wtorek, 30 czerwca 2020

Od Adonisa

⸻⸻ ❍ ⸻⸻

Scenariusz był krótki, dziwny i zdecydowanie nieskładny, a fakt, że doprowadził Adonisa do polegania jedynie na lasce (tym razem tej z główką w kształcie niedźwiadka i może tym lepiej, zważając na to, że była wytrzymalsza od swoich siostrzyczek), wcale go nie usprawniał. Sprawiał natomiast, że wydawał się trzy razy gorszy i doprowadzał Nykvista do białej gorączki, przy której nie miał ochoty na nic, prócz rwania włosów z głowy i wyklinania nadpobudliwego krawca, który zjawił się znikąd w mgnieniu oka i równie prędko pozbawił go kończyny. Zastępczej kończyny, ale dalej kończyny.
— Nie ma czasu na tłumaczenie, od tego zależą losy świata! — brzęczał mężczyzna, dobierając się do jego nogi i chociaż starał się odepchnąć go laską, nie mógł nic zdziałać, każde szarpnięcie groziło bowiem upadkiem z wąskiej ławy. Chwila szarpaniny przeplatanej niecenzuralnym językiem i nietypową postawą Nikolaia nie trwała jednak długo.
Tłumaczył się potrzebą wykonania buta, chociaż szewcem nie był, a proteza nawet w najmniejszym stopniu prawdziwej stopy nie przypominała. Nie zauważył, nawet kiedy, ani jak mężczyźnie udało się nareszcie szybko odpiąć maszynerię, którą w ryzach trzymało kilka skórzanych pasów z potężnymi, metalowymi klamrami, od kikuta i odbiec w podskokach, nie oglądając się za siebie, ani nawet nie rzucając cichym przepraszam. Został więc były kuglarz jako rzeczywista kaleka, całkiem ogołocony nie tylko ze sprawności, ale i resztek godności.
Bez protezy ostatni raz chodził dwa miesiące po incydencie, które i tak spędził, pieczołowicie wyszukując kogoś, kto podjąłby się roboty i który wykonałby ją solidnie. Na tyle, by przynajmniej kilka lat mógł pokuśtykać na nowym kulasie.
Przypomniał mu się pełen niezrozumienia, a może nawet i oburzenia wzrok Magratty, gdy doświadczyła go poruszającego się całkiem swobodnie bez pomocy laski. Spodziewając się takiej reakcji od reszty ludzi, oszczędzał sobie poruszania się bez niej, wierząc w to, że ich część poczułaby się całkiem okłamana, nawet nie zastanawiając się nad tym, że trzecia noga, jak to śmiał określać narzędzie, nie była tylko do poruszania się. Służyła mu głównie jako stabilizacja, którą, zdaje się, utracił przy tamtym upadku z dachu, który kwestią wielu konsekwencji, czy jak to nazwaliby niektórzy, efektu motyla, doprowadził do utraty nogi od kolana w dół. Nie ufał jednak bezgranicznie temu zastępstwu, które, jako to zwykła rzecz, prawo miała się popsuć.
Albo ktoś czelność miał ją ukraść i dla takich momentów również zawsze targał ze sobą laskę i jak raz udało mu się dopiąć swego. Co prawda w warunkach dość... uwłaczających ludzkiej godności, jednak wciąż jego przezorność jak raz została wynagrodzona, o ile tak można to nazwać.
— Kurwa nie wierzę — sapnął, przyglądając się nogawce, którą mężczyzna podwinął, kikutowi, który szczelnie owinięty bandażem nieśmiało wychylał się spod połów materiału.
Podniósł się, bardzo ociężale i pierwszy raz od dawna opierając prawie połowę swojego ciężaru na lasce, co wywołało w nim wielkie uczucie niepewności, a nawet i subtelne zachwianie się przy odrobinie nieuwagi, na jaką sobie pozwolił.
— Nawet wypić herbaty spokojnie nie można w tych czasach, bo nogę ci ukradną, co za zapluty świat — warczał pod nosem, gdy chybotliwym i kuśtykającym, a raczej podskakującym krokiem starał się, chociaż dojść do drzwi wyjściowych z sali spotkań, w których framudze zdecydowanie zbyt mocno zderzył się barkami z kimś, kogo pragnął koniecznie wyminąć.
Ale przynajmniej ustał. Z gniewem na twarzy i jednym kosmykiem, który uciekł ze skrupulatnie układanej fryzurki, ale ustał.

⸻⸻ ❍ ⸻⸻
[Szukamy ktosia, nie gryziemy, połykamy w całości (o ile się dokuśtykamy)]

1 komentarz: