środa, 6 lipca 2022

Od Hugona cd. Małgorzaty

Moja droga przyjaciółko,
nie pierdol, bardzo proszę.
dziękuję za list. Wiele dla mnie znaczy.


Oddałbym wszystko za Twoją teleportację do Obarii.
Nawet jeśli t- Chciałbym porozmawiać, ale cieszę się, że jesteś bezpieczna, nawet jeśli wywiało Cię przebywasz na totalnym zadupiu. Przyślij mi naszyjnik z muszelek, nie jedz za dużo sardynek.


Gosiu,
Szelmo,
zakład o precla, prześcignąłbym Cię w wyścigu pływackim?
Tak, paskudnie bym przegrał.


Uwierzysz, że stąd wychodzę? Apelacja była skuteczna, dla Profesora też, wysyłają go do Tiedal, w jego rodzinne strony, gdzie ma odbyć areszt domowy. Jadę z nim, cokolwiek powie. Jestem pewien, że będzie tam dalej prowadził swoje badania, już bez tego pierdolonego von Felsteina, bez tamtej zasranej ekipy, Ana i Pablo zostają tutaj. Tylko my. Świat potrzebuje Himmersona, a ja zrobię wszystko, by mu go przywrócić.


Hugo już nawet nie trudził się przekreślaniem, oderwał kolejny kawałek zmarnowanego papieru. Słowa nagle nie chciały się ułożyć ani dopasować. Nie wiedział, jak odpowiedzieć na pocztówkę Gosi, nawet jeśli przypuszczał, że wszystko opisywała mu raczej na kolanie, może w jakiejś karczmie. Ale liczyło się przede wszystkim, że to były słowa od niej.


Przepraszam. Pewnie już mewy wystarczająco nie dają Ci spokoju, więc...
 
 
Westchnął ciężko. Czuł, że skoro zostało mu miejsca już na raptem dwie linijki, powinien raczej powiedzieć coś innego. Podziękować. Właściwie to bardzo dobrze wiedział, co chce powiedzieć, ale jeszcze lepiej wiedział, że najbardziej w tym momencie chciałby być gdzie indziej. Dotąd sądził, że szary kolor pomaga mu się skupić, teraz już nie był tego taki pewien. Ręka mu drżała, co chwilę wstawał znad kartki i maszerował wzdłuż pokoju, roztrząsał kolejne możliwości. Słońce chyliło się ku zachodowi.


3 VII 1785 r.
Gosiu,
cieszę się, mogąc wreszcie swobodnie używać Twojego imienia w korespondencji.
Już niedługo. Lubię te nasze listy, nawet jeśli wolałbym w nich czasem rozmawiać o innych sprawach, ale nie zamierzam zmuszać Cię zbyt długo do szlifowania umiejętności ich pisania. Niech to będzie obietnica.
Piszę do Ciebie z drogi ku Bliville, rodzinnej wsi Profesora, możesz tam kierować odpowiedź, powinniśmy tam dotrzeć, zanim nadejdzie. Przypuszczam, że mieszka tam jeszcze ktoś z jego rodzeństwa, może ulubiona siostrzenica, bo ktoś ma nas tam w Tiedal przyjąć. Znowu gdzie okiem nie sięgnąć ciągną się przede wszystkim góry, tak odmienne od morza, jak to tylko możliwe. Zgaduję, że do tego czasu zdążyłaś już zmienić miejsce przynajmniej trzy razy, bo nie potrafisz usiedzieć zbyt długo na czterech literach. Czy nawdychałaś się już świeżego, morskiego powietrza? Znalazłaś jakąś perłę w muszelkach? Jak się miewasz?
W ostatnich tygodniach w Obarii pewne niesprzyjające czynniki, o których zresztą wiesz, uniemożliwiły mi odpowiedź. Teraz mogę to przyznać, do ostatniej chwili nie byłem pewny, jak to wszystko się skończy. Ale jestem tutaj, mogę wreszcie rozprostować kolana i łokcie, szarego koloru mam chwilowo dość. Bezczelnie skorzystam z (nie)słusznego przekonania, że w tej sytuacji mogę wypowiedzieć się z odrobiną emfazy. Nie zaszkodzi, chociaż nie zdziwię się, że zaraz po przeczytaniu wyciągniesz z rękawa jakiś nadmuchany przepis, który mi tego zabrania.
Dziękuję Ci za pomoc. Wiele dla mnie znaczy, ale list nie jest dobrą formą, bym mógł to wyrazić, więc niech to zaczeka. Wypatruję dnia, w którym się spotkamy, wszystko bowiem wskazuje na to, że jednak nie zdołasz się wymigać od precli. Chodzenie po piasku jest dość wymagające, całe szczęście, bo bądź gotowa, że na jednym wypieku się nie skończy, masz moje zagrzybione słowo. Popracujemy też nad Twoimi umiejętnościami plastycznymi, a nuż dobrze zaostrzony ołówek to klucz do sukcesu, choć widzę tu też ukryty talent samej ręki — rybowatości ostatniej ryby spod Twojej ręki nie sposób zaprzeczyć. Ukrywasz przede mną jeszcze coś? Może dar do wyplatania koszyków?
Profesor nie jest zadowolony, ale to minie. Boczy się, jak sądzę, skoro oczekiwał, że odzyska nawet jeśli nie katedrę, to możliwość prowadzenia badań w sprzyjającym środowisku, a Bliville raczej nie jest przyczółkiem naukowców. Ale najważniejsze ma ze sobą: głowę. Poza tym, jestem pewny, że po Obarii przyda mu się odpoczynek, powrót do rodzinnych stron. Książki zawsze można przywieźć. Gdybyś tu była, pewnie mogłabyś mu nagadać, znalazłabyś odpowiednie słowa. Tymczasem pozostaje mi polegać na własnym rozbrajającym uroku osobistym.
Słońce przygrzewa, trzymam się aż zbyt ciepło. Chyba trochę za bardzo już zapuściłem włosy, może dlatego już mnie przegrzewa i tak Ci plotę.
Twój
Hugo Rosenthal

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz