piątek, 19 sierpnia 2022

Od Madeleine cd. Odetty

 Jeżeli miałaby być szczera, to wcale nie zdziwiło ją, to jak zakończyła się cała sytuacja. Straż. Wizyta w areszcie. W sumie… To nic nowego. Nie pierwszy raz zdarzało się jej spotykać takich nachalnych, narzucających się osobników. A z racji, że no… trzymanie nerwów na wodzy, chowanie złości w środku siebie nie było jej mocną stroną, to bywało, że dochodziło do bójek, w których obie strony były zgarniane przez władze za naruszanie porządku. Dlatego też, kiedy tylko znalazła się w celi, bez wzruszenia po prostu położyła się na ziemi. Ręce splotła za głową, a jedną z nóg zgięła w kolanie. Przymknęła oczy znudzona całą sytuacją.
— Nic wam się nie stało? — do jej uszu doszedł głos towarzyszki “niedoli”.
— Nie — nie miała ochoty zbytnio się produkować i zbierać na jakąkolwiek dłuższą wypowiedź czy też na zbędne grzeczności.
— Nie przeszkadza wam, że chcą zostawić nas tutaj na całą noc? — no i kolejne, nikomu nie potrzebne, pytanie.
— Nie.
— Ale…
— Ciiii… — przerwała szybko, starając się uciszyć Odettę. Nawet wysiliła się na przyłożenie palca do ust w geście ciszy, a to było już coś! — Spokojnie. Mamy czas. Trochę cierpliwości. Poczekaj, a się przekonasz, że warto — nadal z zamkniętymi oczami, tłumaczyła.
Zaraz potem wyłączyła się na świat wewnętrzny. Zaczęła jeszcze raz analizować w głowie całe zajście. Co prawda mogło to pójść inaczej. Mogła nie rzucać się na mężczyznę. Mogło nie być bójki. Ale czy żałowała swojego czynu? Za nic w świecie. No może jedynie tego, że nic takiego nie zdążyła zrobić. Kilka ładnych ran ciętych na ciele tego ignoranta i może nauczyłby się, jak traktuje się kobiety. Że jak kobieta mówi nie, to znaczy nie i koniec. Z jej rozmyślań wyrwał ją huk. Co prawda nie był jakoś bardzo głośny, ale nadal na tyle wyraźny, że zaciekawił ją. Otworzyła jedno oko, aby spojrzeć na drzwi od celi. Nie musiała długo czekać, aby ta się otworzyła, a zza nich wyłoniła się trójką mężczyzn.
— Dłużej wam to zająć nie mogło? — prychnęła, podpierając się na przedramionach.
— Myślisz, że tak łatwo jest się przedrzeć przez straż? — oczywiście pierwszy do odpowiedzi wyrwał się Michael.
— A teraz zbieraj się. Chyba że wolisz tu jednak zostać — szyderczy uśmieszek gościł na ustach Lucasa.
— Dobra, dobra. Idę — podniosła się na nogi i ruszyła w stronę wyjścia. — No co? — zapytała, widząc pytający wzrok Odetty. — To moi przyjaciele. Nie wiem jak ty, ale ja zmywam się stąd — wyszła za próg. — Idziesz czy nie? — zapytała niecierpliwie. Chciała jak najszybciej ulotnić się z tego miejsca.

Odetta?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz