poniedziałek, 29 czerwca 2020

Od Rawena c.d. Narcissi

Siedział na zewnątrz oparty o ścianę przy wejściu do kuchni. Wyszedł odetchnąć. Zapalić. A tylko siedział i myślał. Jakoś ochota na papierosa mu przeszła. Wpatrywał się tępo w niebo. Wciąż zastanawiał się co robił nie tak. Niezależnie od tego jak reagowała Cyzia i co mówiła, miał wrażenie, że partolił wszystko jak leci. Tracił głowę, wszystko my leciało z rąk. A to tylko dlatego, że nie wiedział jak ma się zachować przy niej. Jak sprawić by spojrzała na niego jak na mężczyznę, a nie nieporadnego chłopaczka.
- Coś taki zmarnowany? - usłyszał przyjazny głos łowczyni. Zrzuciła łanię z ramion tuż obok niego i przysiadła się. - Hm? - spojrzał na nią.
- Czemu to musi być takie trudne? - westchnął ciężko. - Miłość. - rzucił dla wyjaśnienia - Czemu to musi być takie cholernie trudne? - odchylił głowę do tyłu.
- Narcissa? - na jej pytanie tylko mruknął w odpowiedzi. Nie zamierzał dociekać skąd wie o kogo chodzi. Nie trudno było się domyślić, jeśli było się choć odrobinę bardziej spostrzegawczym od ziemniaka. A Aurora z pewnością była o wiele bardziej niż odrobinę. Wszak musiała być, żeby umieć wytropić cokolwiek w głuszy. - Nie może być chyba aż tak źle?
- Spójrz na mnie i powiedz, że nic nie spaprałem. - spojrzał na nią. Nic nie odpowiedziała. - Sama widzisz... Najpierw coś palnę, a potem jeszcze tylko bardziej mieszam. Tak to zawsze wychodzi.
Wciąż trudno mu było się przyzwyczaić do jej nowego wyglądu. Dalej w głowie miał ją jako małego zająca chowającego się za rogiem i czekającego aż kucharz wciągnie jej zdobycz do kuchni. A teraz obok niego siedziała rosła piękna kobieta. Wyszedł królik, wrócił człowiek. Świat zaiste jest pełen niespodzianek.
- Może. Nie specjalnie znam się na tym. - mruknęła - Jesteś prosty. Łatwo cię rozgryźć. Poza kuchnią jesteś lekką ciapą. No i jesteś głupio szczery.
- Dzięki.
- Ale chyba na tym właśnie polega twój urok w tym wszystkim, nie? - uśmiechnęła się do niego pocieszająco - Na pewno uda ci się zdobyć jej względy, po prostu bądź sobą i dalej próbuj. - poklepała go po ramieniu i wstała - Uwierz mi, twoja osobowość zadziała. Tylko daj temu trochę czasu. A, i może dobrze by było gdybyś przestał flirtować. Na burze, gadam jak stara ciotka-swatka. Trzymaj się. - pomachała mu i poszła na około do głównego wejścia. Rawen zaśmiał się pod nosem i pokręcił głową.
- Coś w tym jest. - podniósł się z ziemi i otrzepał ubranie. Tego było mu trzeba. Od razu się lepiej poczuł. Szkoda, że niewiele to pewnie pomoże w praktyce przy Cyzi. Ale przynajmniej teraz czuł się o wiele pewniej niż przedtem. 
***
Rzadko się zdarzało żeby Rawen zasypiał na ławie w sali wspólnej. Lecz dzisiejszy dzień był po prostu dla niego męczący i po prostu zasnął krótko po tym jak kucharze się rozeszli i posprzątał salę po kolacji dla mocno spóźnionych gildyjczyków.
Otworzył oczy i podniósł głowę na dźwięk kroków. Zobaczył jak blondynka przemyka niedaleko niego w towarzystwie irytującego czarnego psa.
- Mówiłem ci Cyziu, że jak masz na coś ochotę to po prostu przyjdź do mnie. - ziewnął, ułożył się wygodniej i przysnął - Bogini... zjemy razem kolację? - rzucił odpływając całkowicie.

Cyzia?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz