wtorek, 16 czerwca 2020

Od Isidoro


Chociaż to była właściwa ścieżka, gwiazdy wyraźnie mówiły Isidoro, że czeka go wiele trudności i że wiele razy podejmie błędne działanie, które przysporzy mu problemów. Astrolog przyjął to z wrodzonym sobie stoickim spokojem, godząc się w całości na to, jaki los wyznaczały mu ciała niebieskie.
Podróż zajęła jemu i Mattii długie dni, a że do siedziby Gildii dotarli późnym popołudniem, byli już naprawdę zdrożeni i wyczerpani. Przedstawili się krótko Mistrzowi Cervanowi, przydzielono im pokoje, ale rozpakowanie wszystkich rzeczy bracia postanowili pozostawić na następny dzień. Pierwsze problemy zaczęły się od wejścia do Sali Wspólnej, gdzie dobrotliwa starsza pani (jak potem dowiedział się Isidoro, nazywała się ona Irina) odgrzała dla nich późny obiad. Widać chciała być uprzejma dla nowoprzybyłych i w trakcie posiłku zapytała braci D’Arienzo:
— I jak wam smakuje, kochaneczki?
Na co Isidoro z całkowicie kamienną twarzą odpowiedział:
— Droga pani, jesteśmy braćmi, a nie kochankami.
Że tym razem naprawdę przesadził poznał po tym, jak Mattia prawie udławił się kurczakiem. To był zbyt duży zbieg okoliczności, by jego brat o nienagannych manierach popełnił tego typu gafę w obecności drugiej osoby, toteż Isidoro doszedł do wniosku, że musiały to wywołać jego słowa. “Tak, jak mówiły gwiazdy - problemy zaczęły się już pierwszego dnia” pomyślał, pozwalając by to Mattia zajął się naprostowaniem sytuacji i przeprosił za niego Irinę. Astrolog westchnął w duchu i pomyślał, że i tu nie będzie mu dane odnaleźć porozumienia z innymi. Postanowił nieco mniej mówić i chociaż przez pierwsze parę dni nie ruszać się nigdzie bez brata...
Czymże są jednak postanowienia jednostki wobec woli losu?
Bracia postanowili dość wcześnie się położyć. Podróż i tak wybiła ich ze zwyczajowego dla astrologów, nocnego trybu życia, w końcu trzeba było do niego wrócić, ale jak na razie razem z Mattią zdecydowali, by jako priorytet ustawić wypoczynek. W końcu jak robić cokolwiek sensownego, skoro oczy same się zamykają i na nic nie ma siły?
Umysł Isidoro był widać jednak odmiennego zdania i mimo leżenia w nadspodziewanie wygodnym łóżku, mężczyzna nie był w stanie zmrużyć oka. Tak po prostu, przewracał się z boku na bok, od czasu do czasu jego wzrok przyciągało widoczne przez okno nocne niebo, ale sen za nic nie chciał przyjść. Chcąc nie chcąc, astrolog postanowił zażyć nieco świeżego powietrza, bo ponoć nocne spacery pomagały w zasypianiu, choć sam nie był ku temu specjalnie przekonany. Przywykł na tyle do pracy w nocy, że to wschodzące słońce sprawiało, że zaczynało chcieć mu się spać i nie potrafił przełamać tego nawyku.
I tak oto nocne niebo miało okazję ujrzeć Isidoro nie jak celuje w nie lunetą, ale jak błądzi po nieznanym sobie ogrodzie, odziany wyłącznie w cienką koszulę nocną i szlafmycę w gwiazdki. Doprawdy widok ten był dość niecodzienny, ale sam Isidoro przechadzał się cudownie nieświadomy tego, jakie wrażenie może wywołać, skupiając się wyłącznie na tym, jaką liczbę kroków powinien przejść by w końcu dopadła go senność.

Kto adoptuje astropierdołę?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz