piątek, 19 sierpnia 2022

Od Williama cd. Echa

 Widok, jaki malował się za oknem, przywoływał wspomnienia w Williamie. Wspomnienia tego jak sam uczył się łucznictwa. Jak stawiał w nim pierwsze kroki. Na początku nauczał go ojciec, który może i bywał za bardzo pobłażliwy w stosunku do syna, ale to nie zmieniało faktu, że właśnie od niego nauczył się podstaw. Tego jak prawidłowo powinno trzymać się łuk. Jak nazywają się jego poszczególne części. Czy też tego, że używanie płotu irytującej sąsiadki jako tarczy strzelniczej, no nie było zbyt dobrym pomysłem. Nie powinien celować akurat w tamtym kierunku. Szczególnie że raz trafił w okno. Wtedy był z siebie niezwykle dumny, w każdym moemncie gdy tylko udawało mu się wkurzyć kobietę. Ale teraz? Teraz odczuwał jedynie wstyd i zażenowanie. Wolałby zapomnieć o tej całej sytuacji. Wracając jednak do rzeczywistości. Podpierając się na łokciach, uważnie obserwował wydarzenia zza okna. To jak dwie osoby znajdowały się na Placu Treningowym i trenowały łucznictwo. A raczej jedna. Druga, z tego co zauważył, tylko siedziała i coś mówiła. Niestety z tej odległości nie był w stanie określić tożsamości ów osób. Jednak sam ten widok wystarczył, aby William ponownie nabrał chęci do tego, aby spróbować znowu swoich sił w sporcie, który dawno zaniedbał. Chciał ponownie wziąć w ręce łuk i zobaczyć, ile pamięta z lat ćwiczeń. Ale czy dobrym pomysłem byłoby pójście tam w tym momencie? Wtrącanie się w spotkanie tych dwóch osób? W trening? Może lepiej byłoby wybrać się tam, w momencie gdy plac byłby pusty? Szczególnie że wtedy nie musiałby się martwić tym, jak wypadnie oraz czy komuś nie zrobi krzywdy. Jednak z drugiej strony… jeżeli poszedłby teraz, to mógłby poprosić o jakieś rady, jeśli w czymś by sobie nie radził. Zaczął więc analizować w głowie, wszystkie za i przeciw. Wybór nie był łatwy, ale ostatecznie zdecydował, że jak nie teraz to nigdy. Podniósł się i szybko poszedł się przebrać. Aktualny ubiór stanowczo nie nadawał się do takich czynności. Kiedy tylko był gotów, zaraz znalazł się w schowku z brońmi należącymi do gildii. Dokładnie studiował każdy łuk. Ich wagę. Wygląd. Kształt. To jak leżały w dłoni. Chciał dobrać odpowiedni do siebie. Ostatecznie zdecydował się na jeden, chociaż nadal nie był do końca pewny swego wybory. Ale no cóż. Ten łuk wydawał mu się być najlepszym wyborem z tego wszystkiego. Zanim wyszedł, wziął głęboki wdech i powoli wypuścił powietrze, chcąc lekko uśmierzyć nerwy. Mógł iść. Był gotowy. Po przystanięciu w odległości kilku metrów od jak się okazało Echa i Fiony, postanowił się odezwać:
— Przepraszam? Czy przeszkadzałoby wam może, jakbym dołączył i też chwilkę potrenował strzelanie? — zapytał niepewnie, posyłając dwójce delikatny uśmiech.

Echo?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz