiast tego, z ust malca wydobyła się strużka śliny zmieszanej z krwią, Kukume miała wrażenie, że płachta namiotu zatrzęsła się po głośnym, rozpaczliwym krzyku. Ohamie wraz ze starszymi kobietami uwijały się przy chłopcu, na zewnątrz zaś czekał jego ojciec, gryzący z niepokojem czubek fajki. Dziewczyna z pewną ironią pomyślała, że gdyby ona była na miejscu brata, nie przejąłby się właściwie wcale. Ale nie mogła mieć mu tego za złe – czuła, że część jej samej również skręca się z niepokoju, mogąc tylko przyglądać się bezsilnie agonii brata. Kobiety intonowały kolejne zwrotki pieśni i przykładały zwilżone skrawki materiału do rozpalonego czoła, choroba zdawała się jednak postępować – złe duchy nie chciały opuścić drobnego ciałka, nie przegoniły ich żadne tańce czy śpiewy.
— Powinniśmy posłać do tamtej wioski po medyka — odezwała się. Na dźwięk jej głosu Chua na chwilę otworzył błyszczące niezdrowo oczy, zaraz jednak znów zapadł w sen. — Ludzie mogą też chorować...
Ohamie bez zawahania wymierzyła dziewczynie policzek, przerywając pieśń stertą już nie tak dźwięcznych przekleństw.
— Jeśli Chua nie wyzdrowieje, będzie to wina wyłącznie twojej złej woli — prysnęła śliną dookoła. — Odmawiasz śpiewu i chcesz śmierci brata!
Drżące ręce Kukume, dotąd zajęte przygotowywaniem owsianki – a raczej bezkształtnej brei, choć pełnej najlepszych intencji – zacisnęły się teraz w pięści, spuściła jednak głowę i próbowała nakarmić brata, nie miał jednak siły nawet przełknąć.
Pod osłoną nocy dziewczyna cicho wymknęła się z pierścienia namiotów, tuląc w piersi zawiniątko – drobne ciałko brata, owinięte byle jak w chustę. Medyk w wiosce podał dziecku zioła, próbował zbić gorączkę, jednak choroba była już zbyt rozwinięta i malca należało zabrać do miasta, gdzie przebywali lepiej wyposażeni i wyszkoleni w swoim fachu. Mężczyzna wyjaśnił Kukume różnicę między opętaniem przez złe duchy a zapaleniem płuc – i że to drugie leczone jest niekoniecznie przez śpiew i taniec, o ile tylko działania zostaną podjęte wystarczająco wcześnie.

❉❉❉

Kukume od zawsze czuła dziwny, podskórny lęk, żyjąc w swoim plemieniu. Raz próbowała zwierzyć się z tego ohamie - ta stwierdziła, że to z pewnością zły duch chce osłabić jej umysł i oczyściła dziewczynkę. Zapytana, czy pomogło, odpowiedziała twierdząco, długo jednak jeszcze śniła koszmary o wijących się w tańcu ciałach, śpiewających niepokojące pieśni. Kukume nie widziała nigdy demona, choć nie poddawała ich istnienie w wątpliwości - ale stała raczej z boku, korzystała też jednak z każdej okazji, by czmychnąć do wioski, jeśli akurat jakąś mijali. Oszałamiało ją bogactwo świata, dziwili ją ludzie wystarczająco odważni, by mieszkać w domach i codziennie do nich wracać. Kiedy po śmierci brata uciekła z plemienia i zaczęła wędrować, z każdym dniem zakochiwała się coraz bardziej w świecie, olśniewającym wręcz nieskończonymi drogami rozwoju, gdzie każda osoba była najpierw sobą, dopiero później - członkiem grupy.
~
Weszła na targ, a jej nos niemal wykręcił fikołka, gdy dotarło do niego bogactwo rozmaitych woni, tak różnych od ryb czy glonów. Wyłuskała z sakiewki kilka ostatnich monet i skierowała się w stronę poszczególnych stoisk, co rusz zagadując - początkowo nieśmiało, ale z roziskrzonymi, pełnymi nadziei na kolejne opowieści oczami - o konkretne przedmioty.
— To astrolabium — mężczyzna dumnie wypiął pierś — może panienka dotknąć, tylko ostrożnie!
Uraczył Kukume opowieścią o tym, jak jego syn przyniósł urządzenie z odległych krain, podczas gdy ta smakowała nowe słowo, raz po raz powtarzając wyraz równie skomplikowany, jak jego budowa. Sprzedawca przyznał z krzywym uśmiechem, że targ nie jest najlepszym miejscem dla takich przedmiotów, ale ma nadzieję znaleźć kupca albo przynajmniej dać ludziom nacieszyć oczy tym misternym wykonaniem.
— Jest piękny — przyznała Kukume, zdecydowała się jednak tylko na prosty wisiorek. Nie miała pojęcia, do czego mogłaby używać astrolabium, a miała wystarczająco dużo bagażu.
Zaraz się jednak opamiętała - przecież miała szukać czegoś innego. Nawet po długich miesiącach samodzielnej wędrówki, kiedy odwiedziła mnóstwo razy miasta, wciąż czuła się niepewnie, idąc po brukowanych ulicach. Jeszcze bardziej niepewnie czuła się z własną decyzją - ze zdumieniem odkryła jednak, jak mocno brakuje jej poczucia przynależności, a przy którejś okazji usłyszała o Gildia Kissan Viikset i od razu spodobało jej się to wyrażenie. Czuła, że będą grupą zupełnie inną od plemienia Mushi.

❉❉❉

autor arta: Abigail Dela Cruz
Zgadzam się na umieszczanie Kukume w innych opowiadaniach i nie wymagam pytania mnie o zgodę, w razie wątpliwości zapraszam do kontaktu, nowe wątki zawsze chętnie przygarnę ^^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz