sobota, 24 kwietnia 2021

Od Mattii cd. Echa

— Noc pod gołym niebem lub w cudzej stodole mi nie wadzi — odparł Mattia, jednak spiął się na wspomnienie bandytów na drodze. Nie zdołał ukryć zdenerwowania, wspomnienie było jeszcze zbyt świeże, a jego powrót - zbyt nagły. Astrolog zacisnął usta, Aldebaran instynktownie podążył za klaczą, ale Mattia go wstrzymał.
— Echo, zaczekaj!
Drugi mężczyzna wstrzymał Kharqę, obejrzał się na Mattię i uniósł brew w niemym pytaniu.
— Nie wątpię w twój osąd, obawiam się jednak, czy po spotkaniu z tobą owi złodzieje nie postanowili nieco zmienić swojego hm... miejsca — powiedział w końcu.
— To znaczy? — Echo przekrzywił nieznacznie głowę.
— Daj mi chwilę. Upewnię się, że droga przed nami jest bezpieczna.
To mówiąc Mattia sięgnął do juków, wyciągnął z nich owo nieodłączne, drewniane pudełeczko obite ciemnym materiałem. W środku, na wyściełanej poduszce, spoczywał jego wierny ametyst. Oprawiony w złoto kamień nigdy go nie zawiódł, zawsze wskazywał mu drogę, której poszukiwał i która była dla niego najlepsza. Odpowiadał precyzyjnie na zadane pytania, prowadził ku poszukiwanym przedmiotom i osobom. Tym razem Mattia chciał zapytać, którędy będzie prowadziła ich bezpieczna droga. Nie wątpił w umiejętności Echo, ale gdy pomyślał o tym, że znów na trakcie miałoby się wydarzyć coś podobnego do tamtego dnia, po prostu cierpła mu skóra, a dłonie zaczynały nagle drżeć. Raz wystarczył. Więcej do tego nie dopuści.
Mattia wydobył ametyst, pozwolił mu luźno zawisnąć na łańcuszku. Kamień złapał pierwsze promienie wiosennego słońca, zawirował kilka razy, jakby rozglądając się wokół, a potem zawisł spokojnie, nieruchomo. Czekał.
Astrolog nie patrzył na Echo. Może popełnił w tym momencie błąd. Może gdyby podniósł wzrok, wyczytałby ze spokojnej i nieruchomej zazwyczaj twarzy drugiego mężczyzny jego emocje, nim ten zdołałby je ukryć. Ale nie zrobił tego, ten krótki moment zmarszczonych brwi, gdy wzrok Echo zogniskował się na wahadełku, umknął i przepadł.
Mattia zawiesił wahadełko nad wyciągniętą dłonią. Kamień przez pewien czas wisiał nieruchomo, dostrajając się do tych subtelnych wibracji serca, następnie zakołysał się łagodnie.
— Wskaż bezpieczną drogę — powiedział, nie odrywając wzroku od wahadełka.
Ametyst zakreślił w powietrzu kilka kół, każde ciaśniejsze od poprzedniego. W końcu koło odkształciło się, zaczęło przypominać coraz bardziej wyciągniętą elipsę. Wahadełko kołysało się, wskazując jedną z odnóg. Mattia odetchnął z ulgą, drugą ręką złapał z powrotem kamień. Schował wahadełko, futerał wylądował z powrotem w jukach.
— Miałeś rację, widać złodzieje nie... och — Mattia urwał.
Echo czekał na niego nieco dalej, astrolog nawet nie zauważył, gdy mężczyzna się odsunął. Na próby wróżenia wahadełkiem większość osób reagowała zaciekawieniem i pytaniami. Tutaj sytuacja była odwrotna. No tak, Mattia powinien był się domyślić - poddał w wątpliwość ekspertyzę Echo, mężczyzna musiał czuć się urażony. Astrolog potrząsnął głową, odganiając te myśli. Stało się, teraz w jego interesie leżało naprostować sytuację. Ścisnął Aldebarana łydkami, koń przyspieszył i dołączył zaraz do Kharqui.
— I? — zapytał sucho Echo.
— Wybacz, jeśli moje działania cię uraziły. Nie było mą intencją, by podważać twe zdanie i doświadczenie — powiedział wprost Mattia. — Jednak niestosownym wydawało mi się, bym zrzucał na twe barki całą odpowiedzialność za tę podróż i za bezpieczeństwo mej osoby. Moje umiejętności pozwalają mi niekiedy wybrać bardziej optymalny bieg wydarzeń, nieroztropnym byłoby z nich nie skorzystać, skoro okolica nie jest bezpieczna.
Mattia cieszył się, że wahadełko postanowiło wskazać drogę wybraną przez Echo jako tę bezpieczniejszą. Nie chciał stać na rozstajach i kłócić się z ledwo poznanym mężczyzną o to, którędy podążać. Szczególnie że wiedział, że gdyby Echo po prostu pojechał tak, jak uważał, zapewne po prostu by za nim podążył.
— Niemniej jednak masz rację. Wybrana przez ciebie droga naprawdę okaże się bezpieczniejsza, zaś owi złodzieje nie wpadli na szczęście na to, by zmienić swój rewir — Mattia wskazał dłonią. — Za twym pozwoleniem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz