środa, 18 sierpnia 2021

Od Javiery CD. Antaresa

Dziewczyna bez słowa ruszyła się, jedynie pokiwała głową na znak, że zrozumiała przekaz. Pamiętając, że odłożyła wcześniej torbę ze sprzętem, skierowała się w jej stronę. Jednak zanim zdążyła do niej dotrzeć, poczuła ostrze przy swoich plecach.
– A gdzie to się wybieramy? Do zwierzyny w drugą stronę – usłyszała głos najprawdopodobniej swojej "eskorty".
– Spokojnie — uniosła ręce do góry w geście poddania i zaraz wskazała głową w stronę ziemi. – Zostawiłam tutaj swoją torbę, a mam w niej niezbędne rzeczy, aby zająć się klaczą.
Po chwili nieprzyjemne uczucie ostrza zniknęło, a pani weterynarz mogła zabrać swoją własność. Następnie szybko skierowali się do zwierzęcia. Javiera odłożyła torbę obok siebie i zaczęła uspokajać nadal lekko spłoszoną klacz. Kiedy tylko udało jej się to i dotknęła karego łba, wiedziała, że może zacząć próbę opatrzenia zranionej kończyny. Zaczęła oczywiście od odkażenia rany. Z racji, że nie miała za dużego asortymentu, zrobiła to po prostu za pomocą wody, którą miała w fiolce. Miała świadomość, że lepszym wyborem byłby jakiś specjalny rozwór, ale no cóż… Dopiero teraz mogła przyjrzeć się dokładniej nodze. Była na niej widoczna dość spora rana, ale na szczęście nie wydawała się być głęboką. Zajrzała do torby, aby jeszcze raz sprawdzić, jaki miała wybór.
– Pospiesz się. Nie mam zamiaru spędzić tutaj całego dnia. To tylko głupie zwierzę – Randy widocznie zaczął się niecierpliwić.
– Już robię. To nie takie proste – mruknęła tylko.
Mimo wszystko jednak przyspieszyła ruchy, nie chcąc pakować siebie, Antaresa i zwierząt w jeszcze gorsze kłopoty. Szybko zaczęła robić prowizoryczny opatrunek. Po kilku minutach odsunęła się lekko i przyjrzała swojemu dziełu. Nie było to najlepsze, co mogła zrobić, ale musiało wystarczyć chwilowo. Klacz powinna móc czuć się choć trochę lepiej. Wiedziała, że gdy tylko uda im się jakimś cudem uwolnić zwierzęta, zajmie się zranieniem w bardziej profesjonalny sposób. Mając do dyspozycji właściwie leki, lepszy sprzęt oraz więcej czasu na pewno mogłaby lepiej to wszystko ogarnąć. Adrenalina i część emocji zaczęły powoli z niej schodzić. Niestety, wraz z tym zaczęła odczuwać coraz mocniejszy ból w klatce piersiowej. Przyłożyła dłoń do miejsca, gdzie się kumulował. Coraz ciężej nabierało się jej powietrza w płuca, przez co jej oddech był dość płytki. Co prawda nie była medykiem, a tylko weterynarzem, nie znała się na ludziach, ale podejrzewała, że faktycznie miała pecha, a jej żebra nie były tylko obite, ale i złamane.

Antares?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz