niedziela, 28 sierpnia 2022

Od Salomei cd. Mattii

Niewiara Serafina w umiejętności zwykłych ludzi była zaskakująca.
Salomea obróciła migdałowe ciasteczko w palcach, westchnęła lekko. Aż dziw brał, że wierzył w nią i jej możliwości, mimo tego, że dar magii ją opuścił dobrych parę lat temu, podczas eksploracji podziemnych ruin, kiedy jej grupa obudziła coś, czego do tej pory nie udało się wyjaśnić.
― Myślałam o Bollvigu.
Serafin uniósł brwi, ale ― co dziwne ― nie skomentował.
― Zawsze lubił się obnosić z…
― Ten bęcwał ― przerwał Serafin, obserwując lewitującą w powietrzu szklankę w kształcie tulipana ― zrobi wszystko, żeby jego było na wierzchu. Zapomniałaś już, że jest śliski jak ślimak?
― Nawet na takich da się znaleźć sposób.
Serafin zmierzył uważnym spojrzeniem Mattię.
― I to jest ten twój sposób?
― Owszem ― odparła dumnie.
― Serafinie ― zaczął ugodowo Mattia ― czy nie jesteś zadowolony z dotychczasowego obrotu spraw?
Książę prychnął coś w odpowiedzi, Salomea nie dosłyszała dokładnie co to takiego. Brzmiało jak jedna z tych okropnych klątw, które zdobiły mury grobowców i wnętrza piramid. Czasem zastanawiało ją, dlaczego Serafin nie mógł być po prostu miły. Albo uprzejmy.
Westchnęła lekko i sięgnęła po ciasteczko.
― Bollvig to interesowny mag ― podjęła po chwili, czując na sobie spojrzenie Mattii. ― Sayyid wieży ognia, bardzo lubi się chwalić cudzymi osiągami do których przyłożył się w chociażby minimalnym stopniu.
― Znajomość z Serafinem powinna być więc naszym atutem ― stwierdził astrolog.
― Jest i nie jest zarazem.
Mattia uniósł brwi, w jego spojrzenie wkradło się zaciekawienie. Nie ukrył go celowo, czy to przypadek? Nie potrafiła określić, ten człowiek stanowił dla niej zagadkę. Przyjemną, interesującą, ale wciąż zagadkę.
― Zaczynałem w tej wieży, ogień to mój pierwotny żywioł ― wtrącił Serafin leniwie. ― Zain el-Irani był moim nauczycielem.
― Bollvig faworyzuje każdego maga, którego wybrał ogień ― dodała Salomea. ― Skoro więc Serafin pochodzi z tej samej ścieżki i do tego osiągnął pozycję arcymaga, nietrudno się domyślić, że nasz sayyid go uwielbiał.
― Co się stało, że już nie uwielbia?
Książę westchnął ciężko i odwrócił wzrok, zapatrzył się gdzieś w przestrzeń.
― Był taki czas, jeszcze przed wygnaniem, kiedy syn sayyida zaginął ― oznajmił pustym głosem.
― Syn Bollviga? ― Mattia zmienił pozycję na poduszkach, wydawał się teraz bardziej skupiony. Akshan zaciągnął się dymem, Isidoro spuścił wzrok na poduszkę, jakby wiedział o tej historii więcej niż powinien.
― Nie. Mevlany. Sayyida wiatrów. ― Nikt nie przeszkodził księciu w snuciu opowieści. ― Zwrócił się z tym do mnie, ale mu nie pomogłem, oględnie mówiąc. Pozostawiony sam sobie, poszedł wtedy do Wolanda, razem go szukali, ale na próżno. Bollvig, w późniejszym etapie, również był zaangażowany w poszukiwania i nie pochwalał braku mojego udziału.
Mattia pokiwał w zamyśleniu głową.
― Skoro Woland od tylu lat czai się na przejęcie posady as-saahira, to zapewne doskonale wykorzystał ten czas na zbudowanie solidnej niechęci u Bollviga. I stąd brak uwielbienia ― domyślił się. ― Znasz jakiegoś innego maga ognia, który mógłby nas wprowadzić? ― zwrócił się do Salomei, ale ta pokręciła głową.
― Większość moich znajomości wygasła razem z mocą ― stwierdziła smutno.
― Znajdziemy zatem inny sposób. ― Uśmiechnął się do niej tak ciepło, że aż musiała ratować się kolejnym ciasteczkiem. ― Gdzie można go znaleźć?
― W Wieży ― odezwał się niespodziewanie Isidoro. ― Póki nie załatwi swojej sprawy, nie wyjdzie stamtąd.
― A wiesz co to za sprawa? ― spytał Serafin. Astrolog pokiwał głową. ― Aha, wiesz, ale nie powiesz. Przeznaczenie i tak dalej.
Isidoro uśmiechnął się kątem ust. Głos księcia, mimo wybrzmiewającej solidnie irytacji, podszyty był też sympatią.
― Zajmiemy się Bollvigiem. ― Mattia brzmiał pewnie. ― Ile zajmą wam łowy na pustyni?
Serafin wzruszył ramionami.
― Nie ma na to jednej odpowiedzi. W końcu będziemy łapać wiatr, a ten, jak powszechnie wiadomo, bywa nader kapryśny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz