niedziela, 17 stycznia 2021

Od Madeleine

    Tego dnia karczma była wyjątkowo pełna po brzegi. Na ogół było to dość spokojnie miejsce, na uboczu. Jednak tym razem można było czuć się, jakby działo się nie wiadomo co, jakieś wielkie świętowanie czy coś. W tym tłumie można również było odnaleźć różowowłosą szlachciankę. Siedziała przy jednym z mniejszych stolików w kącie, a przed nią stał w połowie pusty kufel. Twarz miała opartą o dłoń. Obserwowała całe pomieszczenie dość znużonym wzrokiem. Nudziło ją czekanie na przyjaciół. Lucas miał iść tylko zamówić im kolejne kufle z piwem, a Michael i Conor znowu gdzieś zniknęli. Już nawet nie chciało jej się, zastanawiać co działo się z tą dwójką. Oni po prostu czasami tak mieli. Raz byli, a tu człowiek się obejrzał i już ich nie było. Westchnęła głośno.
— A co to panienka tak sama tu siedzi? — nagle usłyszała niski głos.
Zaraz jej oczom ukazał się jego właściciel, który najwyraźniej stwierdził, że ot, tak dosiądzie się do stolika. Zapewne myślał, że trafił na dość prostą i łatwą w obyciu osobę, z którą mógłby zabawić się dzisiejszej nocy. Jednak niestety nie miał świadomości, że Madeleine była tego całkowitym przeciwieństwem.
— Nie jestem sama, a nawet jakbym była to nie jest twój zasrany interes — warknęła, taksując mężczyznę oceniającym spojrzeniem.
— Oj, nie bądź już taka. Z tego co widzę, to aktualnie jesteśmy tutaj tylko my. Piękna dzisiaj noc, może się zabawimy, znam całkiem przytulne miejsce niedaleko - nadal nie ustępował, co tylko zaczynało irytować szlachciankę.
— Odejdź. Po prostu spadaj stąd i nie pokazuj mi się więcej na oczy — Madeleine naprawdę mocno starała się nie wybuchnąć przy wszystkich ludziach wokół, a było do tego bardzo blisko. To stanowczo nie był dobry dzień na denerwowanie dziewczyny i sprawdzanie jej cierpliwości.
— Tylko tak mówisz, wiem, że tego chcesz — wtem mężczyzna wstał, podszedł do różowowłosej i spróbował ją pocałować.
Ten ruch przelał czarę goryczy. Wystarczył moment, a cały napój, jaki pozostał Louise, wylądował na natręcie. Mad uśmiechnęła się zwycięsko, jednak “ofiara” już tak się nie cieszyła. Spoglądał zszokowany na dziewczynę, a na jego twarzy malowała się coraz większa złość.
— Coś ty najlepszego zrobiła?! Co ty sobie myślisz?! — wykrzyczał, zwracając przy tym uwagę kilku osób. 
Zamachnął się, jakby chciał uderzyć szlachciankę. Ta jednak zwinnie uniknęła ciosu i szybko wyciągnęła sztylet z pochwy, którą miała zawsze przyczepioną  do uda. Biorąc mężczyznę z zaskoczenia, przycisnęła go do ściany, a ostrze przyłożyła do szyi. W międzyczasie słyszała jakby z oddali przyjaciół, którzy krzyczeli jej imię, ale ignorowała to.
— Ej, spokojnie, nie warto — poczuła nagle, jak ktoś chwyta ją za ramię. Głos wydawał jej się znajomy, ale nie była pewna, do kogo należał. Dlatego nie zmieniając pozycji, jedynie odwróciła głowę, aby spojrzeć na osobę, która odważyła się zareagować.

Ktoś?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz