niedziela, 18 kwietnia 2021

Od Kai CD Nikolaia

Usłuchała cudzych palców, poddała się muśnięciu opuszków. Mięśnie pod skrzącą się dzięki wodzie skórą zamruczały, gdy dłonie przeszły od jednego pieprzyka do drugiego, gdy wyznaczyły na kobiecie jeszcze nieznaną jej konstelację, nigdy nienazwaną, nigdy nieujarzmioną.
Parsknęła cichym śmiechem na myśl o gwiazdach błyskających na jej skórze i o pewnym elfie, który, będąc święcie przeświadczonym, że znał każdą gwiazdę na niebie oraz odpowiednie jej położenie, nie zdołał nigdy nadać nazw tym należącym do Montgomery. Bo te przywłaszczyła dla własnego ciała, dla własnych oczu i dla dłoni własnych wybrańców, przed którymi zrzucała swe szaty, a następnie obnażała linie ramion, bioder, łydek. Odebrała je bezlitośnie rudowłosemu elfowi, bogini nocnego nieba, bogini jego muzyki i jego snów.
Czasami zdawała sobie sprawę z własnej boskości. Czasami zupełnie o niej zapominała, choć to drugie jednak zdarzało się jej jedynie w zaciszu własnych luster i zwierciadeł, tafli przeznaczonych jedynie dla szmaragdowych oczu właścicielki łamiącego się w szkle oblicza. A w tym dostrzegała wady. Palcem podążała po rozstępach tworzących się na biodrach i w dawno zapomnianym języku swej babki szeptała ciche prośby do bogów o przywrócenie skórze ciągłości. Kciukiem uciskała na tracące na jędrności biodra i pośladki, przeklinała ostro, po męsku, niby marynarz rozczarowany swoją beznadziejną kochanką, która nie zdołała zaspokoić jego żądz. Opuszkami masowała poliki, skrzętnie omijając czoło, może w trwodze, że to pod dotykiem heksy zamieni się, pomarszczy się jeszcze bardziej, że palce odbiorą mu wilgoć, a to, jak papier na którym pisała swe nic niewarte pieśni, pogniecie się, by następnie nadawać się jedynie do śmietnika, będąc godnym pożałowania.
I tylko łydki i piersi ratowały kobietę od upadku, od całkowitego rozkładu wiedźmy przerażonej upływającym coraz prędzej czasem. Zastój trwał tak krótko.
W cudzych dłoniach odnajdowała jednak swą boskość i swą świetność, kochała w nich każdą zmarszczkę, każdą stworzoną jedynie przez czas linię, po której męskie lub damskie dłonie szukały drogi swojego życia – byli dla niej nieodkrytymi przez nikogo chiromantami. Nawet jeżeli bliżej im było do rumpologów.
Gdy ich palce zatrzymywały się na kobiecej łopatce, pragnęła, by to z tej łopatki odczytali swą przyszłość. Chciała zawierać w sobie ich najskrytsze żądze i pragnienia, w niemym krzyku, który pozostawiała jedynie na skórze kochanków, żądała, aby wyrwali z kobiecego ciała kość, by zanieśli ją do najlepszego ze skapulimantów, by ten oświadczył następnie, że zrobili to jedynie na marne, bo łopatka heksy ciągnęła za sobą jedynie zgubę, bo łopatka to relikwia, a wraz z jej wyrwaniem sprowadzili na siebie dawno zapomniane klątwy.
Okropną boskość niosła w sobie szmaragdowooka Kai, ale nie robiło jej się z tego powodu przykro.
— Wino, winogrona, ser — powtórzyła po nim i pocałowała kącik ust, z których przed chwilą uciekło kilka zdań. — Niezbyt skomplikowane masz postulaty.
Parsknęła śmiechem prosto w męskie usta, a dłonie objęły jego poliki, opuszki zatańczyły na kościach policzkowych. Podobało jej się bardzo, jak dzwonki uspokoiły się na chwilę, gdy oparły się o żywą skórę, zakontrastrowały swym chłodem z jej ciepłem i może w tym nagłym szoku zamilkły, smakując, poszukując rozkoszy i odpowiedzi na swe pytania.
Kobiece rzęsy musnęły męską twarz, gdy usta oparły się o usta, wargi poruszyły się subtelnie i pozostawiły po sobie widmo mydlanej wody z balii oraz ewentualny posmak olejku różanego specjalnie przeznaczonego do kąpieli.
Szmaragd błysnął w tęczówce filuternie.
— A mogłabym ci dać zdecydowanie więcej.
Czasami marzyła, jakby to by było, gdyby zaszyła się na królewskim dworze. Stanęła po prawicy potężnego króla, słodkim głosem wyszeptałaby jego pragnienia oraz obdarzyła swoimi radami, a złoto na jej nadgarstkach potwierdziło kobiece słowa.
Pozostawała jedynie coraz prędzej wychładzająca się woda oraz już zawsze mające towarzyczyć Montgomery widmo nigdy nieodnalezionego domu, wiecznej podróży, ciągłej tułaczki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz