środa, 9 lutego 2022

Od Hotaru cd. Michelle

Hotaru w skupieniu przyglądała się poczynaniom Michelle, jej wzrok wodził za dłońmi weterynarz, tancerka pozostawała wyczulona na każdą rzecz, każdą prośbę i pomoc, której mogłaby udzielić. Faktycznie, Magister był podejrzanie spokojny, nie ruszał, dawał sobie wszystko zrobić, od czasu do czasu wyrażając niezadowolenie parsknięciami, jakby usiłował w ten sposób ratować swój krokodyli honor.
— W takim razie nie ma wyboru, trzeba będzie udać się do Serafina — westchnęła Hotaru, splatając dłonie, pocierając je o siebie w geście zdradzającym zaniepokojenie.
Michelle skończyła chować w torbie swe narzędzia, zaś Magister mógł na powrót cieszyć się wolnością - o ile w jego obecnym stanie cieszył się czymkolwiek.
— Nie martw się - co najgorszego może zrobić?
— Zamienić dłonie w raciczki?
Michelle podparła dłonią biodro, zarzuciła torbę na ramię.
— Jak chce mieć znów zdrowego krokodyla, to lepiej, żeby nie przyszło mu to do głowy.
I tak obie kobiety udały się do Serafina.


Drzwi pokoju otworzyły się, Serafin zerknął przelotnie na wchodzące Michelle i Hotaru, omiótł wzrokiem pokój, prychnął pod nosem.
— Mam nadzieję, że to krótka sprawa, to nie jest dla mnie czas na pogawędki przy herbacie.
Faktycznie, na pogawędkę przy herbacie nie było co liczyć, Serafin właśnie się pakował, zaś w jego pokoju trudno było się ruszyć. Hotaru zwróciła uwagę na nowy element wystroju - wyspę z poduszek i koców ulokowaną na samym środku, wokół której czarnoksiężnik właśnie chodził, przechodząc od półki do półki i od szafki do szafki, skinieniem złotych szponów zmuszając przeróżne rzeczy do poderwania się ze swych miejsc i lewitacji.
— Chodzi o stan zdrowia Magistra — wyjaśniła Michelle, od razu przechodząc do konkretów. — Musisz…
— Potrzebujemy odpowiedzi na pewne pytania — wpadła jej w słowo Hotaru.
Książę - nic nie musiał.
— W takim razie pytajcie. — Serafin rozejrzał się po pokoju, skinął dłonią na krzesło i fotel, wysłał je pod samą ścianę tak, że nie przeszkadzały mu przy szafach. — I usiądźcie.
Hotaru i Michelle zajęły miejsca, poruszanie się po pokoju zrobiło się nieco znośniejsze, zaś juki wylądowały na łóżku, otwierając klapy.
— Od jak dawna Magister się tak zachowuje? Jak długo jest taki ospały?
Szpony zamarły na chwilę, Serafin się zastanowił, po chwili znikąd w jego dłoni pojawił się gruby notatnik. Zawisł w powietrzu, pod naglącym wzrokiem księcia otworzył się posłusznie na właściwej stronie.
— Ponad dwa tygodnie temu. — Notatnik zamknął się z trzaskiem, poleciał w stronę juków. — To było dość nagłe. Pamiętam, że to był pierwszy raz, kiedy nie chciał iść na spacer.
— Chętnie wychodzi nawet, kiedy jest tak zimno?
— Lubi polować.
Kolejne przedmioty poleciały w stronę łóżka.
— A czy ostatnio coś zmieniło się w jego diecie? Może upolował coś, czego wcześniej nie jadł? Coś się zmieniło w jego rutynie?
— Nie przypominam sobie. Zresztą - w okolicy są tylko kury i kaczki, na te Magister najczęściej poluje, a jeśli chodzi o rutynę… — zawiesił głos, tym razem z szafy wyleciało jakieś przedziwnie wyglądające pudełko. Wylądowało karnie tuż obok juków, zaś Hotaru uniosła brew zastanawiając się, jakim to magicznym artefaktem musiał być ten obiekt. — Nie, też nie przypominam sobie, by cokolwiek się zmieniło.
Brwi Michelle się ściągnęły, kobieta potarła policzek w zamyśleniu.
— Czy wcześniej zdarzały mu się takie momenty? Że robił się słaby i ospały.
— Czasem, ale dość rzadko. I na pewno o wiele krócej — Serafin odwrócił się od kolejnej półki, spojrzał na Michelle. — Mój artefakt, który Magister raczył pożreć, czyni go odpornym na wszystko i rozwiązuje wszelkie zwierzęce problemy, jakie tylko może mieć. Więc jeśli cokolwiek mu się dzieje, zaraz mu przechodzi.
— I tym razem widać dopadło go coś, z czym nawet ten artefakt sobie nie poradził — Michelle mruknęła bardziej do siebie, marszcząc brwi jeszcze bardziej, pogrążając się na pewien czas w swoich myślach.
Tymczasem zaś ostatnia koszula wylądowała bezpiecznie w jukach, klapy zamknęły się, sprzączki szczęknęły, zaś Serafin machnął dłonią w stronę drzwi. Te uchyliły się, wpuszczając do środka astrologa. Isidoro, ubrany w strój podróżny, przerzucił sobie bagaże przez ramię.
— Gotowy — bardziej stwierdził, niż zapytał, zerkając na spakowane rzeczy Serafina, a potem posłał pogodny uśmiech Michelle i Hotaru. — Nie martwcie się, w końcu wam się uda.
Michelle popatrzyła ze zdziwieniem na astrologa.
— Moment - może ty jesteś w stanie stwierdzić…
Jednak nim skończyła mówić, Isidoro już kręcił przecząco głową.
— Tego nie jestem w stanie ci powiedzieć. Wiem tylko, że uda wam się osiągnąć cel. Zaś droga do niego - będzie równie ważna.
I tak zakończyła się rozmowa. Serafin i Isidoro wyruszyli gdzieś w nieznane, zaś Michelle i Hotaru zostały z Magistrem, niewielką liczbą odpowiedzi oraz zapewnieniem, że krokodyl wyzdrowieje.
W końcu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz