poniedziałek, 15 sierpnia 2022

Od Cahira cd. Echa

Ciosy wymienili błyskawicznie. Echo zaatakował, Cahir skontrował, nastąpiła seria krótkich, agresywnych starć. Walczyli, zmuszając do gwałtownych uników, wyprowadzając zdradliwe uderzenia, testując zręczność, szukając słabych punktów, sprawdzając możliwości broni i przeciwnika. Pojedynek od początku przebiegał na tyle zaciekle, że Cahir nie łudził się, że to ćwiczenia. Tłukli się na poważnie, uczestniczyli w bójce, brutalnej i zaplanowanej, upozorowanej treningiem do nadchodzącego turnieju. Przewidywał, że razy nie skończą się w momencie, gdy któryś opadnie z sił, potknie się na deski albo straci broń. Powiedziałby raczej, że to ich konfrontacji nieuchronny etap. 
Echo narzucił ostre tempo, ruszał się śmiało, zdecydowanie. Cahir pomyślał, że pozwoli mu się zmęczyć. Nie szarżował, manewrował, odbijał na tyle skutecznie, żeby nie znaleźć się jeszcze w realnym niebezpieczeństwie. Oszczędzał siły, zachowywał czujność, kalkulował chłodno, znał swoje możliwości, wiedział, że tak intensywna walka wystawi ich kondycję na próbę. Nie zamierzał być tym, któremu najpierw ramię zdrętwieje od amortyzowania ciosów, kto jako pierwszy ze zmęczenia nie zdoła umknąć przed pchnięciem w bark, od którego omdleje całe ramię, a broń wymsknie się na podłogę. 
Szczęk stali niósł się po ścianach dudniącym, zwielokrotnionym pogłosem. Miecze migały w atakach i paradach tak szybkich, że ledwie możliwych do uchwycenia. Zupełnie jak taniec, zadrwił ponownie Cahir. Ruchy mają wyraźną sekwencję, następują w określonym rytmie, jedne wywołują drugie. Unik po skośnym cięciu, kontra w odpowiedzi na ofensywę, zamiana miejsc po trudnym do sparowania natarciu.
Potraktował Echa krótką zmyłką, przemknął mu pod bokiem, zamierzył się na jego plecy w ataku bardzo nagłym, bardzo niesportowym, bardzo ulicznym. Liczył, że łucznik nie okaże się wystarczająco zręczny, by w porę się uchylić. Okazał się i uchylił. Jakimś cudem. Co nie wróżyło dobrze. Bo w tym momencie powinien zwijać się na deskach. A wychodził z równie nieczystym uderzeniem.
W sali słychać było jedynie przyspieszone oddechy, nieregularne kroki, dźwięk krzyżujących się ze sobą kling, tępy i głuchy. Gdy miecze się zderzały, nie dzwoniły cicho i przyjemnie jak zgrabne, poręczne, dobrze wyważone ostrza. Hałasowały okropnie, każde starcie wybuchało jękliwym, metalicznym trzaskiem, który... kojarzył się z niczym, nie wywoływał żadnych wspomnień.
Bo nie tak brzmiało Ovenore. Ovenore brzmiało jak deska uginająca się pod krokami, których nie słychać. Jak ledwie możliwy do zarejestrowania syk wysuwanego poza zasięgiem wzroku sztyletu. Ovenore to oczy, których nie widać, ale których śledzące spojrzenie czuje się na karku niemal fizycznie. To nigdy otwarta walka, nigdy walka jak ta.
Gdyby to było Ovenore, pomyślał, zasłaniając się przed uderzeniem z góry, zasadziłoby się na ciebie trzech. W pierwszej lepszej uliczce, nie wiedziałbyś kiedy, za co, dlaczego. Jeden ściągnąłby cię z konia, drugi sprzedał sztych pod żebra, trzeci zabrał sakiewkę, buty płaszcz. I to by było wszystko.
Miecz Echa z przeraźliwym zgrzytem przesunął się wzdłuż ostrza Cahira, spadł na jelec, który nie wytrzymał impetu, pękł, odskoczył w bok jak kometa. Kawałek metalu, mający w takich momentach chronić jego rękę, zawiódł przy pierwszej okazji. Cahir dostał po palcach niespodziewanie, dotkliwie, broń utrzymał z trudem. Wybity z rytmu, popełnił błąd, odsłonił się. Echo natychmiast to wykorzystał, spróbował trafić go pięścią w zęby. Cahira uratował tylko refleks. Ten sam, który jako jedynemu z ptaszków Ksandra pozwolił mu wyjść ze stolicy żywym. 
Przerzucił miecz do drugiej dłoni, zdradził wcześniej niż chciał, że jest oburęczny. Odbił, zamachnął się w gilotynowym cięciu w bark, zmusił Echa do obrony z dołu. Klingi zderzyły się z brzękiem ogłuszającym, Cahir miał wrażenie, że zaraz rozpadną się im w rękach. Obaj w tym samym momencie naparli na ostrza. Cahir wykorzystał fakt, że chwilowo znajdował się w lepszej pozycji, spróbował przycisnąć Echa, złamać jego zasłonę.
— To tyle? — rzucił zaczepnie. — Tylko tyle?

samce sie bijo

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz