wtorek, 9 sierpnia 2022

Od Kukume cd. Jamesa

 Wargi Kukume zadrżały. Wpatrywała się wciąż w niedookreślony punkt, gdy spróbowała unieść wzrok znad kolan, słowa nie chciały znaleźć ujścia — może dlatego, bo nie miała żadnych w zanadrzu. Ale czy słowa w takim momencie w ogóle mogą wystarczyć, czy są potrzebne? Język, sztuczny twór, nie wydawał jej się teraz dysponować wystarczającym zasobem.
James upatrywał przyczyny jej wcześniejszej odmowy w sobie samym. W tym, że nie powiedział jej całej prawdy, jakby chciał namówić ją na zakup inkrustowanego diamentami naszyjnika, by w końcu zdradzić, gnany wyrzutami sumienia, że w istocie jest to wypolerowany otoczak. Ale Kukume aż nadto dobrze wiedziała, dlaczego milczała, dlaczego nawet teraz zaciskała dłonie na materiale chusty, liczyła słoje w drewnianym stole. Chciała udowodnić samej sobie, że potrafi żyć teraźniejszością, skupić się na logice. Odrzucić to, co bolało, jakby było zużytym ubraniem; dobrze wspominała czas spędzony u opiekuna, ale coś ją, jak zawsze, w końcu zmusiło do odejścia. Teraz zaś miała przyznać się głośno do korzeni, pokazać je; czuła się bezbronna, zmuszona do opuszczenia bezpiecznej kryjówki. James myślał zaś przede wszystkim o synu.
Dzieci były najwspanialszymi istotami na świecie. Ufne i szczere, ale przy tym kruche; Kukume dalej tęskniła za tamtymi dniami, które spędziła za drzwiami z kołatką w kształcie głowy lwa. Zastanawiała się, co robi Maja albo czy Lucas dalej przepada za wypiekami i otworzył własną cukiernię. Kochała każde z nich do tej pory, choć żadne z nich nigdy nie zastąpiło jej Chua. James miał czwórkę rodzonych dzieci; nie potrafiła sobie wprawdzie nawet wyobrazić tej więzi, instynktownie wargi wygięły się jednak w delikatnym uśmiechu, gdy o niej pomyślała.
— Nie ma na świecie nic piękniejszego od rodzica, który kocha swoje dziecko — przechyliła na moment głowę, spojrzała ciepło na Jamesa.
Gdy na niego patrzyła, widziała mężczyznę raptem o kilka lat od niej starszego, dobiegającego trzydziestki. Ale ton głosu nie należał do człowieka młodego, podobnie jak zmarszczki niepokoju, które świadczyły o zbyt dużym, zbyt długo noszonym ciężarze. Magia wciąż była dla niej czymś, czemu należał się szacunek, ale również strach, podobnie jak wobec broni. Była przydatna, ale czy cena, której wymagała, była tego naprawdę warta?
Współczuła mu. Żaden człowiek nie powinien znaleźć się w takiej sytuacji, ani Omen, ani James. Zastanawiała się, czy jest podobny do ojca, jak teraz się czuje. Czy ona może zrobić cokolwiek, by mu pomóc.
— Omen to piękne imię — uniosła na moment wzrok. — Mój brat miał na imię Chua. Zapisałam je kiedyś, cóż… nie spodziewałam się, że ludziom władającym iferyjskim zupełnie inne pomysły, jak je wymawiać. Albo odmieniać. Nie wszystkie brzmiały najładniej, a znaczy po prostu "łagodny".
Nawet jeśli James w myślach spróbował odmienić imię, grzeczność nie pozwoliła mu wypowiedzieć swoich propozycji na głos.
— To dobre imię.
— Też tak myślę — skinęła głową. — Dzieckiem również był dobrym.
Znów urwała na moment, zapatrzyła się na zegar w gabinecie. Czuła uścisk w gardle, jakby utkwił tam odłamek szkła. Ale Kukume wiedziała, że on tam był cały czas, tylko przypominał o sobie szczególnie właśnie w tych momentach, gdy opowiadała o bracie, o przeszłości.
Wyobraziła sobie, że jej gardła nie ma. Robiła to coraz rzadziej, odkąd dostała kolczyki, uczyła się żyć z ciężarem istnienia. W gildii, ciepłej i jasnej, było to łatwiejsze, ale bywały też takie dni, w których chciała być trochę mniej.
Są tylko słowa, które nazywają, co było. Nie ma ich tutaj, jej też nie ma, więc nic nie zrobią.
— Nie zawsze da się ochronić każdego. Ale Nantan jest mądrym człowiekiem. — szkło zmiękło na moment, gdy wspomniała starego opiekuna. — Wiele rzeczy mogłoby ułożyć się inaczej, gdybym go znała wcześniej. Chciałabym móc dać panu gwarancję, że pomoże, ale… — zgubiła zdanie, urwała.
James pokiwał głową.
— Rozumiem to całkowicie — zapewnił z powagą. — Niemniej, jeśli jest choć cień szansy, nie chcę jej stracić.
— Napiszę do Nantana od razu — zdecydowała. — Jeśli tylko panu to odpowiada, możemy wyruszyć w dowolnym momencie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz