poniedziałek, 1 czerwca 2020

Od Yuuki

     — Wiesz wszystko, Yuuki?
     Mistrz gildii, Cervan Teroise, płynnym ruchem przesunął kopertę po gładkim, hebanowym blacie biurka przy którym zasiadywał i obrzucił kobietę pytającym, nieco niepewnym spojrzeniem.
     Yuuki Tenebris w tamtym momencie była jednak zbyt zajęta zawiązywaniem czarnej kokardki na szyi wściekłej Lucynki. Uśmiechając się beztrosko nuciła cichutko pod nosem nieznaną nikomu melodię, kompletne nie zwracając uwagi na szarpiącą się w jej objęciach kurę, która w każdej nadarzającej się okazji próbowała wydłubać anielicy oczy. Oczywiście na to Yuuki również nie zwracała uwagi, jedynie mocniej przyciągając do siebie demona.
     Mężczyzna odczekał chwilę, odchrząknął cicho i ponowił pytanie.
     —Yuuki?…
     Ale, ku jego zdziwieniu, Yuuki odezwała się nagle, nie pozwalając nawet na dobre rozpoczęcie zdania przez Cervana.
     — Się wie, szefie. Mam popłynąć z tym bardzo ważnym listem, dać go pewnej nieznanej mi jeszcze osobie i wrócić. Wszystko słyszałam, po prostu ubieram Lucynkę, w końcu musi się jakoś ładnie pokazać na obcej wsi.
     Teroise zamilkł z lekko rozdziawionymi ustami, z początku nie do końca wiedząc jak powinien zareagować. Zdążył już przyzwyczaić się do dziwnych i niezrozumiałych zachowań Yuuki, aczkolwiek wciąż bywały momenty, kiedy najzwyczajniej w świecie nie miał słów na nią i na jej pomysły.
     Yuuki Tenebris, jak gdyby nigdy nic, skończyła po chwili wiązać kokardkę Lucynce, zgarnęła list, schowała go za koszulą i zgniatając kurę pod pachą w stalowym, wręcz śmiercionośnym, uścisku, podniosła się niespiesznie z miejsca. Odgarnęła do tyłu brązowe fale, zamachała skrzydłem poprawiając pelerynę i uśmiechnęła się do mistrza.
     — Nie martw się, szefie. Będzie zajebiście, list dotrze na miejsce, masz moje słowo.
     Mężczyzna odetchnął w końcu cicho i dało się nawet zauważyć, że po jego ustach błąka się nieśmiały uśmiech. Co jak co, jednak dla Tenebris dane słowo było wręcz święte i Teroise przynajmniej tego mógł być pewien.
     — Liczę na ciebie i trzymam kciuki za powodzenie misji. Wróćcie bezpiecznie.
     Tenebris w pewnego rodzaju zapewnieniu, że wszystko będzie jak w najlepszym porządku, mrugnęła do mistrza, unosząc ku górze kącik ust.
     — Oczywiście, że będzie.
     Anielica, dość spektakularnie, wypadła z gabinetu mistrza, z tym szczęściem, że drzwi od pomieszczenia pozostały całe i na swoim miejscu, kiedy zamknęła je za sobą. Poprawiła, wciąż obrażoną i niezadowoloną, kurę pod pachą, stanęła pewnie w lekkim rozkroku, po czym marszcząc delikatnie brwi rozejrzała się po gildii w poszukiwaniu tej jednej, nieszczęsnej osoby, której uprzykrzanie życia stało się dziwnym, codziennym rytuałem. I pomimo tego, iż gildia o tej godzinie była już przepełniona, a zewsząd dało się słyszeć gwar rozmów i śmiechów, ona po krótkiej chwili bez problemu odnalazła wzrokiem ukrywającą się w kącie, białą czuprynę.
     I stało się. 
      XAVIER.  Kobieta bez chwili zastanowienia dziarskim krokiem ruszyła w stronę stolika przy którym zasiadał, po czym z impetem oparła się o niego dłońmi, nachylając nad mężczyzną.  Kurwa, ale jaja, słuchaj.
     Białowłosy, jak to zazwyczaj bywało, nie wyglądał na wielce poruszonego. Z wręcz znudzonym wyrazem twarzy, powolnie, bez pośpiechu przeniósł kocie spojrzenie na kobietę, siorbiąc przy tym napój z pięknie zdobionej filiżanki. Przez chwilę zapanowała między nimi grobowa cisza, aczkolwiek mężczyzna nie kwapił się za bardzo, by ją przerywać. Nie wyglądał również na takiego, kto z zapałem próbował zgadnąć, o co tym razem mogło chodzić i co Tenebris zdążyła odjebać. 
     W końcu Yuuki skrzywiła się niespodziewanie. Nie było to jednak spowodowane, ku zdziwieniu jej samej, przeciągającym się milczeniem ze strony chłopaka, a niecodziennym, mocnym zapachem, jaki w pewnym momencie dotarł do anielicy. Zmarszczyła mocniej czoło, zerknęła na filiżankę trzymaną przez Xaviera i nachyliła się ku niej jeszcze bardziej, tak, że jeszcze moment, a bez problemu sama mogłaby z niej pić. 
     — Weź, bo zaraz mi tam naplujesz  sarknął Xavier, dla bezpieczeństwa odsuwając swój napój nieco dalej, z zasięgu kobiety.
     Yuuki jednak zignorowała go.
     — Co ty pijesz, chcesz się otruć?
     — To herbata.  Mężczyzna posłał jej pobłażliwe, nieco kpiące spojrzenie.  Wiesz, ludzie piją herbatę.
     Kobieta przestała się krzywić, lecz w zamian uniosła wysoko brwi w wyrazie czystego, szczerego zaskoczenia, jak gdyby usłyszała tą informację pierwszy raz w swoim życiu i wciąż nie mogła w nią uwierzyć. Dlatego właśnie Xavier kontynuował.
     —…I ja też czasami pijam herbaty…
     — Typie.  Tenebris przerwała mu nagle.  To spoko i w ogóle, ale tak samą pić to jednak nudno trochę. Jakąś demencje starczą przechodzisz, czy co?
     — Sama jesteś demencją starczą  burknął w odpowiedzi, nieco urażony, szybko zmieniając temat.  I na co tym razem wpadłaś, bo chyba nie przyszłaś tu po to, aby kontemplować nad herbatą.
     I Tenebris nagle jakby dostała olśnienia.
     — WŁAŚNIE.  Kobieta gwałtownie uderzyła dłonią w stół, na co Xavier wzdrygnął się delikatnie, nie spodziewając tego aktu ze strony Yuuki.  Wybieram się do Tiedal z listem od szefa do kogoś-tam.
     Xavier znów zamilkł, aczkolwiek tym razem jego wyraz twarzy nie objawiał już tej samej, znudzonej obojętności co wcześniej. Wyglądał na kogoś, kto doskonale usłyszał przekazane mu słowa, jednak nie do końca docierał do niego ich sens.
     — Daj mi chwile.  Odchrząknął i postawił filiżankę, skupiając teraz całą swoją uwagę na Yuuki.   Granice są przecież zamknięte, ciężko jest się tam w ogóle dostać.
     — No wiem.
     — I nie mów mi, że twoim głównym celem jest Ovenore?
     — No tak.
      I Xavier znowu zmilkł, przez chwili spoglądając na Yuuki tak, jakby zwariowała, a sam pomysł z góry uznając na tyle szalony, że wręcz nierealny i to w dodatku wymyślony przez Cervana. Coś mu tu nie pasowało. Poza tym, nie chciał tego powiedzieć na głos, lecz zdawał sobie doskonale sprawę, że jeśli Yuuki Tenebris przekroczyłaby granicę i znalazła się w Ovenore - kolejna katastrofa wisiałaby już na włosku.
     Tenebris najwidoczniej przejrzała myśli przyjaciela, ponieważ jej twarz ozdobił nagle ten charakterystyczny dla niej, szatański uśmiech do pary z ognikami, które zatańczyły wesoło w piwnych tęczówkach.
     — Oh, no nie pękaj, będzie super.
     — Właśnie tego boje się najbardzej  przyznał, wzdychając ciężko.
      Ale Yuuki machnęła tylko ręką.
     — Nie zdążysz dobrze dopić swojej herbatki, a my już wrócimy z powrotem.
     — Masz wynajęty jakiś transport?
     — Nie.  Anielica uśmiechnęła się.  Ale zaraz to zrobię. Xavciu, słońce, idę, bo czas mnie goni. Spijemy się później.  Powiedziawszy to wstała gwałtownie, przez co Lucyna zagdakał niezadowolony, próbując na marne wyswobodzić się z jej objęć, oczywiście na próżno.
     Białowłosy nie próbował nawet zatrzymywać kobiety, nie próbował zagadywać, rzucać w gwar zbędne pożegnania. Wiedział, że tak czy siak już by ich nie usłyszała.
     Kobieta szybkim krokiem oddaliła się od stolika, by nagle przystanąć gwałtownie w miejscu i znów rozejrzeć się po gildii, tym razem już uważniej, wolniej i nieco spokojniej. Wyglądała przy tym dość komicznie, lecz ona sama, wydawać by się mogło, że znajduje się we własnym świecie, będąc zbyt zajętą knuciem planów, które z pewnością nie należały do najbezpieczniejszych i najłatwiejszych.
     I w końcu, po niedługiej chwili, jej wzrok odnalazł tego jednego gildyjczyka, który jeszcze nie do końca zdawał sobie sprawę z tego, co go czeka.
     Eugeniusz zasiadał przy stoliku sam, widocznie tonąc we własnych myślach, ze wzrokiem utkwionym w pewnym niewidzialnym punkcie. Mimo wszystko wyglądał na rozluźnionego, bez stresu sącząc trunek, nie spodziewając się osoby, która wkrótce miała zakłócić jego spokój.
     Dla Yuuki nie był to jednak żaden problem, aby owy spokój zakłócić.
     Żywym, hardym krokiem niosącym ze sobą donośny stukot obcasów w kilka sekund znalazła się przy stoliku i bez oporów, czy zbędnych pytań o zezwolenie zasiadła na krześle na przeciwko mężczyzny. Eugeniusz, nieco zaskoczony niezapowiedzianą obecnością kobiety, pierwszym co zrobił było posłanie jej pytającego, nieco zaciekawionego spojrzenia. Po tym nie zdążył dodać już nic, gdyż Yuuki Tenebris od razu wyszła z inicjatywą.
     — No cześć, my się jeszcze nie znamy, ale możemy poznać. Jestem Yuuki i słyszałam z tajnych źródeł, że posiadasz własną łajbę, a ja bardzo potrzebuję właśnie łajby. I transportu  powiedziawszy to posłała Eugeniuszowi miły uśmiech, dając sobie tylko małą, krótką chwilkę na zerknięcie na trunek stojący przed mężczyzną.
     Czuła, że się dogadają.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz