niedziela, 18 kwietnia 2021

Od Mattii cd. Echo

— Wskazanym byłoby wyruszyć jak najszybciej — odparł Mattia, odwracając się do Echo. — Dzisiaj jest już jednak nieco późno, nie ujedziemy daleko. Sądzę, że jutrzejszy poranek byłby optymalny...? — Astrolog zawiesił nieco głos, czekając na odpowiedź.
Drugi mężczyzna przechylił nieznacznie głowę, poruszył ramieniem. Mattia zinterpretował to jako zgodę, trudno się jednak było doszukać w tym geście wielu emocji - raczej była tam akceptacja logiki, jaka stała za propozycją astrologa.
Mattia miał mieszane uczucia względem ich wspólnej misji. Z jednej strony ciepło wspominał swój pobyt w Almerze i choć od powrotu z owego miasta minęło ledwie parę tygodni, mężczyzna nie miał nic przeciwko, by znów znaleźć się w tamtych okolicach. Szczególnie teraz, gdy odłamki Zwierciadła nie wpływały już na pogodę i nie ściągały mieszkańcom na głowy rozszalałych burz. Ładna pogoda, nadmorskie klimaty - czego chcieć więcej?
Z drugiej strony pozostawał sam Echo. Mattia niczego o nim nie wiedział, prócz może wzmianki o tej małej scysji z Xavierem, o której plotkowała Irina. Mężczyzna ledwo pojawił się w Gildii, ledwo został przedstawiony, i Cervan już postanowił zrobić użytek z jego umiejętności. Wysoki wzrost i gracja poruszania pozwalały od razu rozpoznać w nim wojownika, zaś ciemna karnacja i twardy akcent - przybysza z dalekich krain. Poza tym - Mattia nie wiedział nic. Cóż, widać czekająca ich wspólna podróż i misja będą okazją, by to nadrobić.
Cervan również zgodził się z Mattią, spotkanie szybko się zakończyło. Echo skinął na pożegnanie głową, wymówił się jakimiś sprawami i zniknął w trzewiach budynku.


Aldebaran przemierzał gościniec żwawym krokiem, kierując się na północ, ku Almerze i wybrzeżu. Mattia w zamyśleniu błądził wzrokiem po przepływających wokół krajobrazach. Ten moment, gdy zima cofała się na dobre, gdy świat oddawał się pod panowanie wiosny, zawsze w pewien sposób go fascynował. Może dlatego, że wraz z Isidoro wychowali się wśród niedostępnych, wiecznie ośnieżonych szczytów gór, a ciepłe pory roku widzieli tylko jako grę kolorów daleko w dolinach.
— Wiosna przychodzi niezmiennie co roku, za każdym jednak razem jej nadejście wywołuje w moim sercu tę samą radość. Choć może z racji pochodzenia niestosownym byłoby mi cieszyć się z odejścia zimy.
Milczący do tej pory, siedzący niemal nieruchomo w siodle Echo odwrócił się do niego nieznacznie.
— To znaczy? — zapytał krótko.
— Większość życia spędziłem w siedzibie mego rodu, Castello Stellato. Znajduje się niemalże na szczycie Monte Cervino, w sercu Białych Turni. Mamy tam dwie pory roku - zimę i srogą zimę — wymienił z pogodnym uśmiechem.
Na twarzy Echo przez moment odmalował się wyraz grozy, ale mężczyzna szybko go zamaskował.
— Tam da się żyć? — spytał z powątpiewaniem.
— Cóż, jedzenie i drewno na opał trzeba sprowadzać z dolin i dbać o solidny zapas jednego i drugiego, ale tak. Jak najbardziej da się żyć.
— Co to za życie — Echo mruknął pod nosem.
— Coś za coś — odparł filozoficznie Mattia. — Taka jest cena życia ponad chmurami. Gdy pierwszy raz opuściłem zamek jako dziecko, i zszedłem w doliny, do miasta, nie mogłem oswoić się z myślą, że są tak daleko. Że nie mogę dotknąć chmur.
Wzrok Echo mimowolnie powędrował w górę, ku tym kilku obłoczkom odznaczającym się na błękitnym niebie. Mężczyzna pokręcił głową.
Dla tych, którzy nigdy nie wspinali się na szczyty tak abstrakcyjnie wysokich gór, spacer ponad chmurami wydawał się nierealnym snem. Chmury był w końcu integralną częścią niebios, pozostających daleko poza zasięgiem zwykłych śmiertelników. To przyroda mówiła przecież "nie idź dalej, zawróć!" - nieprzebyte śniegi, lawiny i porywiste wiatry nie były jedyną przeszkodą. Samo powietrze robiło się coraz rzadsze, każdy oddech wydawał się nie dość głęboki, niewystarczający. Mimo to właśnie takie miejsce wybrała rodzina D'Arienzo na swą siedzibę, zaś Mattia, rozważywszy wszystkie za i przeciw, niezmiennie dochodził do wniosku, że szczyt Monte Cervino, choć kapryśny i niegościnny, stanowił najlepsze miejsce dla astrologów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz