poniedziałek, 4 stycznia 2021

Od Yuuki cd. Xaviera

            — No i w pyte.          
Tenebris klasnęła wesoło w dłonie i zerwała się nagle z miejsca, nie bacząc na to, że o mało co nie przewróciła przy tym butelki z napoczętym trunkiem, którym częstowali się chwilę temu. Jej reakcja była na tyle niespodziewana, że wzbudziła niemały popłoch u Lucynki i Mariuszka, którzy odskoczyli gwałtownie; każde w inną stronę, nie do końca wiedząc, co się dzieje. Mariuszek poczłapał prosto ku fotelowi Regana, by móc schronić się przy jego nogach, natomiast Lucynka z wymownym, groźnym sykiem oddaliła się od Tenebris, strosząc pióra.
          Xavier Delaney również należał do grona tych, którzy nie spodziewali się - zapewne cudownego - przebłysku natchnionych myśli anielicy. Zazwyczaj był do tego przyzwyczajony, spędzając z anielicą na chlaniu większość swojego czasu i przyjmując już owe cudowne przebłyski ze stoickim spokojem, czasami nawet znudzeniem. Rzadko kiedy udawało mu się zgadnąć na jaki cudowny pomysł Yuuki wpadła tym razem, jednakże względnie był już do nich przyzwyczajony. Mimo wszystko bywały momenty, kiedy najzwyczajniej w świecie opuścił gardę, poczuł się zbyt swobodnie, zapomniał na moment o otaczającym go świecie, a wtedy Yuuki Tenebris skutecznie i dość brutalnie ściągała go na ziemie.
          Bard siedział spokojnie w fotelu, rozkoszując się przyjemnym ciepłem bijącym z kominka i wsłuchując w trzaskające kawałki drewienek, gdy słysząc niespodziewany zryw nieopodal, o mało co nie zakrztusił się swoim trunkiem. Próbując zamaskować napad duszącego kaszlu, zasłonił dłonią usta, w desperacji starając się zaczerpnąć tchu, a przy tym nie dać po sobie poznać, że coś jest nie tak. Na jego szczęście nikt nie zainteresował się nim, jak i tym, że o mało co się nie udusił, a Yuuki Tenebris, która z nową, nieznaną energią wyskoczyła ze swojego miejsca ruszając prosto ku wyjściu. 
          Kobieta, działając pod wpływem impulsu, już miała wybiegać z salonu, kiedy nagle zatrzymała się w pół kroku, jakby do jej głowy już zdążyła wślizgnąć się kolejna myśl. Zastygła na moment w miejscu z nieodgadnionym wyrazem twarzy, po czym pacnęła otwartą dłonią w czoło i odwróciła w stronę Xaviera, podpierając się rękami pod boki. 
           — A ty co tak siedzisz? Rusz dupę. 
          Xavier odchrząknął, uniósł wysoko brwi i wbił w Tenebris nieco zszokowane spojrzenie. W tym samym czacie Yuuki zdążyła już z dziesięć razy zastanowić się nad życiem i nad tym, co chcę zrobić. Stała teraz w połowie drogi do wyjścia, lustrując go wyzywającym spojrzeniem, wręcz z pewną dozą pretensji, jakby bard już dawno powinien domyślić się o co jej chodzi. 
           — Pardon? 
           — No wstawaj, w jakieś gacie ładne trzeba cię wrzucić.
           — Moje gacie są ładne — odburknął, nim zdążył dobrze zastanowić się nad tym, gdzie jest i że, oczywiście, nie są sami. 
           Regan natomiast nie wydawał się ani odrobinę przejęty. Uśmiechając się pod nosem dopił resztę trunku, odstawił na bok szklane naczynie, po czym niespiesznie podniósł się z miejsca. 
          — Panie Delaney, proszę nie zrozumieć mnie źle, jednakże wam obojgu przydadzą się świeże ubrania, zwłaszcza po tak długiej podróży. Yuuki z pewnością pomoże panu znaleźć coś pasującego. 
          — Właśnie o tym mówię. Wstawaj typie bo zaraz się reszta familii zjedzie. — Yuuki powiedziawszy to nawet nie zaczekała na jakikolwiek odzew ze strony Xaviera, wypadając z pomieszczenia niczym huragan i prawie tratując krzątającą się w holu pokojówkę. Do barda natomiast dość szybko dotarło to, że jeśli chciał choćby spróbować dotrzymać anielicy kroku i nie zgubić jej zbyt szybko, powinien właśnie w tym momencie wybiegać z salonu. Zerwał się więc gwałtownie z fotela, nadążając tylko skinąć delikatnie Reganowi z niemałym zakłopotaniem, po czym sam wybiegł na obszerny hol, prawie że wpadając na plecy Yuuki. Kobieta, wydawać by się mogło, nawet tego nie poczuła.
          — No chodź chodź. — Anielica, która o dziwo zaczekała na niego, od razu ruszyła dalej. — Ja też muszę sobie wybrać jakiś ładny ciuch żeby ciotki nie jęczały, że zdziczałam do reszty. No i tobie wybierzemy jakieś gacie — nagle zapowietrzyła się — O WIEM! Myśl mnie genialna naszła, ale będzie zajebiście. 
           Xavier z nieukrywanym lękiem i niepokojem obserwował cały wachlarz przeróżnych emocji jakie pojawiały się u Yuuki, nie do końca będąc pewien czy chcę o cokolwiek pytać.Yuuki natomiast z dzikim błyskiem w oczach i coraz szerszym uśmiechem pojawiającym się na jej ustach przyśpieszyła jeszcze kroku, prowadząc go dotąd nieznanymi korytarzami. Z każdym kolejnym krokiem zaczęło robić się coraz spokojniej, gwar rozmów dochodzących z głębi domostwa powoli zanikał stając się jedynie mało zrozumianym zlepkiem głosów. Skręcili raz jeszcze w prawo, pokonując całą długość kolejnego korytarza, gdzie na jego końcu znajdowały się kręcone schody.
          — To wszystko wygląda szemranie — stwierdził Xavier po dość długiej chwili ciszy.
          — To poczekaj aż zobaczysz gdzie trzymam zwłoki. — Uśmiechnęła się, popychając barda jako pierwszego i pnąc się coraz wyżej w górę. 
          — Byłbym w stanie uznać to jako żart, ale niestety zdaje sobie sprawę, że to wcale nie musi być żartem. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz