poniedziałek, 1 czerwca 2020

Od Yuuki cd. Marty

Yuuki Tenebris czuła podskórnie, że kiedyś nadejdzie ten moment, prędzej czy później. Było to tak pewne, jak pewnym jest otrzymanie pozytywnej odpowiedzi od Xaviera po pytaniu, czy ma ochotę iść się napić, bądź też - jak kto woli - schlać w trupa. I nieważne jak bardzo ona by się starała, jak bardzo skubałaby swoje pióra i rwała włosy ze stresu - tego, co się wydarzyło, nic nie mogło zmienić. Czasami życie bywało bardzo przewrotne i bardzo niesprawiedliwe, na co my sami nie mogliśmy mieć wpływu. 
     Oczywiście Yuuki Tenebris żartowała. Może nie z tym, iż sytuacja owa tak naprawdę się nie wydarzyła, a z samym faktem byciem zdenerwowaną i poruszoną. Anielica była tak wyluzowana, że jeszcze chwila moment i pofrunęłaby tanecznym krokiem zbierać kwiatki i hasać po łące. Bo w końcu co złego może się stać, kiedy twój demoniczny pupilek ucieknie z zasięgu twojego wzroku, a ty nie masz pojęcia gdzie, do jasnej cholery, jest? 
     Tenebris westchnęła w końcu ciężko, głośno, teatralnie. 
     — Lucyna, na litość, jak znalazłaś sobie jakiegoś amanta to trzeba było powiedzieć, pobłogosławiłabym ten związek, czy coś. Obiecuje, nie oskubię cię z piór, ani nie usmażę, tylko niech nie będzie z tego dzieci — prawie, że wykrzyczała w dal, niewiadomo do kogo i niewiadomo dokąd. Była sama, przechadzała się ścieżką nieopodal gildii, przeczesując kolejno wszystkie miejsca, które jako pierwsze przyszły jej do głowy. Miejsca, do których demoniczna kura mogła się udać i zaszyć. Yuuki miała tylko nadzieję, że demon nie postanowił nagle sterroryzować jakiejś wioski, czy też okolicznej ludności. W końcu ona sama spędziła z Lucynką niewyobrażalną ilość czasu ucząc ją dobrych manier i zachowań, nieatakowania innych i nieodgryzania palców. I szło im naprawdę całkiem nieźle, nawet Xavier przestał aż tak narzekać na jej pupilka, a to uchodziło już za niemały sukces.
     Do dzisiaj. 
     Z drugiej strony kobieta nie sądziła, aby Lucyna był głupim demonem. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, iż Lucyna nie dopuściłby się ataku na człowieka od kiedy to Yuuki sprawowała nad nim kontrolę. Pokusiłaby się wręcz o stwierdzenie, że był za mądry na to, by udawać, iż nie wie co Yuuki mogłaby z nim zrobić gdyby naprawdę się zdenerwowała. 
     I wiedział to również Cervan. 
     Dlatego właśnie był to jeden z powodów dla których pozwolił na to, by Lucyna zamieszkał w gildii razem z innymi, będąc pod opieką Yuuki. 
     — No ale szefie, będę go pilnować, serio. Wiesz, że moje słowo jest święte, a poza tym to tylko taka bardziej groźna kurka. 
     Teroise ze zmarszczonym czołem i nieco niemrawym wyrazem wciąż przyglądał się dzierżonej w ramionach anielicy kurze, a ściślej mówiąc demonowi zamkniętemu w małym, niewinnym zwierzęciu, którego anielica postanowiła przygarnąć, ot tak. Nie musiało trwać to długo, by Tenebris uznała, że przecież jest to świetny pomysł, a posiadanie demona-pupilka jest całkowicie normalne i codzienne, zwłaszcza, kiedy jest się egzorcystą.
     — Nie wątpię w to, że nie dasz sobie rady Yuuki, tylko…  Cervan skrzywił się delikatnie i machnął dłonią w powietrzu, rozmyślając nad odpowiednimi słowami, tak by zabrzmiało to jak najdelikatniej.  Tylko sama wiesz, nie wszystkim może się ten pomysł spodobać. W końcu nie jest to zwykła kura.
     — Ale szefie, ja wieeem.  Tym razem to Tenebris zamachała dłonią, na co Lucyna trzymany w jej obięciach jeszcze moment, a rzuciłby się na rękę kobiety i ją odgryzł. Yuuki natomiast zignorowała to kompletnie, łapiąc kurę za szyję i przyciągając mocniej do siebie, jak gdyby upominała niesforne dziecko.
     Cervan zerknął niepewnie na kurę, w pewnej obawie, że na niego również mogłaby rzucić się w każdej chwili. 
     — Ja wiem, że demony z natury to takie złe byty i w ogóle, ale ja Lucynkę zresocjalizuje. 
     — Zresocjalizujesz?  Mężczyzna uniósł brew ku górze, zaskoczony i zaciekawiony jednocześnie. 
— No tak. Wychowam go na porządnego demona, nauczę, że ludzi się nie gryzie, nie atakuje, nie syczy na nich i na inne zwierzątka też. Mój dziadek też ma trochę niecodzienne zwierzątko, w sumie to aligator, ma na imię Mariusz  zniżyła na moment głos  i jeszcze raz w sumie to nie jest demonem, ALE. Lucynka będzie bardzo grzeczna jak ją już wychowam, serio. 
     Mężczyzna zamilkł na moment, przez dłuższą chwilę zawieszając nieprzychylne spojrzenie na demonicznej kurze, która pomimo żelaznego uścisku Yuuki wciąż próbowała się wyrwać i syczeć na wszystko dookoła, a już w szczególności na Cervana. Teroise nadal nie był do końca pewien czy wpuszczanie demona do gildii jest dobrym pomysłem. Ba, wiedział, że nie jest i może być katastrofalne w skutkach.
     Cervan koniec końców westchnął ciężko, zmierzwił włosy z tyłu głowy i spojrzał na Yuuki.  
     A Tenebris wiedziała już, że wygrała. 
     — Dobrze, zgoda. Demon może zostać pod warunkiem, że naprawdę będziesz go pilnować i mieć na oku, aby nie zrobił krzywdy innym gildyjczykom. 
     Yuuki, prawie że pisnęła z radości. Powstrzymała się jednak w ostatniej chwili, prostując niczym struna i przywdziewając przynajmniej pozornie poważny wyraz twarzy. 
     — Jasne, szefuniu, będzie grzeczny i potulny jak baranek, słowo. 
     Yuuki westchnęła ciężko, przypominając sobie tą sytuację, po czym specjalnie zmienionym, drażniącym i pełnym sarkazmu głosem powtórzyła do samej siebie to, co niegdyś powiedziała Cervanowi. 
     — Grzeczny i potulny jak baranek, słowo. DOBRA LUCYNA, WYŁAŹ. 
     I nagle, jak na zawołanie, do uszu anielicy dotarły przytłumione, niezidentyfikowane dźwięki, które niosły się cicho od strony stajni znajdującej nieopodal. 
     Yuuki przystanęła gwałtownie w miejscu, przekrzywiając delikatnie głowę i skupiając wzrok na budynku, jak gdyby chciała przejrzeć go na wylot i sprawdzić, jaka scena mogłaby rozgrywać się w środku. Mimo wszystko kobieta nie należała do osób obdarzonych ogromnymi pokładami cierpliwości, toteż już po upływie króciutkiej chwili ruszyła szybkim krokiem w kierunku stajni, czując, że tym razem intuicja jej nie zawodzi, a wręcz krzyczy głośno i wyraźnie, gdzie powinna iść. 
     — Tu cię mam.  
     Kąciki ust anielicy uniosły się złowieszczo ku górze, kiedy bez zawahania rozpoznała to charakterystyczne, demoniczne gdakanie pomieszane z syczeniem. Na szczęście nie znała innego stworzenia, które wydawałoby z siebie równie plugawe dźwięki co Lucynka.  
     Yuuki przyspieszyła nieco kroku, burcząc co chwilę pod nosem, tak naprawdę mogąc jedynie zgadywać, na jaki cudowny pomysł wpadła kura będąc w stajni. Miała tylko głęboką nadzieję, że żadne ze zwierząt nie ucierpiało, bo to by oznaczało, że Lucyna również by ucierpiała. Z jej ręki.
     To, co Tenebris ujrzała jednak już w środku przeszło jej najgłupsze wyobrażenia. 
     Boks Bębenka, wałacha Xaviera, rozwarty był na oścież, jednak koń cały czas, o dziwo, znajdował się w środku. Szczerząc zęby i kładąc uszy po sobie co chwilę stawał dęba, machał kopytami w powietrzu, by po chwili mocno wbić je w ziemie - choć może nie tylko w ziemię, a w Lucynkę, który biegał naokoło Bębenka, podskakiwał do niego i próbował zirytować na każdy z możliwych sposobów. 
     Yuuki w pierwszej chwili była na tyle zszokowana, że stojąc tępo w miejscu jedyne co robiła to przyglądała się głupio rozgrywającej bitwie. Mimo wszystko, ku jej uldze, na pierwszy rzut oka nie było aż tak tragicznie jeśli rzuciło się okiem na resztę stajni. Wszystko stało na swoim miejscu, żadne ze zwierząt nie wydawało się być ranne, a jedynie przestraszone i zdezorientowane. To Lucynka z Bębenkiem robili najwięcej hałasu i harmidru. Lucynka biegając między nogami Bębenka, a Bębenek próbując zdeptać ją za wszelką cenę.  
     W końcu Tenebris westchnęła teatralnie, wyrzucając dramatycznie ręce do góry. 
     — Na wszystkie kręgi piekielne, Lucyna, litości.  Anielica podeszła do „walczącej” dwójki, nie zważając na to, że wkracza w sam środek walki, mogąc w każdej chwili oberwać.  Jak ja cię wychowałam. Nie dość, że uciekasz to jeszcze bójki wszczynasz z innymi, porządne demony tak nie robią.  Powiedziawszy to, bez zawahania złapała kurę za ogon i wsadziła sobie pod pachę, miażdżąc ją w uścisku.  Jak ty się zachowujesz? Nie wolno się bić, przeproś teraz Bębenka.    
     Lucynka jednak nie miała najmniejszego zamiaru tego robić i wyglądała na bardzo zadowoloną z siebie, podczas gdy Bębenek wciąż kłapał na kurę zębami, kładąc uszy. 
     — A ty siad krowa, nie szczerz się już tak.  Tenebris zwróciła się do konia i pomimo tego, że w każdej chwili mogła stracić palce w jego pysku, pogłaskała go po głowie. Bębenek wciąż nie wyglądał na udobruchanego, jednak po chwili uspokoił się nieco, teraz obrażony usuwając się w głąb boksu i odwracając do nich tyłem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz