sobota, 6 sierpnia 2022

Od Hotaru cd. Michelle

Michelle i Hotaru też się przedstawiły, zaś Nani usiadła na ostatnim krześle, jakie Lilo udało się znaleźć w jej lekko zabałaganionym gabinecie.
— Widzę, że zaznajomiłyście się już ze Stitchem — powiedziała, od razu wyciągając do niego rękę, głaszcząc niebieski łebek.
Stitch tymczasem mościł się to na kolanach Hotaru, to częściowo przeszedł do Michelle, sięgnął też łapką w stronę Nani, nie wiedząc już, jak optymalnie się rozłożyć, by dostawać głaski od wszystkich zebranych w pokoju. Lilo parsknęła zrezygnowanym śmiechem, widząc gimnastykę swojego pupila. Kobiety jakoś tak naturalnie i bez ustalania, usiadły bliżej siebie, niemal stykając się kolanami, oszczędzając „bardzo groźnemu" zwierzakowi dalszych rozterek, komu teraz pakować się na ręce.
Nani też chciała usłyszeć pokrótce o samym krokodylu, więc Michelle i Lilo streściły jej szybko to, co zdążyły już ustalić. A potem przyszło do specjalizacji Nani, czyli kwestii artefaktów. Problem – pojawił się od razu.
— Jak to – nie wiadomo, co to za artefakt? — spytała, unosząc brew, a jej dłoń, głaszcząca do tej pory łapę Stitcha, znieruchomiała.
— Po prostu – Magister połknął artefakt, zanim księciu udało się go w ogóle dostać — wyjaśniła Hotaru.
Nani zmarszczyła brwi.
— I nie wiedział nawet, czego dokładnie szukał?
— Wiedział na podstawie podań i opowieści, ale nie było to nic precyzyjnego. On sam poddawał te informacje w wątpliwość i, cóż, na pewno dostanie się w końcu do artefaktu sprawiłoby, że byłby w stanie je rozwiać.
Stitch leniwie otworzył oko, zdziwił się nieco, że Nani przestała go głaskać. Kobieta pogrążyła się w myślach na pewien czas, a jej dłoń w końcu wróciła do mierzwienia błękitnej sierści.
— I po połknięciu artefaktu Magister postanowił podążać za swoim właścicielem, tak?
Hotaru potrząsnęła głową.
— Nie, właśnie to nie było tak. Magister już wcześniej chodził za księciem, ale książę uh… Zamiast zabić go zaklęciem, po prostu odepchnął go magią i skupił się na walce ze strażnikiem artefaktu.
— Ot, taki kaprys. Zrobić coś innego, niż zniszczyć — burknęła Michelle.
— Książę nie jest znany z łagodnego usposobienia — dodała Hotaru, zwijając w palcach dłuższe pasemko sierści.
— Z tego, co o nim opowiadacie, to bardzo dyplomatyczne określenie — westchnęła Nani, odchylając się na krześle. — Czyli sytuacja wyglądała tak – była tam oaza, w której żyły krokodyle. W pobliżu znajdował się też ukryty artefakt i strażnik owego artefaktu – o obu tych elementach nie wiemy zbyt dużo.
Hotaru skinęła głową.
— Nawet książę miał tylko szczątkowe informacje.
— I z tymi szczątkowymi informacjami wybrał się kompletnie sam, żeby wydobyć interesujący go przedmiot?
— Książę jest pewny swojej mocy magicznej.
Synchroniczne „hmm" wydobyło się z piersi pozostałych kobiet. Stitch ziewnął, prezentując pełen garnitur swego uzębienia – z powodzeniem mógł rywalizować z Magistrem, nawet bez złotego kła.
— Skoro w tej oazie już od dłuższego czasu przebywał i strażnik, i artefakt o nieznanej mocy, i te krokodyle, to mogło to na nie wpłynąć — powiedziała Nani poważnym tonem. — Czyli od początku Magister mógł nie być przypadkowym krokodylem, który stwierdził, że połknie jakiś przedmiot, żeby rozcierał mu treść pokarmową w żołądku. Sądzę też, że skoro został potraktowany magią, nie powinien znów podążać za swym celem… — Rzuciła spojrzenie siostrze.
Lilo skinęła jej głową.
— Tak, krokodyle to nie wilki – nie tropią i nie gonią zdobyczy. Czatują na nią, a gdy podejdzie zbyt blisko, po prostu się na nią rzucają. I skoro ten wasz Serafin po prostu odrzucił krokodyla z powrotem do wody, Magister zapewne nie próbowałby znów z niej wychodzić i go gonić.
— Książę wspominał, że za nim podążał i że musiał odpędzić go kilka razy.
— Kilka razy? — Brwi Lilo się uniosły, siostry wymieniły spojrzenia, a potem biolożka wróciła uwagą do Michelle i Hotaru. — To naprawdę nie jest typowe zachowanie krokodyla.
Znów zapadła cisza wypełniona zamyślonym głaskaniem Stitcha.
— Co odróżnia Serafina od innych? — spytała nagle Nani.
— Co go nie odróżnia — odparła odruchowo Michelle.
— Magia — powiedziała Hotaru. — To magia najbardziej go wyróżnia.
Wróciła wspomnieniami do momentu, nim jeszcze portal zabrał ich oboje do jej ojczyzny, Yamato – Serafin starał się wtedy pomóc jej wachlarzowi, Hikaru, jakoś poprawić jego zdrowie i moc. Hotaru pamiętała, jak książę wyciągnął dłoń nad ziemią, jak jego oczy błyszczały nierzeczywistym złotem, wokół zerwał się wiatr, a przyroda obumarła, przelewając całą swoją siłę i życie na wachlarz. Tancerka pamiętała magów z jej kraju, widziała też to, co potrafią pozostali magowie w Gildii – z mocą Serafina nikt się nie mógł równać.
— Wspominałaś, że ufa swojej mocy.
— Tak, to prawda. Ta pewność nie bierze się z niczego.
— Na pewno nie ma źródła w jego ogólnym charakterze? — Michelle uniosła brew pytająco, ale Hotaru potrząsnęła głową.
— Nie, to nadal byłaby prawda, nawet gdyby cnotą księcia była skromność. Po prostu… wtedy zapewne nie obnosiłby się z tym aż tak bardzo.
Lilo parsknęła śmiechem, Stitch poruszył uchem, a biolożka podrapała go za nim.
— Zapoznałabym tego waszego Serafina, ciekawa osoba.
Tymczasem zaś Nani znów pogrążyła się w pełnym zamyślenia milczeniu, jej dłoń znów znieruchomiała. Trudno było powiedzieć, nad czym się zastanawia – jej spojrzenie odpłynęło, przesunęło się po książkowym bałaganie, ale kobieta zdawała się go nie dostrzegać. W końcu jej brwi uniosły się gwałtownie, spojrzenie nabrało skupienia i zabłysło.
— Ale to właściwie ma sens — powiedziała, wracając do głaskania Stitcha i zwracając się do pozostałych. — Skoro jest możliwość, że Magister od początku nie był tylko zwykłym krokodylem, że magia jakoś go zmieniła, może to właśnie magia przyciągnęła go do Serafina? Dlatego tak uparcie za nim chodził, zupełnie nie tak, jak normalny krokodyl.
— Hm, jak Serafin wyjeżdża, zostawia Magistra pod opieką Ayrenn i Isidoro — dodała Michelle. — Ayrenn jest elfią uzdrowicielką, świetnie zna się na zwierzętach, ale Isidoro… ma dobre serce, ale nie wiem, czy kiedykolwiek miał pod opieką jakieś zwierzątko, a co dopiero krokodyla. Jednak oboje to magowie, więc może coś w tym jest…
— I to by też wyjaśniało, dlaczego rzucił się na artefakt — dodała Lilo. — Skoro jest magiczny, musiał go jakoś przyciągnąć.
Hotaru pokiwała głową – faktycznie, to wszystko brzmiało dobrze i logicznie. Że Magister nie był takim zwykłym krokodylem, że magia musiała jakoś na niego wpływać. Ale jak to się miało do tego, że krokodyl nagle zaniemógł?
— Dobrze, to jest nasza pierwsza hipoteza — powiedziała Nani, odruchowo klepnęła Stitcha, podkreślając swoje słowa. Stworek nawet się nie poruszył, tylko zachrapał nieco głośniej. — Ale jak mam być szczera, to chętnie sama zobaczyłabym tego krokodyla. Może, mimo że artefakt jest w jego wnętrzu, uda mi się cokolwiek zdziałać i czegoś dowiedzieć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz