sobota, 27 czerwca 2020

Od Desideriusa cd Krabata

⸺⸺※⸺⸺

— Z drugiej strony musiałbym zostawić cię z nim w takim przypadku na chwilę sam na sam. A już nawet nie chcę wspominać, jak ostatnio skończyło się wasze romantyczne spotkanie twarzą w twarz.
— A weź, już sobie odpuść i żadnego lekarza, to świństwo ważniejsze. Jeszcze nam spierdoli w tak zwanym międzyczasie i tyle będzie z całego trudu — parsknął Desiderius, kręcąc przy okazji głową i poruszając dłonią w zbywający Ratignaka sposób. O ile ten na samym początku jedynie irytował go swoją postawą i stylem życia polegającym najwidoczniej w głównej mierze na wyszukiwaniu wszystkiego, co złe i jedynie podkreślaniu tego, tak teraz rzeczywiście zdołał go rozbawić, co pewnie i nie było zabiegiem zamierzonym, jednak z niebywałą celnością ugodził on w serce Coeha. Gorzki posmak tabletki wciąż rozchodził mu się po języku i z trudnością przychodziło mu uwierzyć w to, że bez gadania ją przełknął, nie zastanawiając się nawet dwa razy nad tym, czy mężczyzna przypadkiem nie zaszkodzi mu jeszcze bardziej. Niekoniecznie zamierzenie, wciąż jednak takowa szansa istniała, potrzeba było w końcu tylko jednego alergenu, by Coeh skończył na podłodze z pianą wypływającą z ust, czy jakimś subtelniejszym objawem szoku spowodowanego szkodliwą dla niego substancją.
A wspominka o pogrzebie, chociaż nie taki chyba miała cel, a mimo to również podniosła młodego zielarza na duchu.
Cenił w Krabacie tę niespotykaną mu dotychczas szczerość i brak obawy przed tym, jak świat zareaguje za chwile, gdy tylko wypowie trawione przez prawdopodobnie krótki moment słowa. Był człowiekiem nadzwyczaj prostym i Desiderius śmiał podejrzewać, że podobnej cechy oczekiwał od innych, może właśnie dlatego zdecydował się omijać niepotrzebne dialogi, którymi nie miałby mu nic do przekazania.
Może też dlatego, że jęzor zastygał mu w ustach, a głowa nie potrafiła skupić się na jednym, aktualnie najważniejszym nurcie myśli. Jakby całkiem obca siła wymuszała na nim przeskakiwanie z jednej wizji do kolejnej, całkowicie burząc wszystko to, do czego zdołał dojść przez kilka minut, podczas których się zastanawiał.
— Pewnie z tydzień tu jechał, a że tamtą skrzynię to chyba ślepy zbijał i jakoś chyba nie zdarzyło mu się uciec, to co ma w metalowej nie wytrzymać, czy pięciu minut ze mną. Jak trzeba będzie, to usiądę na wieku, mimo wszystko podważyć mnie nie powinien. Błagam cię, nie upuść go tylko, bo drugi raz za tym szczurem biegać już nie mam zamiaru — stęknął, widząc, jak rolnik ponownie poprawia uścisk na kufrze, który wcale nie podrygiwał, a już tym bardziej nie podskakiwał, co wskazywało jednak na spokój zachowany przez stwora. Żeby nie było co do tego wątpliwości, Desiderius tej kupie mięśni zdecydowanie ufał, bo tu bowiem nie ufać chodzącemu na dwóch nogach bykowi, czy może nawet i prawdziwemu, żywemu okazowi minotaura, wciąż jednak zachowywał sobie tę resztkę racjonalności i piekielnej ostrożności, której w jego skromnej opinii, nigdy nie było zbyt wiele i która niejednokrotnie zdołała uratować mu już to wychudłe dupsko, które o kant rozbić problemu raczej nie było. — O Philis powiadasz. Możemy do niej wstąpić, a nuż masz rację i użyczy nam nieco dóbr.
Przejechał językiem po zębach, krzywiąc się jeszcze wyraźniej, niż dotychczas miał ku temu okazję i łypiąc srebrnym okiem na Ratignaka, który niezgrabnie za nim dreptał, raz po raz utykając na okaleczonej swej nodze, ponownie uznał go za osobistość wyjątkowo zabawną.
— Co tyś mi za obrzydlistwo wcisnął — żachnął się nagle tak głośno i w zrywie, że aż sam się wzdrygnął na to, jak żywym się zrobił w tak krótkim czasie. — Co w tym było, goryczki? Czy jakie korzonki południowych mandragor tam wcisnąłeś? Ale przynajmniej mnie tak w głowie nie kołuje, jak dotychczas, więc chyba będę musiał przepisu od ciebie podkraść, bo dawno nic tak dobrze na mnie nie podziałało. Od razu jakoś tak... Żywiej — zaśmiał się, podpierając pod boki i czując, jak nagły wybuch był błędem, bo zaraz ponownie świat zakręcił mu się pod nogami i świsnął fikołka, wzbudzając okrutną chęć na wymioty. — Może nawet aż zanadto — stęknął i zgarbił się, jakby kto dopiero co mu woła na plecy wrzucił i kazał tak przejść przez wąwóz, czy inne kręte formacje terenu. — Ale do Philis, nie medyka, bo sobie nie wybaczę, jak znowu ucieknie i komu innemu krzywdy wyrządzi ta bestyja. Nie zrozum mnie źle, ale łatwiej i lepiej chyba jednego poświęcić dla dobra reszty... Nie słuchaj mnie, bredzę od rzeczy, idźmy już do sokolniczki i to lepiej szybko, bo coś mnie znowu na żołądku przysiadło cholerstwo — charknął i nim Krabat zdołał mu przerwać, czy zaciągnąć w innym zupełnie kierunku, skręcił prędko, byle znaleźć się na trasie do ptaszarni, przebierając przy tym nogami tak pilnie, jak tylko potrafił, bo bał się, że gdy tylko znajdzie się w zasięgu ręki Krabata, ten pochwyci go jako szmacianą lalę, przerzuci przez ramię i zaciągnie do medyka, po czym zostawi go tak, by samemu dokończyć utarczek z paskudztwem, a Coeh zdecydowanie nie chciał przepierdzieć takiego wydarzenia na kozetce. Nie po to się tyle namęczył i nasapał, żeby teraz po prostu sobie odpuścić i może tylko odrobinę stał za tym jego wewnętrzny duch pragnący wiecznej przygody, którego dotychczas starał się uciszać, a który zawsze miał najwięcej do gadania.
To tym razem nie wcisnął mu żadnej szmaty w usta, tylko pozwolił, by raz i on pokierował Coehiem, a ten zdecydowanie się nie zawiódł, a wręcz przeciwnie. Zastanowił, czy przypadkiem nie od zawsze celował w raczej złe strony, czy to zważając na nieudane próby jako niespełniony aktorzyna, czy też zielarz, którego niby z krwią mu wtłoczono, a którego nienawidził jak psa.
A może był ja, powinien pójść w ślady blondyna i na własną rękę skarbów szukać i bestie ubijać. Wysiłku by to ode mnie wyczekiwało niezrównanego, bo pełno mam do nadrobienia, jednak wizja ta zapowiadała się zaprawdę obiecująco i kto wie, czy ona właśnie nie miała być tym, w czym znalazłbym odrobinę oddechu i szczęścia, którego los zdawał się od zawsze mi szczędzić, jakby w obawie, że zachłysnę się dobrą emocją i zacznę pragnąć jej jako opium.
Kto wiedział, pewnie nikt. A Coeh postanowił się jednak sprawdzić, zobaczyć i summa summarum może nareszcie nawrócić tam, gdzie serce jego zawsze spoczywało, a o czym niekoniecznie przyszło mu wiedzieć.

⸺⸺※⸺⸺
[haha on żyje lol]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz