poniedziałek, 29 czerwca 2020

Od Nikolaia cd Pelagoniji

⸺⸺ 🜚 ⸺⸺

— A raz poznałem taką przy okazji pobytu w stolicy, wiesz? Piękna to była kobieta, filigranowa, blondyneczka taka, ale jaka charakterna. A mawiają, że takim krzepkości brak, pluję na takie gadaniny, jak dotychczas to takie zawsze mi popalić dawały. Widzisz, Rawen, mówię ci chłopie, ty nie słuchaj wcale, co ci te stare zgredy mają do powiedzenia, bo póki sam nie posmakujesz, to nie będziesz wiedział. Cholera, teraz ja wychodzę na takiego starego dziada, co mu się wydaje, że wszystkie rozumy pozjadał — mruknął, chwytając kolejny, dopiero co obrany i ukrojony kawałek marchewki, który kucharz wrzucił do miski, nic nie robiąc sobie ze spojrzenia, które było mu rzucane. Należało wręcz zaznaczyć, że wzrok wcale jednym z tych przychylnych nie był, a raczej wskazywał na wyraźną irytację Kurokamiego, który prawdopodobnie resztkami sił powstrzymywał się przed zlaniem go po łapskach leżącą na wyciągnięcie ręki, drewnianą łychą, którą pozostawiła Irina.
Poprawił się nieco w miejscu, odkąd ostatnie kilka minut spędził na opieraniu się bokiem o kuchenny blat. Kurokami notorycznie szturchał go łokciem, by po chwili się od niego odsunąć, na co Nikolai reagował jedynie ponownym przeskoczeniem o ten krok w bok, by ramię kucharzyny znowu monotonnie uderzało go w brzuch i tak w koło macieju, aż Rawen ostatecznie nie przegnał go nieco groźniejszym, niż dotychczas, wzrokiem.
Krawiec obleciał szybkim spojrzeniem dobrze skrojone spodnie w kancik i zadbaną koszulę z podwiniętymi rękawami, przy czym puszył się niemiłosiernie, bo zdecydowaną przyjemność sprawiał mu takowy widok.
— Mówił ci ktoś kiedyś, że całkiem fajne masz te brewki? — zagaił z lisim uśmiechem i możliwe, że gdyby nie interwencja zapłakanej dziewczynki, zostałby złapany za fraki i wyrzucony przez drzwi bez ponownego tłumaczenia się, w najlepszym scenariuszu; nóż w dłoni Kurokamiego połyskiwał zdecydowanie w sposób niebezpieczny.
— Prze pana... Bo... Pan jest lekarzem. Znaczy krawcem. I Amigo potrzebuje pilnie pomocy, bo jest bardzo, bardzo, bardzo, bardzo ranny. I... I bardzo ładnie proszę, bo bez pana Amigo umrze!
Dziewczynka wzięła się nie wiadomo skąd i nie wiadomo kiedy, jednak gdy uczepiła się kurczowo rękawa Nikolaia, świat wokół stanął, zatrzymał się, a może i nawet zaczął wirować w drugą stronę i Rawen wyglądający jak wyjęty świeżo z kryminału zdawał się najmniej istotną rzeczą we wszechświecie, chociaż jeszcze sekundę wcześniej to właśnie on znajdował się w centrum nikolaiowej uwagi.
Dziewczynka czknęła, a krawiec odnosił nieodzowne wrażenie, że jeszcze chwila i popłacze się razem z nią.
Nie czekał nawet chwili, przykucnął tuż przy niej, bo różnica wzrostu była zdecydowanie zbyt duża, by poprowadzić komfortową dla obojga konwersację, po czym nieśmiało wyciągnął dłoń po żółciutkiego króliczka, którego dziewczynka ostrożnie mu podała.
— Doskonale trafiłaś, skarbie, tak się składa, że jestem światowej klasy lekarzem, uratujemy Amigo, obiecuję! — rzucił szybko, dokładnie oglądając dokładnie oderwaną kończynę i biednego królika, który padł ofiarą tak niefortunnego wydarzenia. Swoją drogą zabawka była porządnie wykonana, co zdecydowanie ucieszyło oko Nikolaia, choć ten nigdy szyciem szmacianek się nie parał. — Już, już, nie płacz, chodź, pójdziemy do gabinetu, pomożemy Amigo i będzie zdrów jak ryba, zobaczysz. — Wstał i wyciągnął rękę w jej stronę, będąc gotów na ewentualność, w której dziewczynka ją odrzuci, bo nie miała obowiązku ufać dorosłemu. Ta jednak w całej swojej powadze, którą koniecznie starała się utrzymać przez cały czas, dziarsko chwyciła go za końce palców, gotowa dotrzeć na salę operacyjną, na której uratują drogiego towarzysza jej serca.
Zanim jednak opuścili kuchnię, Nikolai zdołał jeszcze odwrócić się w stronę Kurokamiego, któremu wyraźnie ulżyło i uśmiechnąć się swoim firmowym uśmiechem.
— Może czasem do mnie wpadniesz, co? — Bezpardonowo puścił mu oczko, zarzucił włosami i udawał, że wcale nie widział, jak wyraz twarzy Rawena z ulgi zmieniał się w szokowanie, a następnie ponową falę irytacji zalanej rumieńcem i zakropionej zdezorientowaniem.
Dreptali szybko, zwracając na siebie uwagę siedzących na stołówce ludzi, co jednak nikomu z dwójki problemu szczególnego nie sprawiało, zwłaszcza gdy rozchodziło się o życie ukochanego towarzysza.
Nikolai zorientował się, że jak raz zabrakło mu języka w gębie i całkowicie nie wiedział, co powiedzieć mógł tej małej gwiazdeczce, która całkiem czerwona od płaczu, przecierała wolną ręką oczy, udając, że wcale, ale to wcale żadne zalążki łez się tam nie pojawiły.
— Jesteś naprawdę dzielną dziewczynką, wiesz? Amigo z pewnością to docenia — rzucił w końcu, gdy przechodzili już do osobnego budynku, w którym znajdowały się pomieszczenia mieszkalne, a w tym i pokój Nikolaia, który tymczasowo urządził sobie z niego pracownię, bowiem żaden inny gabinet nie był dostępny do użytku. To też wszędzie walały się czy to materiały, czy wzory do wyrysowania kroju, czy poduszeczki ze szpilkami, a nawet pogniecione kartki z nieudanymi w jego opinii projektami. Manekinów niestety nie udało mu się tam pomieścić, co może i nie było sprawą tak złą, zważając na wyobraźnię, która mogła dać mu doskonały swój pokaz, szczególnie w środku nocy.
— Teraz jakąś ładną żółtą nitkę albo inną, jeśli chcesz — mruknął i zanurkował w szufladach, by już za chwilę sprezentować dziewczynce cały arsenał kolorowych nici, które zdołał zebrać w trakcie licznych podróży.

⸺⸺ 🜚 ⸺⸺
[Rampampam tęskniłem za wątkami z tobąąąą]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz