środa, 18 sierpnia 2021

Od Nikolaia cd Eugeniusza

⸺⸺ 🜚 ⸺⸺

Nikolai nigdy nie zaprzeczał faktowi, że w istocie był ciekawskim dzieckiem. Nie wypierał się również tego, że nawet jako dorosłemu ta prosta fascynacja światem mu nie zbrzydła. Buszował więc z zafascynowaniem między narzędziami w warsztacie Eugeniusza, zaspokajał swoją żądzę wiedzy, czasem dopytując o co ciekawsze sprzęty. Nawet jeśli był tu tylko w celach inwigilacji szpiega, pragnął wyciągnąć z tych odwiedzin tyle, ile się dało i wkrótce złapał się na tym, że to właśnie zaintrygowanie otaczającym go światem ponownie stało się priorytetem. Nie miał zamiaru się z nikim sprzeczać, przecież opuszczenie gardy na kilka sekund nie mogło grozić niczym poważnym, prawda? Chciał tylko dowiedzieć się, co wróg robi po godzinach. Albo przed godzinami. Cholera wiedziała, kiedy staruch zaczynał pracę jako podwójny agent.
Krawiec pytał go o wiele rzeczy, chociaż starał się trochę zwolnić z lawiną informacji, jaką pragnął zalać mężczyznę, wiedząc, że ten nie jest zbyt chętny do współpracy i miał swoje do roboty. I był grzeczny. Był naprawdę grzeczny, znaczy, starał się i nie wychodziło mu to tak, jak tego sobie zapragnął, wciąż jednak przyznawał sobie bonusowe punkty za poświęcenie i uznawał, że koniec końców jego poświęcenie było warte świeczki. Owszem, narobił trochę bałaganu, jednak miał zamiar pomóc mu posprzątać, nie był przecież ostatnim świntuchem i prosięciem. I chociaż bardzo się starał, to wciąż na niego nawarczano i go pogryziono, chociaż gryzoń zdawał się mieć w sobie trochę więcej uroku, niż stary Drak, który dotychczas zajęty pracą starał się ignorować wszelkie ruchy Nikolaia w warsztacie, przypominające podrygiwania słonia w składzie porcelany. 
To nie było jego miejsce, nie jemu przeznaczone były ciężkie, gwałtowne ruchy, nie dla niego struganie w pięknym kawale drewna i zdecydowanie nie dla niego bawienie się piłami, obcęgami i młotem. Jego miękkie, wyćwiczone ruchy nie pasowały do całego tego obrazka, który składał się z siwego człowieka ze swoim, najwidoczniej, nowym pupilem, w surowym dobytku. 
Nie narzekał, każdemu przeznaczone było inne miejsce na świecie, jego mościło się między aksamitnymi zwojami materiałów. 
Szczur prawie pozbawił go palca, na szczęście tylko prawie. Czerwona kropla jednak budowała się na ciemnej skórze, a rozcięta tkanka bolała okrutnie i krzywił się, przyglądając ranie, podczas gdy Eugeniusz najwyraźniej ten gryzoniowaty gest nieufności wobec Nikolaia uznał za największą zaletę zwierzęcia. Jak mało potrzeba było, by zyskać uznanie w oczach starucha, dlaczego więc Nikolaiowi jeszcze się to nie udało i czuł się, jak ofiara, wiecznie narażona na ganiący wzrok starca. 
Nikolai modlił się jedynie, by w ranę nie wdało się zakażenie, a zwierzor nie miał wścieklizny, czy innego choróbska. Odnotował prędko w głowie, że powinien jak najszybciej stawić się w lecznicy, jeśli nie chciał skończyć bez jednej kończyny. Oczami wyobraźni malował już sobie obraz zgniłej, czarnej ręki. Krawiec bez dłoni, to chyba ostatnia rzecz, o jakiej chciał myśleć.
— Aha? Po prostu go sobie weźmiesz? Takiego obcego, zdziczałego szczura? — bąknął, marszcząc brwi i opierając się tyłkiem o biurko. Eugeniusz nie odpowiedział, jedynie kontynuował cykl buszowań po szafkach, podczas gdy Nikolai przewrócił wymownie oczami. — Dziabnięcie mnie w palec, naprawdę tylko tyle starczy, by zyskać twoje uznanie? Trzeba było mówić tak od razu, sam też potrafię się ugryźć. Phi!

⸺⸺ 🜚 ⸺⸺
[staruch]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz