poniedziałek, 29 sierpnia 2022

Od Marty CD. Asy

Na początku tylko uniosła brew. Pytająco, bez podejrzliwości, po prostu odpowiedziała spojrzeniem na spojrzenie, starając się doszukać jakiegokolwiek sensu w tej intensywności, z którą się w nią wpatrywano. Bo przecież ona nic tu nie zrobiła. Łypnęła ku dłoni chłopca zaciśniętej na klamce. Pobielały mu już opuszki, wydawało się, że w uścisk ten wkładał całego siebie. Łypnęła ponownie na jego twarz, modrym okiem pochwyciła całą tę dosadność dziecięcego spojrzenia.
Następnie zmarszczyła czoło, splotła ręce na klatce piersiowej. Jakiś rudy włos, niesforny lok wymknął się zza barwnej chusty, wysunął na buźkę, przejmując w ten sposób dowodzenie. Dziewczę prychnęło, machnęło dłonią i palcem spróbowało ponownie wyznaczyć mu jego prawowite miejsce. 
— Tak? — zapytała w końcu, nie mogąc się domyślić, o co mogło chodzić chłopcu i w czym miał mieć interes, trzymając ich oboje na tym cholernym mrozie. Miała wrażenie, że chwila moment, a odpadnie jej czubek nosa.
Bardzo lubiła swój nos i wolała, by pozostał on na swoim miejscu. Paluszki też lubiła, a i te zaczynały powoli stawać się sztywnymi, nieposłuszeństwem wobec ich właścicielki okazując swe niezadowolenie z zaistniałej sytuacji. Dostał ochrzan? Dostał. Dostał precla? Dostał. No, to po sprawie, po robocie, można się rozejść. Za ewentualną próbę kradzieży dostanie pewnego dnia szmatę w dłoń i tyle. Oduczy się takich sztuczek.
— No, hyc, hyc, Asa, nie mamy całego dnia, żeby stać na wietrze. Jeszcze nerki ci przewieje, młodyś, to podatnyś, nikt ci nigdy nie mówił, że przewiane nerki to jest strasznie upierdliwa sprawa? — fuknęła w końcu, nie za mocno jednak, bo mocniej fuknąć potrafiła jedynie na głupich mężczyzn, którym nigdy nie udało się dorosnąć i którzy zarazem starali się zgrywać dorosłych, mądrzejszych od niej, tej głupiutkiej Marcioszki ze wsi.
A Asa przecież jeszcze miał na to wszystko czas i nie należało go w tej kwestii jakkolwiek poganiać.
— Ach — westchnęła w końcu, orientując się, gdzie leżał pies pogrzebany. Skinęła głową, gdy te jego oczka wpatrywały się w nią bez przerwy, z nadzieją i wymuszając poruszenie kwestii, która dotąd pozostała niewypowiedzianą. — Spokojnie, nikt się nie dowie, cichosza, dzisiejsza draka zostaje pomiędzy nami i tylko nami. No i tym biednym piekarzem. 
Marta pokręciła głową, cmoknęła w powietrze. Uśmiechnęła się szeroko, zaczerwienione od mrozu poliki podniosły się ku modrym oczętom. 
— A jak będziesz chciał precla, to wystarczy nam o tym powiedzieć, wiesz?
Bo od tego w końcu byli dorośli.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz