poniedziałek, 29 czerwca 2020

Od Eilis cd Klemensa


Dzisiejszy dzień nie był nawet tak zły. Udało jej się skończyć wszystkie zamówienia na dany dzień i to nawet przed czasem. Właśnie. Skończyła swoją pracę przed wieczorem, co nie zdarzało się zbyt często. Spojrzała na Żar, który leżał na jej kolanach. Pogładziła go przez chwilę w zamyśleniu, po czym wstała i zaczęła gasić palenisko. Jeden dzień wolnego nie powinien zrobić krzywdy, nieprawdaż? Zawsze może go przeznaczyć na zakup jakiś miękkich metali do obróbki tych "dupereli”jak to mawiał jej ojciec.
Słońce na zewnątrz przyjemnie ogrzewało, ale nie dostatecznie dla kogoś, kto pracuje normalnie przy ogniu. Musiała narzucić na siebie prosty płaszcz, który dostała kiedyś za zrobienie jednej z tarcz. Co prawda była to tylko skóra i futra jednak córka sąsiadki ma zręczne ręce, jeśli chodzi o szycie. Niektóre dziwnie się jej przyglądającej idącej w swoistego rodzaju ponczo, ale byli to tylko przyjezdni. Miejscowi znali ją od najmłodszych lat. Pochodziła przecież właśnie stąd z rodziny kowali.
Idąc w stronę centrum, patrząc na pogodę i tłok, który nabierał na masie, postanowiła obejść wszystko naokoło. Pogoda była nawet ładna więc dlaczego nie przewietrzyć "tych zadymionych płuc” jak to mawiała matka. Ruszyła dziarskim krokiem, gubiąc już gdzieś po drodze Żar. Nie martwiła się o niego. Wiedziała, iż trafi na nowo do jej kuźni i na pewno się nie zgubi. Czasami może myślała, iż coś może mu się stać, ale przez te jego specyficzne ciepło które rozsiewał w koło, udawało mu się umknąć większości opresji.
Zeszła z drogi idąc teraz trawą, która wychylnęła po ostrej zimie. Gdyby tylko jeszcze trochę więcej padało, byłoby o wiele lepiej. Już słyszała, jak niektórzy narzekają na to, jakie będą plony. Zadarła głowę do góry, gdyż jak na zawołanie niebo zaczęły przysłaniać ciemne chmury. Uśmiechnęła się, widząc to. Rozmyślając i rozglądając się dojrzała czyjąś sylwetkę pod drzewem. Na jego twarz naciągnięty był dosyć dziwaczna szpiczasta… czapka? Kapelusz? Powoli zaczęła podchodzić do tej specyficznej sylwetki. Znajomy czy też nie zmoknie, jeśli nie ruszy się spod drzewa. Zwalniając kroku coraz bardziej, im bliżej się go znajdowała, nie mogła w głowie ułożyć jak go najlepiej obudzić. Kontakty międzyludzkie nie były niestety jej bajką i niezbyt nadawała się do tego typu rozmów. Westchnęła głośno, zatrzymując się tuż przy mężczyźnie lub kobiecie. Chociaż kobieta bez piersi? Ukucnęła i zacisnęła usta w wąską linię. Ma powiedzieć, “hej spierdalaj?”, nie to brzmi źle. Postukać go w ramię? Jej wzrok spoczął na książce. Och… pięknie. Nie może go obudzić grubiańsko, bo później nie chce słuchać godzinnej przemowy o tym, jak człowiek powinien się zachowywać. Jej oczy zwęziły się w małe szparki. Właściwie kto jej każe tego słuchać? Może odejść, jak tylko zacznie paplać. Złapała go za ramiona i gwałtownie nim potrząsnęła. Mogła przejąć się tym wszystkim trochę zbyt bardzo i potrząsnąć nim zbyt bardzo, gdyż książka, z którą zasnął, upadła na ziemię a kapelusz przekrzywił się niebezpiecznie. Gdy nim potrząsnęła, odezwała się również, marszcząc przy tym brwi.
- Wstawaj, jeśli nie chcesz zostać mokrą kurą.. psze… pana?

◄☼►

Masz, baw się dobrze, nie ponoszę za nic odpowiedzialności xD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz