wtorek, 24 marca 2020

Od Cahira cd. Elry

Na prośbę autora opowiadania Elry zostały usunięte i są dostępne tylko dla współautora po kontakcie z administracją.

~*~

Właśnie. Jak to się stało.
Spojrzał na oderwaną okładkę, schylił się, by ją podnieść. Ostrożnie obrócił ją w dłoniach, westchnął cicho. Była zwęglona, doszczętnie zniszczona: nie dało się już odczytać tytułu ani stwierdzić, jakiego była koloru. Przy każdym poruszeniu z jej krańców obsypywały się drobinki popiołu i na wpół spalonej tektury. Oddał ją Elrze wraz z pozostałą częścią książki.
— Sądzę, że po dzisiejszym dniu powinienem podać się do dymisji — uśmiechnął się blado, przepraszająco.
Elra odłożyła książkę na biurko delikatnie, pieczołowicie. Odwróciwszy się plecami do Cahira, zaczęła sprzątać blat, robić miejsce na kolejne tomy. Taca z serwisem spoczęła na parapecie, lichtarz zajął miejsce u jednej z nóg krzesła.
— Och. Nie mogę się nie zgodzić.
Pospiesznie wysunęła długą, szeroką szufladę, wyciągnęła z niej rolkę pergaminu i flakon inkaustu. Usiadła na krześle, ujęła okładkę w obie dłonie, uniosła pod światło, przyjrzała się bacznie. Po chwili odłożyła ją na miejsce, kręcąc głową. Gdy zaczęła powoli przerzucać pożółkłe, pofalowane od gorąca strony, uśmiechnęła się ponuro pod nosem, uniosła wzrok na Cahira.
— Masz szczęście, że czytałam tę pozycję i wciąż pamiętam tytuł.
Dłoń Elry sięgnęła po długie, wysmukłe pióro. Porządne, aksamitnie czarne, wyjątkowo ładne. Cienka stalówka zazgrzytała na pergaminie, odbiła promień słońca, błysnęła w oczach srebrną iskrą. Cahir uśmiechnął się pod nosem, śledząc jej ruchy. Powinien sprawić sobie podobne.
— Od czego powinienem zacząć?
— Przynieś mi wszystkie książki, które ucierpiały. Nawet te niemal zupełnie spopielone. Podzielimy je na trzy kategorie: na te, których nie da się już uratować, te, które są uszkodzone w znacznym stopniu i te, które płomienie zaledwie musnęły. Tylko bądź ostrożny i nie upuść żadnej tym razem.
Skinął głową. Zsunął płaszcz z ramion, przewiesił go przez oparcie krzesła. Nie chciał go zniszczyć.
— Ja tymczasem zacznę je spisywać — kontynuowała, nie odrywając wzroku od drobnych, starannie kreślonych liter. Końcówka pióra drgała, tańczyła lekko w powietrzu pod wpływem ruchów jej smukłej dłoni. — Gdy skończysz nosić książki, możesz wziąć się za zmywanie sadzy z posadzki.
Cahir skrzywił się nieznacznie na myśl o tym, ile czekało go pracy. Opieszale zaczął podwijać rękawy, zsunął z palców wszystkie pierścienie i obrączki. Ułożył je w kącie biurka w równy, migotliwie jarzący się stos.
— No dobrze.

~~~***~~~

Elra uniosła głowę, rzuciła mu spojrzenie spomiędzy dwóch wysokich, równo ustawionych na blacie stosów.
— Skończyłeś już?
Książki przesłaniały ją niemal całkowicie. Cahir dopiero teraz uświadomił sobie, jak wiele pozycji ucierpiało. Pożółkłe, pokryte czarnym nalotem okładki piętrzyły się wokół biurka, przy nogach Elry, część pokrywała parapet, inne zbierały się na krzesłach i pobliskich stołach.
— Tak.
Położył misę przy ścianie. Wrzucił do niej szczotkę, woda chlupnęła, kilka kropel bryzgnęło na pobliski regał. Na szczęście uszło to oczom Elry.
— Jak bardzo zniszczona jest podłoga? — zagadnęła. Z cichym stuknięciem zanurzyła stalówkę w inkauście, wróciła do pisania. Pokryty czarnymi literami pergamin przesłaniał niektóre książki, zasnuwał część biurka, opadał jej na kolana.
— Niektóre fragmenty trzeba będzie wymienić. — Cahir rozprostował bolące plecy, przeciągnął się nieznacznie. — Nie dało się ich doczyścić.
— Niedobrze, bardzo niedobrze... A regały?
— Jeden, ten, do którego ogień dotarł najwcześniej, spłonął niemal w całość. Trzy sąsiednie są uszkodzone.
Elra odłożyła pióro, potarła zmęczone oczy, pogładziła się dłonią po skroni. Sprawiała wrażenie przybitej, wyjątkowo znużonej. Ubrania miała pokryte popiołem, dłonie upstrzone inkaustem. Jej staranna fryzura zaczynała powoli się sypać, kilka pasm włosów wymsknęło się z klamry, opadło na twarz. Cahir westchnął, przechylił głowę.
— Mogę ci jeszcze w czymś pomóc? — zapytał łagodnie, cicho.
Nie spojrzała na niego. Odjęła rękę od twarzy, obojętnie przebiegła wzrokiem po ostatnich zapisanych tytułach. Zmarszczyła delikatnie brwi, zerknęła na stosy niespisanych jeszcze książek, jakby próbując oszacować, ile pracy jeszcze jej zostało.
— Nie wiem — przyznała z rezygnacją. Po chwili milczenia: — Umiesz pisać, prawda?
— Umiem.
— Więc przystaw sobie krzesło do biurka, pomożesz mi porządkować książki. Aha, tylko dokładnie opłucz wcześniej ręce z sadzy.
Spełnił polecenie Elry.
Dopiero gdy zajął miejsce obok niej, uświadomił sobie, jak bardzo jest zmęczony. Zdrętwiałe ramiona dawały o sobie znać przy każdym poruszeniu, kolana bolały od godzinnego szorowania podłóg.
Spojrzał po sobie. Biała, luźna koszula była przejmująco brudna, wszystkie ciemne smugi odznaczały się na niej wyraźnie. Bryczesy nadawały się już tylko na szmaty; czarna skóra, z której wykonano jego buty, zakurzyła się do tego stopnia, że teraz wydawała się szaro-brunatna. Spróbował doprowadzić się do porządku. Bezskutecznie.
Elra zatknęła za ucho pasmo lśniących, ciemnych włosów, podała mu kawałek pergaminu, pióro. Zwykłe, gęsie, jasnobrązowe.
— Bierz książki ze sterty obok. Nie-nie, nie tej, z tej wyższej. Otwieraj je na pierwszej stronie, zapisuj na pergaminie tytuł i godność autora. Pozycje, które są zbyt zniszczone, kładź na krześle obok regału. Ach, i tytuły zapisuj zawsze jako pierwsze. I nie zapomnij wspomnieć o tłumaczu, jeżeli dzieło było przekładane. W razie jakichkolwiek wątpliwości, pytaj.
Skinął głową. Zabrał pierwszą książkę ze wskazanego stosu. Zaczął pisać. Nie szło mu najlepiej. Jego dłonie były przyzwyczajone do trzymania wodzy i rękojeści sztyletu, trzon pióra uwierał go, źle się układał, jakby nie pasował. Cahir nie pamiętał, kiedy ostatnim razem zapisał więcej niż kilka słów. Kreślił litery powoli, z pewnym trudem. Były dość czytelne, choć pochylone, nieco niedbałe.
— Elro?
— Hm?
— Mogłabyś zerknąć? Ten tytuł jest prawie zupełnie zamazany, nie mogę go odczytać.
— Pokaż.
Na oślep wyciągnął książkę w jej kierunku. Poczuł lekkie uderzenie, jakby przypadkiem zahaczył o coś jej krawędzią. Usłyszał stuknięcie. Ciche, nieznaczne.
Flakon z inkaustem przewrócił się, potoczył przez blat, brocząc falami ciemnego, połyskującego atramentu. Smoliście czarna kałuża błyskawicznie pochłonęła fragment biurka, zalała część pergaminów, musnęła strony niektórych książek.
Elra krzyknęła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz